Nowość:
„Grzechót”
Maciej Lewandowski
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Zawsze gdzieś tkwi powód, ale dostrzegany bywa czasem zbyt późno. Podobnie jest ze złem, samo z siebie nie powstaje, gdzieś ma swoje źródło. Jednak zauważany jest zbyt często gdy już czuje się pewnie i nie kryje się ze swoją obecnością.
Co by
było gdyby Jakub nie wszedł do zaniedbanego ogrodu sąsiada? Nie wziąłby czegoś,
co nie należało do niego i szybko straciło swój kuszący urok? Cena, jaką
zapłaci za ten nierozważny krok jest dużo większa niż mógłby pomyśleć. Wystarczyła
odrobina krwi by zbudziło się coś, co czekało by znowu o sobie przypomnieć.
Pamięć ludzka nie do końca jest tak zawodna jak się wydaje, ale to, co w niej zostaje nie oddaje w pełni z czym
przyjdzie się zmierzyć Kubie i nie jedynie jemu. Coś zaczyna o sobie przypominać,
nie pozwala zapomnieć o sobie i żyć tak jak do tej pory temu, kto nieświadomie
pomógł bestii wydostać się z letargu. Czy powtarzane od pokoleń mity mogą być
prawdziwe? A jeśli tak to w jaki sposób można pokonać zło? Podobno w legendach
kryje się ziarno prawdy, tyle, że w tych, których właśnie jest uczestnikiem
Kuba ma postać koszmaru i to nie sennego, lecz bardzo rzeczywistego. Czy komuś
uda się pokonać to, co przywozi z sobą czarna wołga?
Sugestywna okładka.
Historia, która budzi gęsią skórkę już na samym początku. Następnie rozwinięcie
akcji. No i oczywiście finał. Do tego oczywiście klimat, jedynej w swoim rodzaju
grozy, wpełzającej pod skórę prawie od razu i powodujący gęsią skórkę jeszcze
długo po zakończeniu czytania. „Grzechót” wcale nie jest tytułem na wyrost,
gdyż od samego początku coś daje znać o sobie i ani na moment nie cichnie,
wprost przeciwnie narasta. Jednak to nie wszystko, do tego trzeba jeszcze dodać
wątek przygodowy oraz oczywiście cień legend miejskich i nie tylko,
podkreślający główny motyw. Mogłoby się wydawać, że tam gdzie bohaterami są
młodsi wiekiem rozmyje się atmosfera napięcia i koszmaru. Nic bardziej mylnego.
Marcin Lewandowski odwołuje się do naszych lęków jeszcze z czasów dzieciństwa, różnorodnych
zasłyszanych opowieściach, jakich nie powinniśmy słyszeć oraz całej gamy
ostrzeżeń kiedy nie słuchaliśmy dorosłych. „Grzechót” to, coś więcej niż suma
wszystkich dawnych strachów i mitów oraz tych jak najbardziej teraźniejszych
odczuwanych bez względu na wiek. Nie lubię porównywać autorów do siebie, ale
czytając najnowszą książkę Marcina Lewandowskiego otrzymujemy lekturę na równie
z mistrzami grozy i nie tylko. Odnajdujemy nastrój horroru, urban fantasy, po
części również gotyckość czyli to, co sprawia, że wprost pochłaniamy książkę.