„W
niemieckim domu”
Annette Hess
Zło nie
rodzi się samo z siebie, nie przychodzi z niewiadomego kierunku, nie dotyczy
jedynie nieznajomych. Ono ma często twarz bliskiego człowieka, kogoś kto uważa
się za przyzwoitego i dobrego człowieka, a jedynie znalazł się w niewłaściwym
miejscu
i nieodpowiednim czasie. Wymówek dlaczego porwało ludzi za sobą jest tyle ile tych, którzy mu uległo, niekiedy wystarczy odwrócić głowę, nie stanąć w obronie lub prostu wykonać rozkaz albo zachować milczenie, schylając głowę i wbijając wzrok w ziemię.
i nieodpowiednim czasie. Wymówek dlaczego porwało ludzi za sobą jest tyle ile tych, którzy mu uległo, niekiedy wystarczy odwrócić głowę, nie stanąć w obronie lub prostu wykonać rozkaz albo zachować milczenie, schylając głowę i wbijając wzrok w ziemię.
Jeszcze
chwila i Ewa będzie mogła się nazwać narzeczoną, ten moment jest dla niej
ważny, może najważniejszy w dotychczasowym życiu. Przyszłość jawi się młodej
kobiecie nadzwyczaj korzystnie, a wszelkie rozterki spychane są w jak
najgłębsze zakamarki serca i umysłu. Nowe zlecenie w pracy nie wydaje się
wyróżniać niczym nadzwyczajnym, po prostu kolejne tłumaczenie, ale tak jest
tylko do momentu gdy dochodzi do pierwszej translacji. Jak to możliwe, że
dziewczyna nic nie wie o tym, co działo się zaledwie kilkanaście lat temu? Sama
była małym dzieckiem, lecz jej rodzice i siostra powinni pamiętać, nie mogli
zapomnieć. Jednak otaczają się murem milczenia kiedy pada słowo wojna, obozy,
przecież to niemożliwe. Zresztą w podobny sposób reaguje więcej osób, a słowa
tłumaczone na sali sądowej zaczynają podkopywać pewność Ewy. Dlaczego w jej
domu nikt o tym nie mówił, a teraz zbywa się ją hasłami, iż to przeszłość i
każą dziewczynie skupić się na przyszłości czyli narzeczonym? On powinien być w
centrum zainteresowania oraz rodzina, nie jakiś proces i ludzie wspominający
jakieś dawne zdarzenia, może je sobie wymyślili lub wyolbrzymiają swoje
krzywdy, jeśli oczywiście w ogóle zostały wyrządzone. Determinacja tłumaczki
wydaje się czymś co drażni bliskich, lecz czy można zapomnieć o usłyszanych
słowach? Jaka będzie cena za pragnienie poznania prawdy? Czy warto do niej
dążyć? W końcu czym jest zło?
Temat
Drugiej Wojny Światowej dla wielu wydaje się rozdziałem zamkniętym,
niepotrzebnie wciąż przypominanym, przecież to już historia, która dodatkowo
kojarzy z szkolnymi zajęciami. Tyle już w tym temacie napisano, powiedziano,
nakręcono filmów, seriali, zrealizowano programów dokumentalnych, każdy punkt
widzenia został poruszony, więc czy kolejna powieść może przynieść coś nowego?
Annette Hess odpowiada na to pytanie na każdej stronie, raz wprost, a raz
sugestywnymi obrazami ubranymi w słowa. „W niemieckim domu” dramat wojenny
zostaje „odkryty” po latach, dokładnie po osiemnastu, tyle bowiem minęło od
jego zakończenia, dla nas w dwudziestym pierwszym wieku to „jedynie”, dla
bohaterów to „już” osiemnaście lat. W ciągu tego okresu zbudowali swoją
egzystencję, a nawet siebie, na nowo, jedni na kłamstwie i tragedii innych,
drudzy pomimo okrucieństwa jakiego doświadczyli. Wśród obu grup są ludzie
walczący o to, by nie zapomniano i sprawiedliwość doszła do głosu. Zbrodnie
sprzed lat wydają się oczywiste, lecz gdy przychodzi się z nimi zmierzyć,
stanąć twarzą w twarz z ofiarami i prawdą, jaka była do tej pory przemilczana,
zapomniana, po raz kolejny zło pokazuje swoje oblicza i wcale nie są to te
jakich się spodziewamy. Annette Hess w każdej postaci oddała jeden z odcieni
tego, co było i dróg prowadzących do bestialstwa, pokazała także, że wcale nie
jest to rozdział gdzie wybrzmiało ostatnie zdanie. Odarcie ze złudzeń,
stawienie czoła prawdzie ukrytej pod milczeniem, próby poradzenia sobie z rzeczywistością,
w jakiej większość lub wszystko zostało zbudowane na kłamstwie autorka
przedstawiła brutalnie szczerze. „W niemieckim domu” kaci mają postać nie
ubraną w mundur SS z runami, ale w zwykły garnitur, spodnie i sweter, kuchenny
fartuch, a ich fizjonomie zaskakują znajomymi rysami. Od tego widoku można
uciec przez odwrócenie głowy, pogrążenie się w własnych sprawach, powiedzenie
sobie, że przecież to zrobili oni, nie my, lecz niektórzy podążają odmienną
ścieżką, chociaż za to płaci wysoką cenę, taką, jaką kiedyś odważyli się
ponieść nieliczni.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję