Patronat
Przedpremierowo:
„Zawód Spadkobierca”
Katarzyna Kowalewska
Zawód wyuczony, zawód wykonywany, zawód oczekiwany. Jeszcze można by z pewnością kilka przymiotników mu przypisać, ale co gdy zbiegiem okoliczności lub też całkowicie zamierzenie zostajemy wybrani na jedyne w swoim rodzaju stanowisko … spadkobiercy? Kwalifikacje oczywiście trzeba mieć odpowiednie, nie każdym im sprosta, ale jeżeli już zostanie się wybranym to … no właśnie dopiero zabawa się zaczyna i to z kategorii tych całkowicie nieprzewidywalnych.
Do
dobrych rzeczy człowiek szybko się przyzwyczaja, czasem do tych gorszych
również, w końcu trzeba jakoś żyć. Maciek wie o
tym doskonale, więc swoją pracę szanuje, pozwala mu ona jakby nie było
na spokojną egzystencję. Oczywiście bywało w niej lepiej, lecz jak wiadomo, może
i być jeszcze gorzej. A gdyby tak pokusić się o polepszenie warunków?
Z pewnością jest to możliwe, zwłaszcza jeśli ma się takiego przyjaciela jak
Mariusz, zwany Mariem, który chętnie służy radą i pomocą, tą fizyczną również.
Co więc pozostaje? Jedynie upomnienie się o swoje prawa czyli spadek, zawód
przecież zobowiązuje, czyż nie? Kto jak nie spadkobierca będzie w stanie
poradzić sobie z amerykańską gałęzią rodu? No właśnie nikt inny oprócz Maćka
oraz jego oddanej straży przybocznej! Czy wiedzą na co porywają się? No cóż nie
brakuje im zapału, a i cel zacny, więc spadkiem będą się cieszyć niebawem.
Pozostaje im tylko stawić czoła rodzinnym tajemnicom, postawić się tym i owym,
niekiedy zastosować sztukę przetrwania i przede wszystkim zmierzyć się z reminiscencjami
lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Za dużo jak na nich? Ależ skąd!
Właściwe osoby w nie do końca fortunnych okolicznościach są w stanie wiele zdziałać,
zwłaszcza, iż motywację mają jak mało który spadkobierca! Cała reszta to
kwestie techniczne, pełne pułapek i familijnych sekretów, jakich Maciek, Mario
oraz reszta grupy wsparcia nie spodziewają się, lecz od czego improwizacja i
szczera wola przetrwania?
Nie ma jak dobra komedia z gatunku łotrzykowskiego, z lekką nutą sensacji oraz dawką nostalgii. Katarzyna Kowalewska wywiązała się z napisania takiej właśnie historii więcej niż wzorowo, dzięki czemu czytelnicy otrzymują doskonałą wprost dawkę humoru i dorównującą mu fabułę, wciągającą bezpowrotnie i nieodkładalną aż do samego finału i to jakiego. Jeżeli lubicie śmiech, nieprzewidywalne zwroty akcji oraz postacie całkowicie nieszablonowe, nieginące w tłumie, które zawsze i wszędzie potrafiące wpaść w kłopoty i z nich wykaraskać się w całkowicie nowatorski sposób, to „Zawód Spadkobierca” z pewnością będzie dla Was. Autorka zapewnia czytelnikom lekturę, obfitującą w zabawne sytuacje, zagadkowe perypetie oraz wątki, intrygujące i zabawne jednocześnie, z dużą dozą niepewności jak potoczą się dalej. Sam tytuł już zapowiada co może być motywem, ale to, co ma miejsce dalej jest znacznie ciekawsze i staje się podróżą do kolorowej i jedynej w swoim rodzaju przeszłości, jaka okazuje się być wciąż jak najbardziej aktualna oraz niesamowicie zaskakująca. Katarzyna Kowalewska połączyła komediowość z szelmowski urok, dorzucając rodową szaradę oraz bohaterów w konwencji sowizdrzalskiej, co sprawia, że „Zawód Spadkobierca” czyta się szybko, bez zbędnych przerw i z uśmiechem, kibicując poczynaniom Maćka i spółki.
Premiera:
20.04.2023
Ta premiera na pewno zainteresuje wielu czytelników.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę w poprzednim wydaniu. Jest świetna!
OdpowiedzUsuńMam na książkę wielką ochotę!
OdpowiedzUsuńMyślę, że z ciekawości mogłabym po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńMoże zabiorę ze sobą tę książkę na najbliższy weekendowy wyjazd :)
OdpowiedzUsuńTytuł całkowicie mnie kupił ;) Zastanawiam się, czemu na okładce jest kura? Komedia z gatunku łotrzykowskiego brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuń