„Historia
Adeli”
Magdalena
Knedler
Czy
da się zamknąć jeden rozdział życia w dwóch walizkach i rozpocząć nowy z daleka
od miejsca, które było domem przez lata? Nie tak po prostu, ale z dnia na dzień
i z przekonaniem, że nie ma innej drogi? W takiej sytuacji niczego nie można
być pewnym, każdy kolejny krok wcale nie bywa łatwiejszy, ale nie ma już
odwrotu, chociaż co i rusz patrzy się za siebie. Gdzieś z oddali falami
nadchodzą wspomnienia, przypominające to co było, ale niestety już stało się
przeszłością …
Za
sobą miała słoneczną, nadmorską Sperlongę, przed sobą zakorkowany, zimowy,
Wrocław. Dlaczego Adela opuściła gościnne południowe miasteczko i wybrała
właśnie tę porę na zmianę w swoim życiu? Tego nie wie nikt poza nią samą, czy
komuś uda się poznać co stoi za tą decyzją? Nie wiadomo, jedno jest pewne
kobieta na śliskim, wrocławskim, bruku rozpoczyna nowy etap w życiu, chociaż
może właśnie kończy poprzedni? Jakaś tajemnica towarzyszy jej niczym cień,
dodając wszystkiemu co robi dodatkowego znaczenia. Wrocław ma w sobie wiele
uroku, a kiedy zaczyna się dostrzegać lub przypominać jego niepowtarzalny urok
niektóre sprawy stają się prostsze, również w ludziach zaczyna się zauważać to
czego sami nie widzą lub nie chcą dostrzec. Adela chciała zrobić coś dobrego
dla innych, bezinteresownie, co było tego powodem? Gdy nie wie się jak pomóc
sobie samemu otwarcie się na problemy otoczenia wydaje się wspaniałym pomysłem,
lecz czy jest to lek na wszystkie rany?
Zaszufladkować
książkę nie jest trudno, ta jest romansem, tamta kryminałem, a kolejna to
obyczajowa ze szczyptą tajemnic. Jednak czasem trafia się lektura, która niesie
z sobą ogromna dawką emocji, skłania do refleksji co i rusz, zaraz potem
wywołując uśmiech, by za moment jej słowa zwilżyły oczy. Przypisać „Historię
Adeli” do jednej kategorii byłoby jak włożeniem pięknego zdjęcia tak by
pasowało w grube ramy, podkreślające jedynie, że coś ważnego zostało pominięte.
Magdalena Knedler oddała w ręce swoich czytelników niesamowitą powieść szybko
kruszącą obojętność, wciągającą w losy bohaterów, a wraz z kolejnymi stronami
coraz bardziej kuszącą tajemnicami oraz możliwymi scenariuszami ich
rozwiązania. Książce tej towarzyszy wprost mistrzowsko oddana zaduma, smutek,
radość, każde z nich przeplata się z pozostałymi tworząc niezwykłą uczuciową
mozaikę, w której bohaterowie próbują się odnaleźć oraz stworzyć na nowo swoją
przyszłość. Nim czytelnicy poznają wszystkie jej elementy przyjdzie im spotkać
zwyczajnie niezwyczajnych ludzi oraz niezwykłe historie, kryjące się za ich
sylwetkami dostrzeganymi przez nielicznych. Słoneczna Sperlonga i mroźny
Wrocław, oba miejsca dzieli setki kilometrów i łączy postać tytułowej Adeli,
kobiety noszącej w sobie pewien sekret i pragnącej zrobić jedna dobrą rzecz.
Czy jej się uda? Na to pytanie odpowiedź jest gdzieś w książce, ale wraz z zagłębianiem się
w lekturę niejeden znak zapytania się pojawi i nim wyjaśni się co się za nim
kryje, zaintrygowanie będzie rosło. Czytelnicy dostają rzadko spotykaną szansę
by towarzyszyć ludziom, próbującymi z okruchów przeszłości stworzyć przyszłość
lepszą nie dla siebie, ale dla innych i jednocześnie znaleźć miejsce dla swojej
osoby. „Historia Adeli” nie ma szybkiej akcji, spektakularnych zwrotów w
fabule, istotą tej powieści są ludzie, decyzje oraz ich skutki, czasem
odbijające się echem przez dekady. Magdalena Knedler mistrzowsko poprowadziła
swoich bohaterów przez najtrudniejsze życiowe meandry, oddając całą gamę emocji
z zachowaniem głębi i wagi. Wiele symboli kryje się za poszczególnymi
postaciami, a zapowiedzią jest minimalistyczna, lecz i jednocześnie skłaniająca
już na wstępie do zastanowienia się okładka, znaczenie jakiej w pełni przemawia
gdy „Historia Adeli” zostanie poznana.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję