Jordi Sierra I Fabra
Kryminały z gatunku noir kojarzą się z samotnym detektywem, femme fatale, zagadką, której rozwiązania nikt inny nie chce się podjąć i cieniem zdrady, czającym się tuż obok. Nieodłącznym dodatkiem jest szklaneczka whisky, dymiący papieros i kapelusz fedora oraz kłopoty, będące chlebem powszednim głównego bohatera. Czasem jednak zamiast takich rekwizytów i postaci pojawia się ktoś wydawałoby się całkowicie nie pasujący do tego schematu, ale to jedynie pozory. Pod nimi kryje się najprawdziwszy detektyw, a jego osoba stanowi oś historii w jakiej dominuje czerń oraz szarość, czasem da się zauważyć biel, nie olśniewająca, lecz o wiele od niej prawdziwszą.
Zło ma konkretną twarz, wcale nie nieznaną, wprost przeciwnie doskonale rozpoznawalną. Nie kryje się po kątach, jest w samym centrum wydarzeń, inicjuje je i steruje nimi, ludzka krzywda, cierpienie i ból nie liczą się w ogóle, chyba, że służą osiągnięciu celów. Miquel Mascarell pozbył się złudzeń dawno, najpierw praca odkrywała przed nim mroczną stronę egzystencji i jego ukochanej Barcelony, a później znalazł się pod kołami historii, pozostawiającej na drodze, po której poruszała się, tysiące ofiar zbrodniczej idei. Czego może pragnąć jeszcze człowiek nie bojący się śmierci, ponieważ już wygrał z nią nieraz? Spokoju? Bliskości innej osoby? Niczego? Bowiem co może zaoferować los komuś, kto to czuje się przegranym? Były komisarz stara się żyć dniem dzisiejszym, przeszłości nie da się jednak wymazać, ta wciąż powraca i przypomina o tym co było i wcale nie odeszło. Zresztą jak o tym wszystkim zapomnieć gdy zewsząd atakuje propaganda Franco i jego zauszników? Mascarell stara się być tu i teraz, ale ktoś doskonale wie kim był i jest, policjantem się nie przestaje być, gdy odbiera się komuś odznakę i wdeptuje jego dumę w ziemię. Nowa zagadka wcale nie jest namiastką normalności, stanowi raczej groźbę odebrania resztek ocalonej godności dwójce wojenno-życiowych rozbitków. Wydaje się z pozoru łatwa i nierozwiązywalna, sprzeczna z tym co dzieje w Hiszpanii i jednocześnie stanowiąca przebłysk normalnych emocji. Jednak co wie o ludzkich uczuciach ktoś taki jak Saez? Raczej jest on żywym symbolem tego z czym przegrał dawny policjant. Ale pewnych propozycji nie można odrzucić, szczególnie kiedy jest się odpowiedzialnym za więcej niż jedno, własne, istnienie. No i pozostaje jeszcze mroczny urok tego, co nieodkryte ...
Słowo NIE nie może zostać wypowiedziane, TAK oznacza rozpoczęcie rozgrywki, w jakiej wiadomo, że karty są znaczone, a nieczyste rozgrywki na pewno będą stosowane. Jak wygrać kiedy z wynik z góry wydaje się przesądzony? Miguel Mascarell dokonał już niemożliwego, u swego boku ma kogoś, kto również wie co oznacza ból i poniżenie. Czy zlecona sprawa warta jest zaryzykowania z trudem zdobytej iluzji normalności? Gdzie szukać wskazówek do jej rozwiązania? Te kilka poszlak i jeden niezaprzeczalny fakt wydają się zbyt kruchymi podstawami dochodzenia, szczególnie kiedy szaleje faszystowski terror, a prawda zdaje się być jedynie powodem do prześladowań. Ale kiedy detektyw raz pochwyci trop zrobi wszystko by go nie stracić.
Kręte uliczki, październikowe słonce, pięć dni, Barcelona w końcu lat czterdziestych i troje ludzi, związanych wydarzeniami z przeszłości oraz zagadką, której rozwiązanie zdecyduje o przyszłości. Kłamstwa, złudzenia, utracone marzenia i półprawdy, malują tło na jakim rozgrywa się śledztwo wydające niemożliwe do dokończenia. Bohaterowie nie mają złudzeń, autor jednak odkrywa przed czytelnikiem ich głęboko skrywaną tajemnicę - nadzieję wciąż tlącą się w sercach i umysłach, wbrew złu, jakie zostawiło w nich głęboki ślad. "Pięć w dni październiku" to kryminał, w jakim nie ma brawurowych pościgów, efektownych strzelanin, w zamian za to jest rzetelne rozwiązywana kryminalna zagadka, wyciąganie właściwych wniosków z pozostałości po poszlakach oraz śledztwo, otaczające wszystkich swymi nitkami. Postać samego detektywa nie odgrywającego ostatniego sprawiedliwego, lecz w rzeczywistości nim będącego, doskonale wpisuje się w czarno-szary klimat historii, gdzie dobro wydaje się stać na z góry straconej pozycji. Książka Jordi Sierra I Fabry nie daje prostych odpowiedzi, zadaje za to trudne pytania, ponadczasowe i wciąż aktualne. Fabuła wciąga, nie pozwala się oderwać, nieprzewidywalna i zaskakująca do samego końca, sprawia, że gdy kończy się piąty dzień, chce się poznać dalsze losy Miquela Mascarella, jednego z ostatnich wielkich detektywów.
Za możliwość przeczytania książki
Dziękuję
wyd. Albatros