„Wezwanie”
John
Grisham
Podobno
jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dlaczego wzbudzają takie
emocje, sprzeczności i przede wszystkim są tak często w samym środku
zainteresowania ludzi? Od nich wiele się zaczyna i równie dużo się kończy,
przynajmniej dla niektórych, lecz czy faktycznie powinno tak być? Ich brak bywa
dotkliwie odczuwalny, ale czasem gdy się pojawiają stają także źródłem
problemów, zbyt często stają się prawdziwym węzłem gordyjskim …
Kiedy
sędzia Reben Atlee wzywa do siebie trzeba w określonym terminie pojawić się w
Klonowym Dworze. Ray Atlee niezbyt ucieszony jest listem od ojca, lecz wie
doskonale, że starszy pan nie ma w zwyczaju ponawiać zaproszeń i nie znosi
sprzeciwu. Podróż do rodzinnego domu jest bardziej uciążliwym obowiązkiem niż
miłym spotkaniem, ale pewnych zasad nawet profesor Atlee nie łamie. To, co
zastaje w Klonowym Dworze jest całkowicie odmienne od tego czego się
spodziewał. Po pierwsze sędzia zmarł i to niedawno, a po drugie w jego
gabinecie znajduje się masa pieniędzy, dokładniej licząc ponad trzy miliony
dolarów. Skąd do diabła znalazły się one właśnie tutaj? Łapówki? Na pewno nie w
przypadku tego człowieka. Zarobki z kilkudziesięcioletniej pracy w wymiarze
sprawiedliwości? Niemożliwe. Jaka może być kolejna możliwość? Hazard? Może to
jest ich źródło, chociaż … niezbyt wiarygodne. Co więc pozostaje? Ray Atlee nie
ma pojęcia, lecz nie zamierza zostawić tej sprawy bez rozwiązania, jednak działać
musi sam. Niestety najbliższa rodzina, w osobie młodszego brata, niezbyt nadaje
się do pomocy w tym kontrowersyjnym i na dodatek amatorskim śledztwie. Jakby
mało było kłopotów ktoś jeszcze chyba wie o gotówce odnalezionej w Klonowym
Dworze i ma dość bezpośrednie metody upominania się o nią. Czy kilka milionów dolarów może być problemem?
Tak i to ogromnym, zwłaszcza kiedy chce się chronić dobre imię rodzica i
jednocześnie nie stracić niespodziewanego „spadku” oraz wyjść cało.
John
Grisham już niejednokrotnie pokazał różnorodne oblicza kontrowersyjnego,
czasami, związku prawa i pieniędzy. W „Wezwaniu” również jest on głównym
motywem, uzupełnionym dodatkowo o rodzinne więzy, mocno skomplikowane i
poplątane. Mogłoby się wydawać, że to historia podobna do innych, ale jeśli
wychodzi spod pióra Johna Grishama to kryje w sobie detale, które sprawiają, że
bardzo szybko na całość czytelnicy spoglądają z całkiem innej perspektywy niż
można było się spodziewać. Trójkąt mający na swoich wierzchołkach pieniądze,
prawo i rodzinę, jest figurą pełną tajemnic, nieoczywistych powiązań, nie do
końca zabliźnionych ran oraz demonów przeszłości. Każdy z tych elementów jest
dobrym materiałem na powieść, a kiedy zostaną zebrane w jednej to można
spodziewać się, że fabuła będzie obfitować nie tylko w zwroty akcji, ale i
ślepe uliczki oraz zakończenie, niejednoznaczne z nutą refleksji. „Wezwanie”
zdaje się toczyć nieśpiesznie, na luzie, w rytm życia mieszkańców południa
Stanów Zjednoczonych, lecz to jedynie pierwsza warstwa, pod jaką kryją sekrety
przyspieszające puls i każące obracać się za siebie przy każdym szmerze, w
poszukiwaniu zagrożenia. John Grisham dał swojemu głównemu bohaterowi oraz
czytelnikom do rozwiązania zagadkę wartą ponad trzy miliony dolarów, o których
nie wie nikt poza tym wąskim gronem. Nie lada gratka czyż nie? Haczyków
niestety jest kilka i w miarę czytania stają się one punktem wyjścia do poszukiwań
źródła pieniędzy. Kto bowiem uwierzy, że ot tak sobie miliony znalazły się w
starym domiszczu praworządnego do szpiku kości sędziego, który właśnie zmarł?
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros
przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros