Przedpremierowo:
„Wschodnie świata”
Brittainy C. Cherry
Jakie znaczenie może mieć jedno spotkanie? Zwłaszcza takie, po którym nie ma następnego? Zdaje się, iż nic nie znaczyło. Jednak kiedy przynosi z sobą niezapomniane wspomnienia, prędzej czy później da znać jak istotne było i wbrew pozorom nie jest tylko elementem przeszłości.
Tamta noc była szalona, impreza halloweenowa, jak zawsze tłum ludzi, mniej lub bardziej nieznajomych, przypadkowe twarze i miejsce również w podobnym charakterze. Przypadkowa znajomość, taka na chwilę, a konkretnie na kilka godzin, po jakiej ślad powinien z pamięci zniknąć równie szybko. Ale Connor i Aaliyah wciąż pamiętają ten wspólnie spędzony czas. Nie wiedzą o sobie prawie nic, lecz ogromne wrażenie jakie zrobili na sobie nawzajem wcale nie zbladło. Lata mijają, ich drogi znowu krzyżują się w najmniej spodziewanym momencie, tym razem poznają prawdę o sobie, lecz czy całą? On intryguje cały Nowy Jork, ona ma odkryć na łamach czasopisma kim jest najbardziej apetyczny kąsek na rynku matrymonialnym Wielkiego Jabłka. Zadanie wcale nie tak łatwe, bo z Connorem Roe liczą się wszyscy, jego legenda wcale nie jest przesadzona, no i trudno mu się oprzeć, temu ostatniemu Aaliyah nie zaprzecza, chociaż jest zakochana w kimś innym. Ale wciąż ma w pamięci tamto halloween, nieznajomego i wieczór, jaki przyniósł z sobą coś zupełnie innego niż oczekiwała. Teraz powinna skupić się na wywiadzie, nie z mężczyzną z przeszłości, lecz kimś realnym, potężnym i … wciąż nie pozwalającym o sobie zapomnieć. Zresztą i Roe pamięta doskonale dziewczynę przebraną za Czerwonego Kapturka, co zrobi gdy ona będzie tak blisko, a nie jedynie wspomnieniem?
Dwoje nieznajomych, potem kolejne spotkanie, zdawałoby się, że nadeszło ono zbyt późno i stracono szansę na coś więcej. „Wschodnie światła” jednak nie są opowieścią „o tym, co by było gdyby”, wprost przeciwnie, gdyż jest przecież obecny moment, dający okazję bohaterom na skonfrontowanie swoich wyobrażeń z rzeczywistością. Ta ostatnia przynosi z sobą sekrety, niedopowiedzenia i poczucie, iż na pewne sprawy już jest za późno, ale czy tak jest faktycznie? Autorka postarała się by nie tylko postacie były niepewne, ale czytelnicy także, jak może rozwinąć się historia Connora i Aaliyah kiedy zdaje się, że o jedną osobę za dużo. Pozostaje jeszcze przyjaźń, mająca za fundament wspólnie spędzone chwile kiedyś i w teraźniejszości. Brittainy C. Cherry nie przyśpiesza akcji, pozwala wybrzmieć wątpliwościom, daje czas na przekonanie się o uczuciach, ale również przypomina jak niewiele potrzeba by stracić kogoś bliskiego. Przeznaczenie, los albo zwykły zbieg okoliczności rzadko kiedy ponawiają swoją ofertę, w „Wschodnich światłach” czytający widzą co oznacza wahanie, robienie kroku wstecz, lęk przed zranieniem i jak łatwo zranić kogoś oraz siebie brakiem wiary w miłość.