Patronacka recenzja
przedpremierowa:
„Gdzie jest moja żona?”
Anna Matusiak
Czy prawda jest tylko
jedna? Wydawałoby się, że odpowiedź jest bardzo łatwa i prosta, lecz po chwili
zastanowienia czasem pojawia się ale… No właśnie co jeśli jest więcej niż
jedna? Jak to możliwe? Patrząc w tym samym kierunki kilka osób może dostrzec co
innego, a od tego już krok by widziane obrazy różniły się, tak samo właśnie
jest z prawdą…
Małżeństwo Vincenta i
Elżbiety było idealne. Różnica wieku małżonkom nie przeszkadzała, chociaż nie
wszyscy ją akceptowali. Jednak czy zdanie innych jest aż tak istotne jeśli
dwoje ludzi łączy szczere uczucie? Kolejne lat wspólnego życia stały pod
znakiem szczęścia, aż do pewnego momentu, który przyniósł diametralną zmianę. Nagle
Elżbieta znika, a niedługo potem rozpoczyna się dramatyczna walka z czasem.
Porwanie. Jedno słowo za jakim kryje się lęk o najbliższą osobę, niepewność co
powinno się zrobić oraz jedna, wielka i przerażająca niewiadoma. Żądania
porywaczy nie są małe, ale najważniejsza jest ukochana kobieta. Pieniądze są
jedynie środkiem by ją odzyskać. Jeden z policjantów angażuje się śledztwo, nie
jest ono pierwszym w jego karierze, lecz to jest bardzo skomplikowane, a on nie
poddaje się w próbach odzyskania porwanej kobiety. Co dzieje się z Elżbietą?
Dlaczego wciąż nie ma efektów pracy policji i wysiłków Vincenta? Zrozpaczony
mąż, porwana żona, zdeterminowany policjant. Jaki będzie finał tej sprawy?
Szczęśliwy czy takiego, którego nikt nie bierze pod uwagę?
Jaka jest prawda? Trzy
punkty widzenia. Troje ludzi. Życie przed i po oraz to, co działo się pomiędzy
tymi dwoma przedziałami czasowymi. Pierwszoosobowa narracja daje bezpośredni
wgląd w sytuację. Czytelnik dokładnie wie, co odczuwają bohaterowie i jakie
kroki podejmują. Widoczna jest spirala emocji, wciąż nakręcana przez wydarzenia
jakie mają miejsce. Odczuwalny jest strach, coraz mocniejszy, odbierający
nadzieję, dramatyczna walka o ukochaną osobę i bezsilność gdy nie widać
jakichkolwiek efektów. „Gdzie jest moja żona?” nie da się czytać spokojnie
przewracając strony, odczucia postaci udzielają się czytającym, dochodzeniowa
zagadka coraz mocniej intryguje, padają kolejne pytania – wprost i między
wierszami. Anna Matusiak po mistrzowsku steruje emocjami, napięcie kumuluje się
aż do punktu gdy musi w końcu pokazać swoją destrukcyjną siłę. Jednak to tylko
jeden z wielu elementów, składających się na niesamowitą fabułę, daleką od
oczywistości i stawiającą niejedno pod znakiem zapytania, te skłaniają się do
zastanowienia się co było i jest niezaprzeczalnym faktem, a co jedynie
kłamstwem. Jeśli wszystko przebiegło inaczej niż byliśmy pewni? Prawda niekiedy
komplikuje to, co uważano za jednoznaczne i niezaprzeczalne.