Nowość:
„Dalia”
Patrycja Dzień
Za możliwość przeczytania książki
Nowość:
„Dalia”
Patrycja Dzień
Za możliwość przeczytania książki
Nowość:
„Yes Mr. President”
Monika
Magoska – Suchar
Za piękną fasadą często kryje się
wszystko to, co ma być niewidoczne dla świata zewnętrznego. Intrygi, sekrety,
kłamstwa są skazami na nieskazitelnym wizerunku, a ten nie może w żaden sposób
ucierpieć, chyba, że… komuś na tym zależy. W takiej sytuacji prawda jest często
najmniej ważna, bo nie da tego oczekiwanego efektu czuli skandalu!
Każdy ma słabe punkty, jeśli pozna je
ktoś, kto chce zaszkodzić to robi wszystko by je wykorzystać. Dove Carter ma
konkretne zadanie, w normalnych okolicznościach nigdy nie zgodziłaby się na
odegranie roli, do której została zmuszona. Niestety nie ma wyboru, pozostaje
jej ulec szantażowi i zrobić to, czego od nie zażądano. Jonathan Barrett ma
obecnie jeden cel – wygrać wybory, wiele wskazuje na to, iż fotel prezydencki
jest już prawie jego. Wystarczy odpowiednio poprowadzić kampanię i nie zostać uwikłanym w żaden skandal. Do
tej pory jedno i drugie szło doskonale. Dove nie może skompromitować swojej
rodziny, wychowana niezwykle surowo, wie co to oznaczałoby. Barrett nie zdaje
sobie sprawy jak łatwo zaprzepaścić wszystko to, na co pracował latami. Pewnej rzeczy
nikt nie brał pod uwagę – uczuć. W polityce one się liczą, no chyba, że będą
mieć wpływ na wyniki sondażu, lecz w przypadku tych dwoje nikt nie może
dowiedzieć się, co łączy asystentkę i doskonale rokującego kandydata, a jeśli w
grę wchodzi misterna i jednocześnie okrutna intryga? Czy ta rozgrywka ma szansę
powodzenia? Kto przegra, a kto wygra?
Idealny obraz amerykańskiej rodziny i
jej ciemne oblicze, wielka polityka i kulisy dalekie od pozowanych zdjęć oraz
ujęć, różnica wieku i przede wszystkim splot wydarzeń, jaki nie miał prawa
zaistnieć, a jednak miał miejsce. Podobno w miłości i na wojnie wszystkie
chwyty są dozwolone, a gdy spotyka się jedno z drugim emocje są gwarantowane i
z pewnością nie będą one letnie oraz nie przejdą bez echa. Lubicie łączenie
różnych motywów? Na przykład obyczajowego z political fiction? Stany
Zjednoczone, wybory prezydenckie, walka o Biały Dom i szantaż. Zaczyna się od podłożenia
przysłowiowej bomby, to na wstępie, bo cała reszta to już oczekiwania kiedy
wybuchnie, bo „czy” nikt nie bierze pod uwagę. Monika Magoska –Suchar doskonale
opanowała sztukę podkręcania napięcia i zaskoczenia czytelnika, oczywiście w
najmniej spodziewanym momencie. Gdy wydaje się nam, że wiemy jak potoczy się
dalej akcja kolejna scena pokazuje, że przypuszczenia to jedno, a wyobraźnia
autorki i tak wyprzedza je. „Yes Mr. President” jest historią intensywną, o
szybkiej akcji i pokazująca prawdziwe oblicza, kryjące się pod maskami, jakim
daleko od starannie utrwalanego wizerunku udostępnianego na zewnątrz. Bohaterowie,
niczym aktorzy na scenie, grają role, o które nich ich nie podejrzewa, gdzieś na
drugim planie dostrzegamy cień sekretów, lecz dopiero w finale wysuwają się na
przód by odsłonić trudna prawdę. Monika Magoska – Suchar i tym razem oddała w
ręce czytelników intensywną opowieść, pikantną, w której zamiast lukrowanej
rzeczywistości jest słodko-gorzki świat z niejedną pułapką, lecz również z prawdziwymi
uczuciami, o jakie warto walczyć.
książki
dziękuję:
Autorce - Monice Magoskiej Suchar
Nowość:
„Wróżby, czaszki i skarb Montezumy
czyli jak przegrać zakład
i wygrać przygodę”
Tomasz Napierała
Nie ma jak wyzwanie i to jakie! Wiadomo, że skarb znaleźć nie tak łatwo, a kiedy oczekiwania są ogromne i do tego jeszcze czas ograniczony to już w ogóle trzeba mieć naprawdę nie lada szczęście by wybrnąć z tak trudnej sytuacji. Czy wystarczy jego łut i wiara, że sukces jest na wyciągnięcie ręki? No cóż jeśli nie podejmie się próby to nie pozna się odpowiedzi.
Pierwszy sukces smakuje wybornie i daje powód do dumy, lecz potem nadchodzi pytanie, co dalej? Kuba, Zofijka i Ziemek poczuli słodki smak tego pierwszego, ale jak wiadomo sława nie trwa wiecznie, zwłaszcza w dobie, gdy jest ona zależna od lajków. Co więc pozostaje rodzeństwu, które chce by ich kanał YouTube nadal był popularny? Najlepiej nowa przygoda i tu pojawił się problem. Jak wiadomo zakłady kończą się zwycięstwem lub porażką, jak więc uniknąć tego drugiego i to jeszcze w cztery tygodnie? Pozostaje rozwiązanie zagadki, nie jakieś, ale takiej spektakularnej, w ostateczności dającej duże zainteresowanie. Pytanie tylko gdzie ją znaleźć, bo czas płynie nieubłaganie! Sewilla niejedną kryje tajemnicę wystarczy jedynie znaleźć jedną, a dalej jakoś to będzie. Jak okazuje się ta pojawia się dość niespodziewanie i wprowadza w życie młodych Kamińskich jeszcze większe zamieszanie. Skarb Montezumy to nie byle co, jest celem poszukiwań od wieków, czy to możliwe, że trójka nastolatków i ich nowa znajoma wpadli na jego trop? Brzmi obiecująco, a nawet jeszcze lepiej. Pozostaje tylko jedno – znaleźć skarb ukryty przez Hernana Corteza… Zofijka, Ziemek i Kuba mają przed sobą nie lada gratkę, lecz nie są jedyni. Przez setki lat mityczne złoto rozpalało głowy poszukiwaczy. Czy uda się odnaleźć to, co zostaje od wieków ukryte?
Legenda, historyczne tropy, czwórka młodych poszukiwaczy oraz Sewilla, Mexico City, Aztekowie i konkwistadorzy. Brzmi intrygująco? No trzeba przyznać, że od samego początku nie brak zagadkowego klimatu, a im dalej zagłębiamy się w lekturę tym go więcej i bardziej gęstego. Kogo nie rozpalały przygody poszukiwaczy skarbów? A we „Wróżby, czaszki i skarb Montezumy czyli jak przegrać zakład i wygrać przygodę” nie brakuje gorączki tropienia, zwłaszcza, iż autor doskonale zatarł granicę pomiędzy faktami i fikcją literacką, równocześnie rozpalając zaciekawienie historią. Druga część perypetii trójki rodzeństwa jest równie ciekawy jak pierwszy, a nawet bardziej, gdyż sięga do nie jednej legendy i twórczo je interpretuje. Główny motyw stanowi oś, do jakiej rozchodzą się inne wątki, ściśle z nim związane, lecz także poruszające inne tematy, niewysuwające się zbytnio na plan pierwszy, ale w nim obecne. Przyjaźń, rodzina, zaufanie, to wszystko zostało wplecione w szaloną podróż po tytułowy skarb i w odpowiednich momentach rozbrzmiewają tak, by zostały dostrzeżone i co równie istotne został odpowiednio zrozumiany ich przekaz. Lektura „Wróżby, czaszki i skarb Montezumy czyli jak przegrać zakład i wygrać przygodę” biegnie naprawdę szybko przede wszystkim z uwagi na to, że czytelnicy chcą jak najszybciej przekonać się co wydarzy się za moment. Bohaterowie nie ustają w dostarczaniu okazji do śledzenia fabuły z wypiekami i równocześnie rozpalają zaintrygowanie, co jeszcze będzie ich udziałem, a trzeba przyznać, iż wyobraźnia Tomasza Napierały jest bogata i przenosi on ją interesująco na papier.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję:
„Echa klątwy”
Ann I. Parker
Czasem różnice wydają się nie do
pokonania. To przekonanie nie pomaga w dostrzeżeniu w drugiej stronie tego, co
w innych okolicznościach zauważone i co więcej docenione byłoby bardzo szybko. Jednak
niektórym udaje się zobaczyć to „coś” w kimś, kto do tej pory poza kręgiem
zainteresowania, a wtedy otwierają się nowe możliwości, jakie wcześniej nie
były brane pod uwagę.
Powiedzieć, że początki znajomości
Liory i Coltona są burzliwe to tak jakby nic nie powiedzieć. Dalej też jest nie
jest spokojniej, można powiedzieć o eskalacji napięcia. Ale tych dwoje zauważa
zaczyna patrzeć na siebie z całkiem innej perspektywy. Nie przechodzi to bez
echa, bo nie wszystkim podoba się ta sytuacja. Do tej pory ich znajomi żyli
obok siebie, a nie z sobą, a krucha
równowaga bardziej przypominała zawieszenie broni niż koegzystencję. Liora bywa
nieobliczalna i to nie jedynie dlatego kiedy skupia się na malowaniu. Colton
również nie należy do cierpliwych i często daje o sobie znać jego dzika natura.
Czarownica i wilkołak. Od dawna pomiędzy ich rasami nie ma porozumienia, lecz
to, co oni odczuwają dalekie jest niechęci. To dużo więcej niż jedynie wzajemne
zainteresowanie, zaczynają rozumieć, że łączy ich nie tylko wzajemne pragnienie.
Czy są na tyle silni by stawić czoła uprzedzeniom i brutalną wrogość? W ich
świecie najpierw często działa się, a dopiero później przychodzi czas na
pytania, o ile jeszcze jest komu je zadać i odpowiedzieć na nie. Oni stanowią
wyzwanie dla tradycji, podziałów i przede wszystkim uprzedzeniom. Niekiedy
miłość to za mało, a jak będzie w ich przypadku?
Magia, zew natury i połączenie różnic,
jakie wydają się zbyt wielu nie do pogodzenia. Gdzie w tym wszystkim miejsce na
uczucia, oczywiście poza takimi jak gniew, zaślepienie, a zwłaszcza strach przed
tym, co niezrozumiałe i co do tej pory było wymówką dla walki? Autorka przedstawia
historię, w jakiej nie brakuje akcji, ogromnej dawki emocji, w tym tych
destrukcyjnych oraz oczywiście zmysłowej strony. Ta układanka ma też swoje
tajemnice, jakie poznajemy podczas lektury, gdzie rzeczywistość okazuje się bardziej
skomplikowana. Nadprzyrodzona warstwa i zwykła tworzą barwny drugi plan, jaki
nie stanowi jedynie tła dla relacji głównych bohaterów, w której nie brakuje
pasji, determinacji, lecz także znaków zapytań sięgających dalej niż są tego
świadomi. „Echa klątwy” jest lekturą, jaką czyta się szybko, kolejne wydarzenia
nie pozwalają na nudę i wciągają do opowieści gdzie ogień jest dosłowny, tak
samo jak i walka o uczucie skazane przez większość na porażkę. Nienawiść i
miłość nie są tak odległe jak mogłoby się wydawać, oba mogą niejedno zniszczyć
i zranić wielu, lecz to, co zbudowane na tym drugim pozwala w końcu zagoić się
ranom z przeszłości i zbudować szczęśliwą przyszłość.
Przedpremierowo:
„W twoim płomieniu”
Jennifer L. Armentrout (J. Lynn)
Czasem przeszłość to nie jedynie
wspomnienia, a konkretny człowiek. To on odgrywa główną rolę w tym, co było i
do czego nigdy nie doszło. Wystarczy chwila, również nim związana, by zmieniło
się wszystko i nic już nie było takie jak przed momentem. Przyszłość rozmywa
się w teraźniejszości, która jest walką nie tyle o odzyskanie siebie, lecz
zwykłej codzienności. Co zrobić, gdy ktoś z dawnych lat znowu pojawia się w
życiu?
Do Jillian wciąż powraca tamten
wieczór sprzed sześciu lat. Miał dla niej być punktem zwrotnym i stał się
takim, ale nie tak jak marzyła. Teraz jest już inną dziewczyną niż wtedy, dawne
marzenia poszły w kąt, natomiast to, co zdarzyło się wtedy towarzyszy jej na co
dzień. Nie da się odwrócić czasu, zrobić kroku wstecz lub w innym kierunku.
Niestety tak bywa i kiedyś trzeba pójść do przodu, chociaż ból wcale nie jest
mniejszy niż wtedy, lecz da się do niego przyzwyczaić. Jednak długo można tak
egzystować? Jillian w końcu chce pójść do przodu, a praca w rodzinnej firmie to
dobra decyzja. Może uda się również poukładać sprawy osobiste? Problem w tym,
iż pojawia się ktoś, kto sześć lat temu zawiódł ją. Jak w takiej sytuacji
zaczynać od nowa, gdy tak dużo wspomnień staje się bardziej wyrazistych i zbyt
dotkliwie stare rany dają o sobie znać? Znowu uciec? Udawać obojętną i po
prostu nie wracać do tego, co było? Każdy wybór jest trudny i będzie wymagać od
Jillian stawienia czoła przeszłości. Czy ktoś wyciągnie pomocną dłoń, nawet
jeśli o to nie prosiła? Niekiedy warto dać drugą szansę, zwłaszcza kiedy
pojawia się okazja by urzeczywistnić nierealny zdawałoby się scenariusz,
pytanie tylko co z bolesną przeszłością?
Jeden wieczór, dramatyczny splot
okoliczności, czas, którego nie da się cofnąć i teraźniejszość, daleka od
dawnych planów. Jak zachowają się bohaterowie,
starsi o kilka lat, z doświadczeniem życiowym, lecz w dużym stopniu będący
wciąż w tym punkcie czasu, jaki nieodwracalnie zmienił ich lub raczej tylko
jedno z nich? Jennifer Armentrout stawia przed czytelnikami postać, która wciąż
zmaga się z bolesnym wydarzeniem, jakie odcisnęło na niej piętno. Z minuty na
minutę utraciła zbyt dużo, nie tylko ze względu na młody wiek, a obecnie
próbuje napisać nowy rozdział dla siebie. Jednak na drodze staje ktoś z jej
przeszłości, a to sprawia, iż z ogromną siłą wracają dobre i złe wspomnienia,
dawne pragnienia, lecz też niedopowiedzenia. Pisarka przekazuje ogrom emocji drzemiących
w bohaterce, jaka stoi pomiędzy tym, co już było i niestety ma nadal na nią
wpływ oraz tym, czego by chciała, ale boi się rozczarowania i kolejnego
zranienia. „W twoim płomieniu” nie jest jednak w żadnym razie lekturą, w jakiej
dominuje smutek lub strach, jedno i drugie jest obecne, w końcu trauma nie
przechodzi ot tak, lecz na pierwszym miejscu są próby poradzenia sobie z
dawnymi i obecnymi uczuciami. Czy łatwo uporządkować wieloletnie odpychania od
siebie problemów, tych uczuciowych również? Nie i autorka to przekazuje w
niepewności głównej postaci, robieniu przez nią kroku w tył, do której wracają
wspomnienia, mniej i bardziej chciane,. Tu nie ma perfekcji w przechodzeniu do
kolejnych etapów, jest za to rzeczywistość, zaskakujące zwroty i pytania czy
może dać szansę temu, co kiedyś było marzeniem i jak się okazuje nie odeszło…
Premiera:
13 marca
„Iskry nocy”
Ann I.
Parker
To, co
zakazane kusi, chociaż często to my, nie inni, stawiamy sobie granicę, jaką
boimy się potem przekroczyć. Niekiedy zasady zostają narzucone wbrew naszej
woli i nie potrafimy sprzeciwić się im. Jednak jedne i drugie ograniczenia nie
pozwalają żyć pełnią życia, w zgodzie z sobą, lecz niektórzy w końcu zdobywają
się na odwagę i robią krok w kierunku ich złamania. Jaką cenę przyjdzie
zapłacić za to?
Podobno emocje nie tak łatwo ukryć, lecz
niektórzy doszli do naprawdę mistrzowskiego stopnia w nie odsłanianiu tego, co
naprawdę czują. Pod pogodnym uśmiechem
lub pewnością siebie maskują to, co ich rani i nie pozwala na spokojną
egzystencję. Rheę i Davida nie łączy nic, może poza tajemnicami i spotkaniem,
jakiego nie zaplanowali i nie byli w żadnym stopniu przygotowani na to, co z
sobą przyniosło. Każde z nich miało swoje życie, jak więc kilka słów
zamienionych pewnej nocy mogło aż tak zapisać się w ich pamięci. Ona musi
zachować tę chwilę w tajemnicy, jeśli zdradzi się jakkolwiek ściągnie na siebie
gniew kogoś, kto nie zawaha się ukarać ją za to dotkliwie. On nie potrafi o
niej zapomnieć i wcale nie zamierza tego zrobić, do czego to doprowadzi? Rhea
nauczyła się milczeć, ukrywać swoje rany i nie zdradzać się ze swoimi
marzeniami. Dlaczego tkwi w tak bolesnej dla niej relacji? Dlaczego nie odeszła
z niej? David do tej pory nie spotkał kogoś takiego jak ta skrzywdzona
dziewczyna i pamięta co poczuł gdy ją zobaczył. Co połączy tych dwoje? Ich
wybór będzie rzuceniem wyzwania milczeniu uczuciom, jakie nie przejdą bez echa…
On i ona, znający poczucie
samotności, chociaż wokół nich są inni. Każde z nich tęskni za czymś, co jak
nie jest im dane. Zadowalają się tym, co bardziej rani niż przynosi radość. Co
przyniesie ich spotkanie? Na pewno nic prostego i nie wymagającego podjęcia
trudnych decyzji. „Iskry nocy” to coś więcej niż zmysłowa historia, to także
opowieść o przemocy, lęku i odczuwanym wstydzie przez ofiarę. Autorka splotła
dramatyzm z sensualną warstwą w bohaterach, jacy wydają się skrajnie różni,
lecz jak się okazuje mających ze sobą więcej wspólnego niż przypuszczali. Od
pierwszej chwili, gdy się poznają wyczuwa się napięcie pomiędzy nimi, jednak
jest także bagaż trudnych doświadczeń oraz teraźniejszość, naznaczona przemocą.
Połączenie tak kontrastowych wątków sprawia, że ta historia nabiera
mocniejszych barw, a Ann I. Parker od samego początku wybiera kolory wyraziste,
podkreślające istotne elementy całości. Słowami odmalowuje świat, w jakim
wydawało się, że nie ma miejsca na głębsze uczucie, a marzenie o nim prowadzi
jedynie do rozczarowania, ale to jedna strona. W drugiej jest być może tytułowa
„Iskra nocy”, jaka rozjaśnia mrok i przede wszystkim serca tych, którzy ją
dostrzegli i rozpalili z niej ogień.
Za możliwość przeczytania książki
Przedpremierowo:
„Wiatr od morza. Sztil”
Magdalena Witkiewicz
Kiedyś było inaczej, lecz czy lepiej?
Każdy moment przeszłości ma swoją prawdę, po latach wydającą się inną, bywa, iż
barwniejszą od teraźniejszości. Jednak to, co ma miejsce obecnie po części jest
wynikiem tego, co było kiedyś, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Gdzieś tam był wstęp do dzisiaj…
Zakładamy, że z tajemnicami da się
żyć, wiemy o ich istnienie, lecz staramy się je odsuwać od siebie. Tak jest lepiej,
chociaż czy na pewno? Anna i jej mąż przeszli nad nimi do porządku dziennego, czas
płynie, a oni budują swoje życie wokół nich i może wbrew nim. Zresztą tyle
zmian doświadczyli wokół siebie. Wpierw nowy rozdział, całkowicie odmienny od
jej planów, wciąż świeża rana po tym co dopiero miało miejsce. Małżeństwo,
jakiego podstawy były dalekie od solidnych i przede wszystkim prostych.
Zmieniająca się rzeczywistość połowy lat osiemdziesiątych nie ułatwiała
niczego, zwłaszcza, że opozycyjna działalność jest jeszcze jedną cegiełką do
muru zbudowanego z sekretów. Jak w tym wszystkim odnaleźć się? Anna ma nowe
marzenia, jej mąż także, nadzieja splata się z dojrzewaniem, kolejne wybory
rysują się na horyzoncie. Pozostaje też pamięć o tym, co wydarzyło się, wpierw
niedawno, a z każdą kolejną rocznicą cierń wspomnień przypomina o tych, których
już nie ma. Co kryje się za spokojną egzystencją, w jakiej znalazło się miejsce
na wzajemne zaufanie, miłość i wspólną przyszłość? Może dawne sekrety wcale nie
odeszły w zapomnienie i nie są bezpieczne? Nigdy nie ma dobrego czasu na
stawienie im czoła, lecz niekiedy niespodziewany sojusznik wspiera w najgorszym
momencie…
Jedne książki trafiają nam pod skórę
po przeczytaniu, ale są również takie, które od razu, w trakcie lektury, nawet
więcej, bo już po kilku, kilkunastu stronach, wchodzą pod nią i z każdą kolejną
kartką wsączają się mocniej im głębiej. Obie części „Wiatru od morza” należą do
tej drugiej kategorii, pozostając na długo i skłaniając do refleksji. „Sztil”
nie pozostawia obojętnym, chociaż wydawałoby się, że jest już spokojniej,
emocje nie są już sinusoidą, lecz tak naprawdę to jedynie pozory, bo one wciąż
buzują. Wcale nie tak okiełznane jakby się wydawałoby i dają o sobie znać.
Kiedy? Wówczas, gdy wydaje się, że dużo po nich nie pozostało, bohaterowie
znają je przecież doskonale, nawet do nich przyzwyczaili się. Jednak to iluzja,
która prędzej czy później znika. Magdalena Witkiewicz wirtuozersko pokazuje jak
przeszłość wpływa na teraźniejszość, a sekrety skrywane w niej przypominają o
sobie podkopując fundamenty, na jakich opierały się postacie i nie zauważając
rys na nich, czy da się je naprawić. „Wiatr od morza. Sztil” nie jest typową
sagą rodzinną, nie stanowi także nostalgicznego powrotu do tego, co było. To
opowieść o ludziach, jacy kiedyś podjęli decyzje pod wpływem chwili, uczuć,
splotu okoliczności, które w innej sytuacji w ogóle nie byłyby brane pod uwagę.
Jednak wybory dokonały się, a teraz po latach, kiedy wydawałoby się, że czas
burz przeminął, cisza odsłania to, co starano się ukryć. Dawne marzenia i te,
które je zastąpiły, dojrzałość i w końcu konieczność stawienia czoła temu, co
jedynie zdawało się zamkniętym rozdziałem składa się na drugi tom. Magdalena
Witkiewicz nie boi się poruszać tematów trudnych i obnażać je, ukazując emocje
z nimi wiążące się oraz ich wpływ na bohaterów, ten, o jakim nie mówi się
także. Milczenie zamiast krzyku bywa o wiele głośniejsze, zwłaszcza, gdy
nadchodzi moment kiedy zaczynają słuchać samych siebie i słyszą niewygodną
prawdę, a ujawnienie tajemnic oczyszcza ranę, jaka jedynie pozornie była
zabliźniona. Pisarka dzieli się z czytelnikami siłą sekretów. One rzadko kiedy nie
ranią, lecz niektórzy świadomie biorą za nie odpowiedzialność i nie dzielą się
nimi, bo boją, że nie udźwigną prawdy.
Za możliwość przeczytania książki
„Karuzela pomyłek”
Andrea Camilleri
Gdy wszystko wskazuje jeden kierunek warto czasem rozejrzeć się i zastanowić czy jest on właściwy. Nie zawsze to, co wydaje się oczywiste jest takim. Jeśli przyjrzeć się z bliska okazuje się, iż pewne detale nie pasują do całości, chociaż na pierwszy rzut wydawało się zupełnie inaczej. Od tego już krok by rozpocząć poszukiwania właściwego celu.
Jedno porwanie to mógłby być przypadek, nie takie rzeczy przecież mają miejsce na Sycylii. Dwa to już zaczyna dość jednoznacznie wskazywać na mafijny cień. Jednak komisarz Montalbano nie jest przekonany do tej teorii, woli sprawdzić pewne tropy, ale nie przynosi to rozwiązania, a kolejne pytania. Zresztą sytuacja dynamicznie rozwija się, co wcale nie pomaga w dochodzeniu. Natomiast czas zaczyna naglić i byłoby dobrze widziany gdyby były jakieś efekty pracy policjantów z Vigaty. Czy zaufanie śledczej intuicji, która do tej pory nie zawiodła komisarza tym razem nie okaże się pudłem? Zwłaszcza, że znikają kolejne osoby, czegoś takiego długo nie było w tym mieście. Czas zrobić porządek i przede wszystkim odkryć prawdę, jakiej nie spodziewa się nikt i niejeden będzie zaskoczony. Czy można było spodziewać się takiego obrotu spraw? Montalbano kierując się logiką odsłania złożoną intrygę, jakiej finał pokazuje oblicza człowieka, nie wahającego się popełnić przestępstwa w imię… No właśnie, co go pchnęło na drogę zbrodni?
Kryminalna wycieczka do sycylijskiego miasteczka Vigata okazała się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Niech nas nie zmylą włoskie południe, cień mafii i kulinaria, bo to jedynie tło dla śledztw prowadzonych przez komisarza Montalbano. Tym razem intryga okazuje się być mistrzowsko zakamuflowana, lecz jak wiadomo zbrodnia doskonała jest tylko do momentu, gdy ktoś nie zacznie czegoś podejrzewać. Nie inaczej jest i tym razem, chociaż wiele wskazuje na całkiem inny trop. Andrea Camilleri buduje fabułę wydawałoby się z elementów niepasujących do siebie, lecz muszą mieć jakiś punkt wspólny. Czy to będzie ten, który jest na wyciagnięcie ręki? Może, jednak byłoby to zbyt proste i przekonujemy się o tym niebawem. Główna postać wykorzystuje swoją intuicję śledczą, by znaleźć dowody na poparcie swojej teorii i obalić te, jakie zdają się prowadzić prosto do rozwiązania. Kryminalna zagadka krąży po Vigacie i okolicach, obejmując swoich zasięgiem kolejne osoby, która z nich będzie tą, od jakiej rozpocznie się przełom? Każda z nich kluczy, nie do końca jest szczera i ma swoje tajemnice. W takim labiryncie łatwo może dojść do pomyłki, lecz taki klimat służy komisarzowi Montalbano. Jego twórca postarał się by wciągnąć czytelnika w dochodzenie, gdzie prowadzący je nie stawia na oczywistość i powierzchowne opinie, a zagłębia się plątaninę ludzkich emocji, zwłaszcza tych prowadzących do zbrodni.
Za możliwość przeczytania
Nowość:
„Regiel”
Michał Śmielak
W każdej legendzie jest co najmniej
ziarno prawdy. Czasem bywa ono spore i wcale nie na nim wyrosła ta pierwsza, a
raczej to drugie znalazło w niej dla siebie żyzny grunt. Fakt pozostaje jednak
faktem, iż mit często stanowi zasłonę dymną dla zła, skrzętnie za nią ukrytego…
Niekiedy po prostu wiadomo, że coś
się wydarzy i z pewnością nie będzie to nic dobrego. Mieszkańcy Rosochatych
właśnie przeżywają taki moment. Jak do tej pory wszyscy trzymali się niepisanej
zasady, iż nie ścina się drzew z miejsca nazywanego Reglem. Pokolenie za
pokoleniem przekazywało sobie ostrzeżenie, co do tego co grozi jeśli ktoś
poważy się na taki czyn. Do tej pory było to oczywiste. Jednak firma deweloperska
zamierza wybudować właśnie tam hotel, a z tym wiąże się wycinka. Niedługo po
tym, gdy pierwsze drzewo pada pod piłą pojawia się i pierwsza ofiara.
Przemysław Nowacki nie wierzy w takie przesądy, jego zadaniem jest tak poprowadzić
śledztwo by ująć zabójcę. Nie powinno to być skomplikowana praca, lecz
Rosochate wita go legendą i denatem, a to dopiero początek. Bieszczadzka wioska
ma swoje tajemnice i tak łatwo ich nie odsłoni. Przekonuje się o tym również Maciej,
poszukujący zaginionej dziewczyny. Zresztą i sami mieszkańcy zdają sobie z tego
sprawę, ale czy są świadomi siły, jaka właśnie się przebudziła? Nowacki opiera
się na faktach, a tych nie ma za dużo, lecz wystarczą by rozpocząć układać zabójczą
układankę. Pozostaje poszukać kolejnych jej części, skrytych w sekretach,
czających się między wierszami i przede wszystkim w ludzkich demonach.
Bieszczady wciąż pozostają
tajemnicze, legendy wtopione są w krajobraz, a krajobraz jest ich częścią. Jaki
będzie kryminał osadzony w tym regionie? Z pewnością „Regiel” jest kameralny, rozgrywa
się w większości w jednym miejscu, a tytuł ma konkretne odniesienie do miejsca,
jakiego? To już szybko odkryjecie podczas lektury i będzie to raczej jedno z
nielicznych tak szybko dokonanych postępów w zagadkowym śledztwie. Michał
Śmielak nigdy w swoich książkach nie daje czytelnikom prostych tropów i z
pewnością nie jest autorem, tworzącym nieskomplikowane historie. Również w
najnowszym thrillerze pokazuje jak wiele twarzy ma zbrodnia oraz jak głęboko
sięga, czerpiąc swoją siłę z ludzi, jakich oplata niczym zabójcza pajęczyna.
Żywa legenda czy po prostu zwykłe morderstwo? W bieszczadzkim entourage`u wszystko
nabiera innych barw, mocniejszych i równocześnie chowających się za tajemnicami,
jakie są niezwykle żywotne oraz sprawujące władzę nad rzędem dusz. Czy dacie
się zwieść pozornemu spokojowi i iluzji, iż w tak niewielkim gronie
podejrzanych szybko przyniesie efekty? Z pewnością odczujecie przyczajone zło,
lecz jego źródło nie będzie już tak oczywiste jak moglibyście przypuszczać.
Zresztą „Regiel” niejedną sceną odsłania przed czytającymi zło, nie zawsze widoczne
na pierwszy rzut. Czasem o jego obecności świadczy niepokojąca atmosfera albo
to nieokreślone „coś”, sprawiające, że zaczynamy się rozglądać wokoło,
wydawałoby się bez powodu. Jednak ono istnieje i niestety nie zawsze odkrywamy
jego niszczącą siłę w porę.
Nowość:
„Odłamki”
Izabela Grabda
Zostawić przeszłość za sobą. Łatwiej
żyć iluzją, że faktycznie jest zamkniętym rozdziałem niż stawić jej czoła.
Jednak ona i tak da o sobie znać, nawet jeśli miną długie lata wystawi rachunek
za to, co stało się kiedyś.
Pewne sprawy należy załatwić
osobiście. Irmina Łuczak tę zasadę z powodzeniem stosowała w życiu zawodowym, a
przełożenie jej na rodzimy grunt wydawało się pomysłem równie dobrym. Pogrzeb
matki miało zakończyć tę część przeszłości, jaka dała o sobie znać niespodziewanie
i ściągnęła ją do rodzinnej miejscowości po latach. Niestety rzeczywistość okazała
się bardziej skomplikowana niż mogła przypuszczać. Okazuje się, iż rodzicielka
potrafiła ją zaskoczyć zza grobu. Nie tego spodziewała się Irmina, lecz nie
takie rzeczy już widziała, więc i z niespodziewanym spadkiem da sobie radę.
Jednak czy mogła być przygotowana na sekrety bliskich, jakie uderzają ją
odłamkami roztrzaskanego obrazu, jaki miała przed oczami i przede wszystkim w pamięci?
Wizja szybkiego wyjazdu po uporządkowaniu tego, co pozostawiła matka rozpływa się
podobnie jak i poranne, bieszczadzka mgła. To, co z niej wyłania się nie jest
takie jak Irmina oczekiwała. Przed nią łamigłówka, w której role główne odgrywają
ludzi, jakich nie podejrzewała o tajemnice. Co zrobić z nieoczekiwanymi
informacjami, skutecznie burzącymi stabilną wizję własnej rodziny? Jak to wpłynie
na Irminę i pytanie co zrobi z wiedzą, jaka jest bardziej mroczna niż
ktokolwiek podejrzewa?!
Znowu to się stało. Przepadłam
podczas lektury najnowszej książki Izabeli Grabdy, nie po raz pierwszy i z
pewnością nie po raz ostatni. Na okładce powinno być ostrzeżenie "Grozi
zaczytaniem i utratą poczucia czasu!". Czy spodziewałam się takiej fabuły?
Nie. Czy jestem zaskoczona? Ogromnie. Oczywiście na plus i to ogromny. Jeśli lubicie
nieoczywiste historie, w jakich zwroty akcji następują naprawdę w najmniej
spodziewanych momentach to w „Odłamkach” będziecie mieli okazję odczuć to na
własnej, czytelniczej, skórze. To, co wydaje się być niezamkniętym, życiowym,
rozdziałem oraz rodzinnymi problemami, okazuje się dużo szerszą opowieścią,
sięgającą faktycznie przeszłości, lecz także niejednego sekretu. Te ostatnie
rzucają nowe światło na dawne zdarzenia, lecz również pokazują jak zmienia się
punkt widzenia w miarę ich poznawania. Gęsta sieć intryg oplata małą,
bieszczadzką, osadę oraz ich mieszkańców, a im głębiej główna bohaterka wchodzi
w tę gmatwaninę biznesowo-towarzyskich powiązań tym bardziej przekonuje się jak
mało wie o swoich najbliższych. Czy będzie w stanie z części prawdy,
niedopowiedzeń, kłamstw ułożyć rzeczywisty obraz sytuacji, w jakiej znalazła
się? Izabela Grabda łączy rodzinne, niepokojące, zagadki, przeszłość i
teraźniejszość oraz tajemnice, ukryte pod bieszczadzkimi strzechami w wielowątkową
historię, gdzie to, co jeszcze przed chwilą było pewne staje pod znakiem
zapytania i to niejednym. A co z finałem? Spodziewajcie się zupełnie
nieprzewidywalnego zakończenia, w jakim oczywistość z pewnością nie będzie miała
miejsca, za to przewrotność a i owszem.
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję Autorce
Nowość:
„Kucharz”
Piotr Chomczyński
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ona
zawsze jest, nawet jeśli wszystko wskazuje, iż to zdarzyło się „samo z siebie”.
Czasem trzeba sięgnąć głębiej i nie odrzucać tego, co wydaje się niemożliwym. Kiedy
już ją poznamy pojawia się pytanie dlaczego, bo jeszcze należy poznać okoliczności,
one wskazują co stało się, że teoria stała się praktyką i równocześnie źródłem
tego, co miało miejsce.
Przypadek nie tak często bywa nim,
zwłaszcza, gdy chodzi o czyjąś śmierć. W tym konkretnym przypadku wszystko
wskazuje na to, że tym razem jest to zamierzone działanie. Kolejna ofiara jest
kwestią czasu i to nieodległego jak przekonuje się policja. Pojawiające się
wątpliwości nie pomagają w dochodzeniu, jeśli potwierdzi się jedna z hipotez
śledczych to w Poznaniu pojawił się ktoś, tworzący nowe narkotyki. Jednak by to
udowodnić potrzeba czasu, a tego jak zawsze w takich sytuacjach jest zbyt mało.
Kryminolog Marcin Koch angażuje się w to śledztwo mocniej niż zazwyczaj. Do tej
pory jedynie był konsultantem, lecz tym razem intrygujące okoliczności oraz
zainteresowanie tą sprawą pewnej kobiety, sprawiają, iż zamierza dotrzeć do
prawdy bez względu na cenę. Jednak nie tak łatwo odkryć tajemnicę twórcy nowych
środków odurzających, zwanego w języku środowiska kucharzem. Doskonale
kamufluje się, a śmiertelne żniwo trwa. Każdy, kto zbliża się do prawdy zostaje
bezwzględnie usunięty. Marcin i Natalia nie zadawalają się prostymi
odpowiedziami, sprawdzają kolejne tropy i zaczyna do nich docierać, że może
chodzić o cos więcej niż sądzili. Jednak czy nie przeoczyli czegoś istotnego? W
tej rozgrywce stawka jest najwyższa.
Zbrodniczy eksperyment, u którego
źródeł jest jeden motyw, stary prawie jak świat, lecz wciąż aktualny. Jednak
nie tak łatwo go odkryć. Ktoś bardzo stara się, by nikt niepowołany nie wpadł na
trop, a co wydarzy się kiedy zostanie on zauważony i podąży się jego śladem?
Odpowiedź znajduje się w książce „Kucharz”, lecz okazuje wcale nie taka
oczywista jak mogłoby się wydawać. Jaka jest prawda i cena za jej poznanie? To
też znajdziemy w tej historii, wcale nie tak dalekiej jak mogłoby się wydawać.
Narkotyki wcale nie są tematem dotyczącym wąskiej grupy osób, wprost przeciwnie
i to uderza w nas, czytelników bardzo szybko. Coś jeszcze jest uwidocznione co
dociera dopiero po czasie. Piotr Chomczyński doskonale przełożył na fabularny
język detale kryminologii, dzięki temu „Kucharz” nabiera jeszcze mocniejszych
barw, dodających mu nie tylko autentyczności, co pozwalających dostrzec detale decydujące
często o sukcesie śledztwa. Ta książka ma też drugie dno, przeszłość, która
wcale nie jest zamkniętym rozdziałem, ona wciąż łączy się niewidzialnymi nićmi z
teraźniejszością. Ten, kto je dostrzeże zyskuje przewagę i może sterować kimś
jak marionetką. Pytanie tylko czy i sam nie jest w podobnej sytuacji?
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję:
Przedpremierowo:
„Przyjaciele na zabój”
Liz Lawson
Czy powiedzenie prawdy może być
synonimem zdrady? Czy w imię przyjaźni należy skłamać? Słowo przeciwko słowu, a
w jego centrum człowiek, który twierdzi, ze jest niewinny, lecz dowody świadczą
przeciwko niemu. A jeżeli wszystko wyglądało inaczej niż niektórzy myślą?
Czy jedna chwila potrafi zmienić całe
dotychczasowe życie? Grace i Jake wiedzą już, że tak. Dwa lata temu ona zeznawała
w procesie, on był oskarżonym. Długoletnia przyjaźń ich rodzin oraz jej,
Henry`iego i Ally stanęła pod potężnym znakiem zapytania. Dwa lata, jakie
minęły od skazania jedynie pozornie uspokoiły emocje, lecz kiedy okazuje się,
że Jake zostanie zwolniony z powodu błędów procesowych znowu dają o sobie znać.
Wyrok jednoznacznie wskazywał winnego, zresztą nie było żadnych wątpliwości.
Grace przecież na własne oczy widziała, a i policja miała dowody, na to, iż
właśnie on był mordercą. A jeśli prawda wygląda całkowicie inaczej? Ally i Henry są przekonani o niewinności Jake`a,
natomiast ich dawna przyjaciółka nie do końca jest już pewna ca faktycznie dostrzegła
tamtej nocy. Co więc pozostaje trójce, jakiej nikt nie wierzy? Policyjne
śledztwo jednoznacznie wskazało winnego i nikomu nie zależy by je wznowić, poza
oczywiście tymi, którzy nie chcą się zgodzić na niesprawiedliwość. Brak
zaufania i zranione uczucia mogą zniweczyć to, co nam czym im tak zależy.
Jeżeli mają rację to narażą się na niebezpieczeństwo, wtedy będą mogli liczyć
jedynie na siebie, przecież nie ufają tej, którą uważają za wroga…
Przyjaźń to czasem za mało, gdy
trzeba się zmierzyć z prawdą. Miłość również może nie udźwignąć jej ciężaru.
Zdrada zawsze boli i sprawia, że zaufanie znika w sekundzie. Co więc w sytuacji,
kiedy trzeba odsunąć od siebie to wszystko i zacząć wspólne dochodzenie? Bohaterowie
książki „Przyjaciele na zabój” mają za sobą zdradzone uczucie i zerwane
wieloletnią znajomość, przed sobą zmierzenie się z trudną przeszłością i
przyszłość kogoś, kto być może został niesłusznie oskarżony. Pytanie czy
faktycznie tak było nieustannie jest widoczne w tej historii. Z jednej strony
niezbite dowody, a z drugiej? Wiara w bliską osobę i pragnienie wyjaśnienia
zbrodni. Jeśli ktoś pomyśli, że kryminał gdzie w roli głównej są nastolatki nie
będzie miał zwyczajowego ciężaru gatunkowego jest w ogromnym błędzie. Liz
Lawson potrafiła przełożyć go na postacie młodsze wiekiem bez uszczerbku na
wymowie, a równocześnie pokazać inną perspektywę niż zazwyczaj. Młodsze
postacie nie są tu jedynie ozdobą dla dorosłych, wprost przeciwnie to one są w
samym centrum wydarzeń i co istotne także są siłą sprawczą. Czytelnicy także otrzymują
splot okoliczności, w którym jest konflikt pomiędzy ogółem i jednostkami, niezgadzającymi
się by uwierzyć w to, co inni uważają za prawdę i idącymi za głosem sumienia. Oczywiście
jest i dochodzenie, jakie do samego końca trzyma w napięciu, a którego finał
jest zaskakujący. Autorka postawiła na ciekawe połączenie, jakie dodaje jeszcze
intensywności czyli uczucie i przyjaźń poddane próbom, jakie tym bardziej wyrazisty
z uwagi na moment w życiu głównych bohaterów oraz ich wiek.
PREMIERA:
28.08.2025
Za możliwość przeczytania książki
Nowość:
„Za horyzontem zdarzeń – Druga szansa”
Katarzyna Fiołek
Czasem miłość to jednocześnie za mało
i za dużo. Nie ten czas, nie ten moment w życiu, ale właściwi ludzie, chociaż czy
gdyby spotkali się później lub wcześniej to wszystko wyglądałoby inaczej? A
może właśnie to była najodpowiedniejsza chwila, jedynie okoliczności im nie
sprzyjały?
W innym życiu Majka poznała smak
uczucia, jakie ze słodkiego i upajającego zmieniło się w niezwykle gorzkie.
Dawny bunt zmieniła w brak kompromisów, nie bo tak jest jej łatwiej, lecz
dzięki temu jakoś posklejała nie tylko swoje serce, lecz i samą siebie. Jednak
blizny przypominają sobie w najmniej spodziewanych momentach. Paweł kiedyś
kochał tak jak kocha się pierwszy raz, szaleńczo i bez patrzenia czasem na
konsekwencje. Problem w tym, że jednocześnie jego serce dzieliło dwie miłości.
Po latach zna cenę, jaką przyszło mu zapłacić, zresztą nie jedynie jemu. Majka
nie jest już tamtą dziewczyną, a i Paweł to tamten chłopak. Teraz to kobieta po
przejściach i mężczyzna z przeszłością, podobna pierwsze uczucie jest jedyne w
swoim rodzaju, jedni wspominają je z sentymentem i idą dalej swoją drogą,
drudzy przeklinają ją, lecz są i tacy, do których wraca w najmniej spodziewanej
chwili i karze stawić czoła dawnym błędom bez obietnicy jakiegokolwiek ciągu
dalszego. Czy tych dwoje będzie w stanie spojrzeć na siebie tak jak kiedyś i
przezwyciężyć to, co ich rozdzieliło? Czas nie zawsze leczy rany, ale
Bieszczady niekiedy tak…
Bieszczady od lat stanowiły punkt na
mapie gdzie znajdowały spokój zagubione dusze. Tutaj niejeden znalazł ciszę i
równowagę po życiowej burzy, wielu w końcu zobaczyło czyste niebo bez burzowych
chmur. Bohaterowie książek Katarzyny Fiołek stoją na rozdrożu, za nimi to, do
czego nie chcą wracać i od czego uciekli, przed nimi niewiadoma, a znajdują się
właśnie tam, gdzie mogą zebrać myśli i rozejrzeć się wokół siebie. Nie inaczej
jest w „Za horyzontem zdarzeń – Druga szansa”, lecz jak już autorka nas
przyzwyczaiła historia każdego człowieka jest inna, a za tym, co widzimy i
słyszymy, często kryje się coś zupełnie innego. Tym razem oblicze drugiej
szansy ma w sobie cichy dramatyzm, niewypowiedziany głośno, lecz wciąż
odbijający się echem w głowie i sercu. Ta książka wbija się drobnymi igiełkami
zaniepokojenia i dużymi strachu, gdzieś pomiędzy tym jest chwila obecna, w jakiej
krucha równowaga wciąż walczy o utrzymanie się na powierzchni. A do tego
wszystkiego motyw łączący przeszłość i przyszłość czyli miłość, z kategorii
tych pierwszych, dających przedsmak tego, co będzie i nie do końca ziszczonych
marzeń. Teraźniejszość, gdzie łączy się jedno i drugie niesie z sobą niespodzianki
i stawianie czoła demonom. Katarzyna Fiołek pisze tak, że opowieści spod jej
przysłowiowego pióra mocno wchodzą pod skórą już na samym wstępie i czujemy je
jeszcze długo po lekturze. Baśnie dla dużych dziewczyn? Jak najbardziej, lecz
jak najbardziej osadzone w naszych realiach, a magią są emocje, silne, pozostawiające
po sobie ślad nie tylko na książkowych postaciach, lecz także na czytelnikach.
książki
dziękuję:
Nowość:
„jeszcze bliżej”
Anna Kulawik
Wypada tak, a nie inaczej. W innym
przypadku trafi się na cenzurowane, będzie się wytykanym palcem i to w liczbie
mnogiej przez tych, którzy potrafią się lepiej maskować. A co jeśli w końcu dokona
się wyboru i po prostu wybierze siebie zamiast innych?
Ani tak jak zawsze, ani tak jak by się
chciało, bardziej inaczej niż zwykle. Do tego dodajmy zwykłą codzienność
kobiety, samodzielnej matki, przyjaciółki i człowieka, jaki właśnie próbuje
poukładać swoje życie od nowa. Na jedną osobę to aż nadto i Anita właśnie
przekonuje się na własnej skórze co to oznacza. Los bywa naprawdę złośliwym
bytem i w ramach „bonusu” jeszcze przypomina o przeszłości oraz daje wizję
przyszłości. Dominik i Artur, jeden był impulsem do zmian i życiowej rewolucji,
drugi jest obietnicą spokoju i po prostu tym idealnym, o jakim marzą kobiety.
Oczywiście jest też codzienność daleka od stabilizacji wciąż zaskakująca
dynamiką zmian. No cóż stabilizację Anita ma jak na razie za sobą, a co przed
sobą? Niełatwy wybór, gdzie obie opcje rodzaju męskiego gwarantują to, czego
pragnie Anita. Tak mniej więcej i to w tym samym czasie. Podobno od nadmiaru
głowa nie boli, ale… No właśnie ich dwóch, ona jedna oraz jeszcze jedna odsłona
tego, co wypada, a co nie lub raczej odpowiedzi na pytanie czego Anita chce i
czy jest gotowa zaryzykować jeszcze raz.
Podobno czas leczy rany i wygładza
wspomnienia. No cóż w teorii być może, za to w praktyce bywa z tym różnie.
Bohaterka „jeszcze bliżej” właśnie na własnym przykładzie sprawdza jedno i
drugie. Jej historia to prawdziwa sinusoida, z kategorii tych, które śledzimy
od pierwszej do ostatniej kartki i kibicujemy, chociaż bywa, że wybory, których
dokonuje wypychają nas ze strefy komfortu. Jednak i tak strona za stroną jesteśmy
ciekawi jaką drogę wybierze. Anna Kulawik nie pisze słodkiej opowiastki w
hollywoodzkim stylu, nie ta postać i nie po tym, co już za nią, a co rysuje się
na horyzoncie? Nowe decyzje, do których trzeba dojrzeć albo do jakich popchną
inni, nie zawsze świadomi. W czasie lektury rozumienie tytułu „jeszcze bliżej” zmienia
się, tak jak i nasze spojrzenie na bohaterów. Anna Kulawik pisze śmiało i bez
niedopowiedzeń, w tej książce widzimy co dzieje się gdy „nie wypada” krok po
kroku zastępujemy tym, czego naprawdę chcemy, nawet jeśli przychodzi za
zapłacić wysoką cenę, chociaż czy za zgadzanie się z innymi wbrew sobie nie
płacimy jeszcze wyższej? To ostatnie też dostrzeżemy i to w najmniej
spodziewanej chwili, bo wielu żyje w ten sposób, chociaż tylko niektórzy mają
okazję albo są na tyle odważni by zejść z utartej ścieżki i wybrać siebie zamiast
innych.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: