„Drugi
Legion. Tajemnica Askiru”
Richard
Schwartz
Czasem
to co ludzie biorą za przypadek okazuje się przeznaczeniem przewidzianym przez
siłę wyższą. Nim jednak człowiek zda sobie z tego sprawę jest przekonany, że
właśnie przeżywa przygodę swojego życia lub mierzy się z pechowym splotem
okoliczności. Perspektywa bywa zmienna, ale nawet wiedza o tym, że wypełnia się
misję nie ułatwia niczego. Czyż można być przygotowanym na nieznane?
Miło
jest znaleźć schronienie kiedy za oknem mróz zamienia wszystko w lodowe rzeźby,
ale niekiedy wiąże się to z podjęciem się wyzwania o równie niebezpiecznym
charakterze. Nocleg w zajeździe „Pod Głowomotem” okazał się dla Havalda i podobnych
mu gości początkiem misji jakiej żaden śmiertelnik nie chciałby się sam z
siebie podjąć. To co za nimi jest dopiero wstępem do bardzo zagadkowej misji
pełnej reminiscencji przeszłości, a nowy
przybysz nie do końca rozjaśnia tajemnicę starożytnego Askiru. Można
powiedzieć, że z jednej strony daje nadzieję na nowy kierunek, lecz z drugiej
zasiewa pewne wątpliwości w Havaldzie. Ale nie ma czasu na zbyt długie
zastanawianie się czy też na rozpatrywaniu wszystkich za i przeciw, nadszedł
moment na działania, a te oznaczają jedno – pozostawienie ciepłego schronienia
i wyruszenie na wyprawę w prawie nieznane. Zimowe piekło daje się we znaki wszystkim,
chociaż nie ono jest najgorsze, co i rusz pojawia się kolejne zagrożenia, a
jakby tego było mało wątpliwości nadwyrężają morale, a podejrzenia stawiają pod
znakiem zapytanie wzajemne zaufanie. Kiedy wydaje się, że już widać wyraźną
ścieżkę, wiodącą do celu niespodziewany cios spada na drużynę Havalda, czy tym
razem uda mu się przezwyciężyć trudności?
Czym kierują się bóstwa wciąż wystawiając śmiałków na próby? Zaiste krętymi
drogami chadzają zamiary boskie i nazbyt często komplikują sprawy śmiertelników
pozostających w ich służbie.
Od
drugiego tomu cyklu oczekuje się, że co najmniej dorówna pierwszej części –
jeśli ta zaciekawiła oraz by była jeszcze lepsza niż wstęp. Zadanie nie tak
łatwe jakby mogło się wydawać, ale Richard Schwartz moim zdaniem nie tylko
podołał zadaniu, lecz i podwyższył sobie poprzeczkę dla trzeciej książki serii.
Akcja nie od razu biegnie szybkim rytmem, jednak to przysłowiowa cisza przed
burzą, bo kolejne wydarzenia następują z coraz większą prędkością, zaskakując
tak bohaterów jak i czytelników. Autor zadbał o to by historia już znana
została uzupełniona o nowe fakty, ale również by pojawiły się nowe akcenty i
postacie w miejsce tych, którzy zeszli na dalszy plan. Dodatkowo odkrył w
znanych osobach intrygujące szczegóły, co jednocześnie stanowi niespodziankę i
wpisuje się w ogólny zarys ich sylwetek. W „Drugim Legionie” czytający
przenoszą się do nowych miejsc, opisanych obrazowo i w sposób przemawiający do
wyobraźni, kontrastowe krajobrazy oraz powiązane z nimi sceny dopełniają się
nawzajem. W drugiej części monumentalna opowieść uzupełniona jest o bardziej
osobiste detale, lecz tak naprawdę można przypuszczać, iż to co najważniejsze
przed czytelnikami. Rozmach powieści jest naprawdę ogromny, pisarz nie
ogranicza się żadnymi ramami, łącząc mity z elementami opartymi o rzeczywistość
co daje w efekcie końcowym wielobarwną historię z zwrotami akcji oraz wciąż pojawiającymi
się nowymi zagadkami, przypuszczeniami i przyszłością, w której wydarzyć się może
dosłownie wszystko. Fabuła „Drugiego Legionu” co nieco wyjaśnia, lecz jeszcze
więcej zręcznie gmatwa tak by wprowadzić niepokój w tym co wydawało się pewne. Dalszy
ciąg wątków może zostać poprowadzony w
różnorodnych kierunkach, bez wątpienia nie zabraknie fantazji Richardowi
Schwartzowi w kreowaniu fantastycznego świata, zaludnionego przez bohaterów
spod różnych gwiazd i autorytamentu, mierzących się z światem pełnym magii,
szpiegów, nadnaturalnych mocy i tajemniczych bóstw.