„Bękarty
z Pizzofalcone”
Maurizio
de Giovani
Miano
czarnej owcy czasem jest nadane na wyrost i z całkiem innych powodów niż mogłoby
wydawałoby się. Raz przypiętą łatkę trudno odkleić, sądzenie po pozorach jest
łatwiejsze niż dostrzegania prawdziwego oblicza człowieka. Czyny nie zawsze przekonują ludzi, zwłaszcza
gdy fakty są dla nich niewygodne.
Przeszłość
inspektora Lojacono to dziesiątki prowadzonych z sukcesem dochodzeń i jedno
oskarżenie, które zniszczyło więcej niż jego karierę. Wielu załamało by się w
takiej sytuacji i straciło serce do pracy, ale w przypadku tego detektywa takie
założenie okazało się błędne. Tam gdzie inni nie umieli znaleźć rozwiązania
właśnie on pokazał swój talent. Niestety niepochlebna opinia pozostała i teraz
dzięki niej trafia do miejsca jakie ma podobną sławę. Zresztą takich jak on
jest więcej, a dzielnica i komisariat zdają się pasować do „Bękartów z
Pizzofalcone”, nowej załogi zniesławionego posterunku. Zbieranina mediolańskich
policjantów, niezbyt mile widzianych gdzie indziej, wydaje się skazana na
klęskę, zwłaszcza kiedy zostaje popełnione morderstwo na szanowanej żonie
ustosunkowanego notariusza. Jednak ktoś wierzy w profesjonalizm Lojacono i ufa,
że i tym razem śledztwo zostanie poprowadzone z pełnym profesjonalizmem. Nowy
zespół nie miał czasu by się poznać, co nie sprzyja pracy, lecz nie ma czasu na
zbędne działania, liczą się jedynie wyniki. Zabójca nie pozostawił po sobie żadnych
śladów oprócz zwłok kobiety albo raczej tak mu się wydawało. Inspektor wraz z
nowymi współpracownikami rozpoczyna śledztwo, presja opinii publicznej jest
duża, lecz jeszcze silniejsze są oczekiwanie na klęskę przez niektórych. Ale Lojacono
skupia się nad tym, co ważne czyli ofierze i jej zabójcy. Z wydawałoby się mało
istotnych informacji wydobywa poszlaki, a z nich tropy, więc powoli wyłania się
sylwetka sprawcy. Do rozwiązania kryminalnej zagadki pozostało już niewiele,
lecz czy uda się odpowiedzieć na najważniejsze w niej pytanie?
Druga
odsłona pracy mediolańskich policjantów konsekwentnie utrzymana jest w klimacie
noir i to nie jedynie krajobrazowo, ale przede wszystkim w kreacji postaci.
Neapol skąpany nie w słonecznym świetle, lecz strugach deszczu, pełen
przenikającej wilgoci i z odgłosem rozbijających się sztormowych fal jest
doskonałym tłem dla równie niespokojnych bohaterów oraz zbrodni. Ta ostatnia
nie jest jedynym wątkiem kryminalnym, drugoplanowe również okazują się intrygujące,
ale najważniejszy jest główny, gdyż to na nim spoczywa ciężar utrzymania
napięcia i przyciągnięcia uwagi czytelnika. Maurizio de Giovanni nie stawia na oszałamiające
tempo, rytm należy do spokojniejszych, ma w sobie jednak nieustający niepokój,
intrygujący i podpowiadający, że to jedynie pozory. Równie istotne są wyraziste
charaktery postaci, pełne sprzeczności, skrywanych tajemnic bolesno-mrocznych
cech. „Bękarty z Pizzofalcone” nie są
jedynie kryminałem, mają także drugie dno w postaci poruszanych kwestii
społecznych oraz elementów psychologicznych. Autor w jednej opowieści połączył
historie kilku osób, w jakich nie brak ich lęków, wad oraz sekretów, wpływających
na podejmowane decyzje i dokonywane wybory.
Książkę przeczytałam dzięki
uprzejmości
Wydawnictwu MUZA
Wydawnictwu MUZA