Strony

poniedziałek, 25 listopada 2024

Bieszczadzka szansa

Przedpremierowo:

„Zabiorę cię do domu”

Katarzyna Fiołek


Jakie miejsce jest najlepszego, gdy się pragnie zapomnieć, przynajmniej na trochę, o tym, co miało miejsce i bardzo zraniło? Nasuwa się jeden z kierunków, gdzie niejeden już uciekł albo mówiąc potocznie wszystko rzucił i wyjechał. Ale czy taki krok zda egzamin? Pewna odpowiedź zyska tylko w jeden sposób. Pozostaje, więc ustawić GPS na Bieszczady!

Spokój bywa naprawdę niedoceniany i jego naprawdę pragnie zaznać Ida. Pensjonat w pobliżu Wetliny nadaje się do tego celu doskonale, a przynajmniej tak zakłada. Bliskość przyrody, bieszczadzkie szlaki na wyciagnięcie ręki i przemili gospodarze. Czego chcieć więcej? No właśnie tego pierwszego – spokoju, a powodem tego jest pewien przewodnik górski i w ogóle człowiek wielu talentów, a zwłaszcza jednego – doprowadzania nowego gościa do wściekłości, ale tez dość niecodziennych przemyśleń. Czy ta znajomość skazana jest jedynie na darcie kotów? No cóż zaczęła się dość niefortunnie, oczywiście z winy Jakuba, lecz Ida musi przyznać się samej sobie, że trudno o nim zapomnieć. Co więc pozostaje? A może tak dać sobie drugą szansę i to właśnie z pomocą faceta, który docenia jej gustu literackiego, lecz nadrabia to czymś innym? Czyżby tam gdzie wielu widzi koniec oni dostrzegli początek? Pytanie tylko czego? Letniego romansu czy …

Druga książka i książka o dawaniu sobie drugiej szansy. Takiemu wyzwaniu wcale nie jest tak łatwo sprostać, zwłaszcza, kiedy debiut zawiesił poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko. Katarzyna Fiołek podjęła wyzwanie i okazało się, że spod jej pióra albo raczej klawiatury wyszła równie dobra historia. Humor, emocje, niedopowiedzenia i Bieszczady, to wcale nie za mało, a w sam raz, by czytelnik przeniósł się w piękne okoliczności przyrody, stanowiące idealne tło dla bohaterów. Pierwszoplanowi i drugoplanowi zapadają w pamięć, a ich watki ciekawie zazębiają się. Oczywiście w samym centrum są uczuciowe rozterki, jakim towarzyszą dowcipne dialogi i słowne utarczki. Dzięki temu nawet nie spostrzeżemy jak szybko mija czas na lekturze. Chemia pomiędzy postaciami nie jest jednowymiarowa albo z gatunku przesłodzonych, jest w niej miejsce na napięcie, zagubieni i zawahanie, czyli wszystko to, co zdarza się również w prawdziwym życiu. „Zabiorę cię do domu” pozwala na naprawdę miłe spędzenie czasu z interesująca książką, która z pewnością sprawdzi się, jako lektura do jakiej wraca się kiedy chce się odciąć od codzienności.


      

 Premiera:

27.11.2024

                                            Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

piątek, 22 listopada 2024

Taniec z mrocznymi cieniami

Patronat:

„Tańcząc z cieniami”

Karol Fitrzyk

 

Pewnych sił nie należy prowokować. Nawet, jeśli jest się pewnym, że nie mogą skrzywdzić to jedynie subiektywne przekonanie, a nie obiektywna prawda. Zresztą ta ostatnia może nieprzyjemnie zaskoczyć i to w najmniej spodziewanym momencie. Zbudzone zło nie tak łatwo pokonać i nie powinno się go nie doceniać…

 

Niektórym okazjom powinno się podziękować i jak najszybciej zapomnieć o nich. Ernest z Nikolą oraz dwoma kolegami interesują się paranormalnymi zjawiskami. Na swoim kanale internetowym prezentują owoce swoich niecodziennych śledztw. Niejednokrotnie już spotkali się z niewytłumaczalnymi zjawiskami, chociaż dla nich są one zrozumiałe. Tym razem jednak spotykają się z nieoczekiwaną propozycją, której skutki wydają się im znane, chociaż czy tak będzie? Czy nie lepiej zrobić krok w tył i odejść zamiast pójść do przodu? To, czego są tym razem świadkami przynosi z sobą o wiele więcej niż dreszczyk emocji i z pewnością pozostanie w ich pamięci. W tym samym czasie dochodzi do niepokojących wydarzeń na trzebińskim cmentarzu i chociaż jedno z drugim nie ma nic wspólnego coś nie daje spokoju Ernestowi. Zbieg okoliczności, do jakich dochodzi często, lecz może warto przyjrzeć się temu, co miało miejsce w nekropolii? W krótkim czasie dzieje się wokół czwórki youtuberów naprawdę dużo, czy nie za wiele? Nadprzyrodzone siły są i wiele bardzie nieobliczalne niż ktokolwiek spodziewa się. Tak samo jest ze złem, zwłaszcza tym, jakiego nie docenia się!

 

Nie tak łatwo utrzymać mroczny klimat, niepokojący i równocześnie zapowiadający, iż kolejne strony przyniosą jeszcze zagęszczenie atmosfery. Karol Fitrzyk ani na chwilę nie pozostawia złudzeń czytelnikom, co do tego, że przed nimi historia, w której nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać i ani na moment nie powinno się tracić czujności. „Tańcząc z cieniami” zmusza do oglądania się za siebie i przypomina jak łatwo ignoruje się zagrożenie oraz ostrzegawcze podszepty intuicji. Każdy z wątków zdaje się być osobnym bytem, mającym podobne źródła, lecz bez punktów wspólnych, aczkolwiek gdzieś pomiędzy słowami nie da się nie szukać nici powiązań. Jednak autor nie podsuwa ich ot tak sobie i nie daje zapominać, że tuż obok kryje się coś, co przekracza granice tego, co znane, bezpieczne. Postaciami kieruje ciekawość i chęć pokazania czegoś, co kryje się w kątach i stara się pozostać niezauważone, ale istnieje, wbrew rozsądkowi, logice. Podążają one w sam środek ciemności, a czytający są tuż obok nich i są równie zaintrygowani tym, co już miało zdarzyło się i jeszcze pokaże swoją twarz. Fabuła zmienia natężenie, lecz nie daje zapomnieć, że coś czai się i jedynie czai się by zaatakować.


Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję
 

środa, 20 listopada 2024

Herstories

Nowość:

„Łobuziary. 

Najfajniejsze 

bohaterki literackie”

Sylwia Chutnik

Ilustracje: Ola Szmida

 

Bohaterki książek nieraz utkwiły nam w pamięci i nawet długo po lekturze towarzyszą nam. Niektóre z nich są naszymi znajomymi jeszcze z czasów dzieciństwa, inne dołączają do nas później. Co je wyróżnia? Czasem niepokorność, zadziorność, buntowniczość, lecz najczęściej to, iż nie boją się wyrażać swojego zdania i wyróżniają się spośród innych osób.

 

Trzydzieści postaci kobiecych w różnym wieku, jakie pojawiły się w literaturze, nie tylko ostatnimi czasy, lecz także na przestrzeni lat. Znane z książek zagranicznych autorów, lecz także nasze rodzime. Wiele z nich rozpoznamy bez trudu, bo kto nie zna Małej Mi, Pippi czy Hermiony albo Idy Borejko albo Majki Skowron i Pollyanny lub Pchły Szachrajki? Te kilka bohaterek są jedynie przykładem jak różne bywają oraz jak długo niekiedy towarzyszą nam. Młodsze, starsze, z różnorodnych gatunków literackich. Z pewnością nie giną w tłumie podobnych, to na nich wzorują się inni, bywa, iż kolejne pokolenia, tak czytających jak i twórców. Ich przygody stanowią inspiracje, tak samo jak i podejmowane decyzje, nie są nieomylne, ale z pewnością nie da odmówić się im odwagi. Co jeszcze sprawia, że je pamiętamy, znamy, nawet, jeśli jedynie z imienia albo też warto się nimi zainteresować i poznać? To, co sobą prezentują, najczęściej daleko im ideału, w końcu są łobuziarami, idą pod prąd, a nie z nim i wciąż to, co sobą reprezentują jest aktualne.

 

Czy tak od razu potraficie podać ciekawe bohaterki literackie? Takie, które są ponadczasowe lub mają naprawdę dużą szansę by się takimi stać? Wydawałoby się, że nic prostszego, lecz czy naprawdę? Sylwia Chutnik odpowiedziała na to pytanie naprawdę barwnie, a Ola Szmida zilustrowała je równie kolorowo. „Łobuziary. Najfajniejsze bohaterki literackie” są przykładem książki, przy czytaniu jakiej naprawdę dobrze spędzą czas młodsze i starsze czytelniczki, zresztą czytelnicy również. Dlaczego? Po pierwsze sam motyw czyli one. Pierwszy plan oddany zostaje trzem dziesiątkom dziewczyn, niektóre z nich już weszły do kanonu literatury, inne są o krok. Jednak to nie ich popularność jest najważniejsza, istotniejsze jest to uosabiają sobą, jaka jest ich historia i po prostu kim są. Zaprezentowanie pewnych z nich przyjęłam ze zdziwieniem, kolejnym od razu przyklasnęłam, były i takie, nad jakimi głębiej zastanowiłam się. To stanowi atut tej książki, nie jedyny, wciąga, skłania do porównania z tym, co pamiętamy z obecnymi odczuciami, a młodszym nadarza się okazja by zaznajomić się z nieprzeciętnymi osobami. Zaprezentowane bohaterki nie wyczerpują listy, mogą też stanowić punkt wyjścia do stworzenia własnej, lecz i sięgnąć po książki, gdzie pojawiają się, a jeszcze ich nie znamy. Autorka przygotowała na końcu bibliografię, gdzie znajdziemy nie tylko tytuły, ale także wydania z ciekawymi notkami, czasem z anegdotami, przybliżeniem twórcy lub okoliczności powstania.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

poniedziałek, 18 listopada 2024

Uczuciowa układanka

„Igrzyska w udawaniu”

Elle Gonzales Rose

 

Niechęć czasem jest lepiej pielęgnowana niż najpiękniejsze kwiaty, zwłaszcza, jeśli sprzyjają jej warunki. Korzenie zapuszcza głęboko i nie tak łatwo ją wyrwać. Gdy wydaje się, iż da się ją wyplenić ona odrasta jeszcze mocniej. Co musi się wydarzyć by w końcu stała się jedynie przeszłością?

 

Pewne tradycje są silniejsze niż zdrowy rozsądek, zwłaszcza jeżeli mają u swych źródeł poczucie niesprawiedliwości i zemstę. Kiedyś rodziny Baezów i Seo-Cooke`ów przyjaźniły się, jednak to odległe czasy. Od lat obie familie uprzykrzają sobie życie, a apogeum zawsze następuje podczas lokalnych rozgrywek Zimowych Igrzysk. Ostatnio Baezowie nie odwiedzali swojego wakacyjnego domu, lecz w tym roku zawitali ponownie. Nic nie zapowiada, że dawna niechęć przygasła, wprost przeciwnie. Brak kontaktu pomiędzy klanami jedynie podsycił pragnienie pokazania drugiej strony, na co stać tę pierwszą i vice versa. Coś jeszcze ma miejsce – udawane randkowanie przez przedstawicieli Baezów i Seo-Cooke`ów. Jeżeli ktoś myśli, że doszło do zawieszenia broni to jest w ogromnym błędzie. Czy ktoś pamięta starą maksymę: od nienawiści do miłości jeden krok? No cóż chyba nie… Sielskie Lake Andreas długo było świadkiem wojny podjazdowej obu klanów i chyba niczego ich nie nauczyła. Stawką w tym roku w Zimowych Igrzyskach jest domek Baezów oraz dwa serca, te ostatnie nie były w ogóle brane pod uwagę, ale niekiedy życie pisze przedziwne scenariusze…

 

Familijna waśń jak z „Romea i Julii”. Zamiast urokliwej Werony wakacyjna miejscowość na Florydzie. Jednak myliłby się ten, kto uważałby, że moc wzajemnych waśni jest mniejszy, a już uczuć tym bardziej. Jak się można przekonać podczas lektury jedno i drugie jest równie silne i niesie z sobą równie dużo komplikacji. Elle Gonzales Rose doskonale potrafiła oddać klimat rodzinnych potyczek, a do tego dodać temat śmierć bliskiej osoby, żal po jej stracie oraz to jak wpływa taki dramat na podejmowane decyzje. Ale warto podkreślić jak autorka umiejętnie pokazuje różne formy żałoby i równocześnie jak ona się w czasie. Oczywiście nie da się zapomnieć o innych uczuciach, pojawiających się nieoczekiwanie i będących początkiem czegoś, co stawia pod znakiem zapytania motywy obu stron oraz scenariusz, realizowany od lat. „Igrzyska w udawaniu” jest historią podczas czytania, której śmiejemy się, a zaraz potem nasuwają się refleksje nad wpływem rodziny na jej członków oraz kiedy rodzi się uczucie. Lektura pokazuje prawdziwy kalejdoskop emocji w kontrastowych barwach, mocno zaznaczających swoją obecność w życiu bohaterów i równocześnie rzutują na to, co dopiero będzie miało miejsce.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

sobota, 16 listopada 2024

Holistycznie

„Astrogenealogia”

Elena Londero

Maura Malfa

 

Trzy dziedziny, które mało z sobą są kojarzone lub ogóle nie łączy się w całość. To już na wstępie jest intrygujące. Jaki mogą mieć punkt wspólny oraz jaki ma to na wpływ na człowieka? Czasem warto spojrzeć na to, co znane z całkiem nowego punktu widzenia.

 

Genealogia. Psychologia. Astrologia. A w samym centrum człowiek i to, czego doświadcza, często nieświadomy źródła zwycięstw i porażek, chociaż jesteśmy przekonani, iż dokładnie wiemy skąd się wzięły. Może trzeba sięgnąć głębiej, dalej i tam, gdzie nie spodziewalibyśmy się odpowiedzi? Jeszcze niedawno mało znane było zagadnienie dziedziczenia doświadczeń poprzednich generacji, najczęściej w ujęciu traum pokoleniowych. Obecnie to pojęcie nie jest czymś niewiadomym, lecz słyszy się o nim niejednokrotnie. Pojęcie z pogranicza genealogii oraz psychologii. Natomiast można jeszcze dorzucić kolejną dziedzinę – astrologię. Z takiej składanki wynikają interesujące spostrzeżenia, którymi autorki książki dzielą się z czytelnikami w naprawdę szerokim ujęciu. Każda z trzech sfer zostaje wpierw omówiona tak, by dalsza części była zrozumiałe. Niecodzienne połączenie sprawia, że „Astrogenealogia” jest lekturą interesującą i intrygującą. Rozdział za rozdziałem zagłębiamy się w sieci nieoczywistych powiązań i wprost kusi by przez ich pryzmat spojrzeć na swoją przeszłość i teraźniejszość. Czy warto to zrobić? Na to pytanie każdy powinien sam sobie odpowiedzieć.

 

Czasem nie wiemy, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej. Bywa i tak, iż dostrzegamy pewien schemat naszych działań, powtarzający się w podobnych okolicznościach. Jednakże źródła wciąż są dla nas tajemnicą. Elena Londero i Maura Malfa pokazują jedną z dróg, jakie mogą prowadzić do odpowiedzi na pytania, co może wpływać na nasze wybory i dlaczego. Trzy różnorodne dziedziny splecione by odsłonić to, co stoi za tym, z czego nie zdajemy sobie sprawy, lecz jest dla nas istotne. Pewne zależności mogą być dla nas niespodzianką, ale dzięki temu otrzymujemy możliwość innego niż dotychczas spojrzenia na ważne dla nas aspekty. „Astrogeneologia” jest książką ciekawą nie jedynie dla osób poszukujących informacji z pogranicza różnorodnych obszarów wiedzy, ale również dla tych, którzy lubią całkiem nowych kierunków w nauce. Autorki starają się podchodzić holistycznie do zagadnienia do tego, co możemy odziedziczyć po swoich przodkach, ale też co my pozostawiamy w spadku kolejnym generacjom.


                                                     Za możliwość zapoznania się 

                                                                     z książką

dziękuję:

wtorek, 12 listopada 2024

Terminarz z bonusem

Nowość: 

"CzaroMarownik 2025"

Jak co roku w okolicach października, listopada, a już z pewnością grudnia zaczynamy rozglądać się za terminarzem. Te elektroniczne sprawdzają się, lecz część z nas, w tym i ja, lubi też mieć analogową wersję lub w ogóle poprzestaje na papierowej. Jak wiadomo mają swój niezaprzeczalny urok i powiedzmy sobie szczerze często są czymś więcej niż jedynie miejscem na zapiski dat, godzin i spotkań.

 

„CzaroMarownik” na rok 2025 zaczyna czarować już na samym początku. Pierwsze przydatne informacje zawarto już na pierwszych stronach. Zanim przejdziemy do pierwszych dni stycznia mamy okazję na ciekawą porcję informacji, jakie możemy od razu poznać lub stopniowo podczas korzystania z planera. Zresztą oferuje on interesujące teksty co kilka stron. Tak naprawdę każdy tydzień ma treści z kręgu ezoteryki, ziołolecznictwa, medycyny naturalnej, a także ciekawostek. Takie połączenie sprawia, że łączymy przyjemne z pożytecznym. Część informacji dopasowane jest do pory roku albo miesiąca, tak, by użytkownik mógł je jak najszerzej wykorzystać w odpowiednim momencie. Oczywiście nie zapomniano o głównym celu czyli funkcji kalendarza, która jest na pierwszym miejscu. Dla każdego dnia mamy kilkanaście wykropkowanych linii przeznaczonych na nasze zapiski. Nie będzie więc problemu na zmieszczenie notatek, ich odnalezienie również nie sprawi trudności z uwagi na wyraźne określenie dni. Oprócz tego mamy możliwość prowadzenia domowych rachunków i podsumowań miesięcznych w tym zakresie. Jeśli ktoś ma obawy, co do wytrzymałości „CzaroMarownika”, jakby nie było ma nam towarzyszyć przez cały rok, to nie musimy się tym martwić. Twarda oprawa z ciemnym tłem i stonowanymi akcentami kolorystycznymi w postaci roślin gwarantuje, iż będzie się on dobrze prezentował przez cały czas użytkowania. Do tego dołączona jest plansza z naklejkami, jeśli ktoś ma ochotę na personalizację. Terminarz na co dzień, lecz daleki od zwykłego planera. W sam raz dla tych, którzy lubią oprócz zapisywania mieć pod ręką ciekawe informacje.


                                                   Za możliwość zapoznania się 

dziękuję:

poniedziałek, 11 listopada 2024

Mrok w nas

Nowość:

„Dark Ivy. Kiedy upadnę”

Nikola Hotel

 

Niektóre szanse trzeba sobie samemu wywalczyć. Nie czekać na nie tylko dać z siebie wszystko by je zdobyć. Jednak to dopiero pierwszy krok z wielu by zdobyć to, co oferują. Każdy z nich jest ważny, ale niektóre mogą przynieść to, czego najbardziej obawiamy się, a wtedy powrócą z całą siłą lęki, jakie dopiero, co zaczęły się rozwiewać.

 

 Czasem by marzenia mogły się spełnić musimy poświęcić więcej niż inni. Jedni mają to na skinienie ręki, a drudzy… no cóż sami muszą zapracować na nie. Eden Collins należy do tej drugiej grupy. Rozpoczęcie studiów w Akademii Woodforda kosztowało ją naprawdę dużo. Zdobyła stypendium i weszła na drogę, na jakiej nikt nie da jej jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Wprost przeciwnie. To, co większość jej nowych znajomych uważa za oczywistość dla niej jest kolejnym zakrętem do pokonania, ale jak do tej pory potrafiła pokonać każdą trudność. Jednak nie zaczyna nowego rozdziału w życiu z czystą kartą, ma w pamięci tragedię sprzed roku, gdy straciła najbliższego przyjaciela. Teraz powinna wykorzystać wszystko, co oferuje uczelnia, lecz czy będzie potrafiła to zrobić? Zwraca na nią uwagę ktoś, kto chyba wróży kłopoty. William Grantham ma wszystko, dosłownie i w przenośni, dlatego ktoś taki jak Eden ma prawo patrzeć na niego z nieufnością. Ona ma do stracenia wymarzoną przyszłość. Czy obawa dziewczyny jest uzasadniona? Przed nimi kilka lat wspólnej nauki, a większość studentów pochodzi z takiego środowiska jak on. Może jej uprzedzenia są na wyrost i nie mają pokrycia w rzeczywistości? Jeśli pomyli się w ocenie cena będzie wysoka…

 

Jeśli już na wstępie czujemy się zaintrygowani lekturą, a kolejne strony jeszcze podbijają to uczucie przed nami naprawdę ciekawie zapowiadająca się książka. Jeśli dorzucimy do tego mroczne przebłyski odczuwane pomiędzy wierszami to nasza pewność, iż dobrze spędzimy z nią czas. Na tym oczywiście nie koniec, to dopiero przedsmak historii, w jakiej wiele nie jest takie jak mogłoby się wydawać. Nikola Hotel nie rozwiewa przypuszczeń czytelników, rozjaśnia jedynie nieco toczącą się historię, by zaraz potem postawić znak zapytania lub rzucić niedopowiedzenie, które podsycają ciekawość. „Dark Ivy. Kiedy upadnę” ma w sobie klimat gotyckich powieści wiktoriańskich, gdzie tło współgrało z tym, co miało miejsce na pierwszym planie. Ekskluzywna uczelnia z szacownymi murami, dostępna dla nielicznych już na wstępie daje słodki smak sukcesu, lecz dla niektórych zaprawiony gorzkimi nutami. Do tego dodajmy kontrastowych bohaterów oraz tajemnice skrywane przez nich przed innymi, co daje wprost doskonałe źródło splotu okoliczności, jakim dramatyzmu nie da się odmówić. Autorka tak prowadzi fabułę by czytający trwali w niepewności, co się wydarzy i jaki będzie miało to wpływ na losy postaci. Jednakże finał i tak zaskakuje swoim przebiegiem i jako wstęp do kolejnej części naprawdę stanowi szerokie pole do popisu dla twórczyni. Zresztą chciałoby się poznać ciąg dalszy jak najszybciej.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

piątek, 8 listopada 2024

Średniowieczne szlaki

Nowość":

„Przewodnik średniowiecznego obieżyświata”

Anthony Bale

 

Podróżowanie wydaje się nam z jednej strony oczywiste, lecz z drugiej zbyt często uważamy, że tak naprawdę to dopiero domena ostatnich kilki pokoleń. Oczywiście wcześniej też przemieszczano się, lecz nie na taką skalę. Oczywiście jest to prawda, ale… no właśnie jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. A gdzie szukać jak nie w średniowieczu? Dlaczego właśnie tam, gdzie przecież ciemno, nijako i jakoś tak zaściankowo? No cóż nic bardziej mylnego!

 

Kolorowa okładka z kwintesencją epoki, osobiście kojarzy mi się z witrażem. Wbrew pozorom wieki średnie wcale nie były szare i nudne, a ówcześni ludzie byli równie ciekawi świata, a może nawet bardziej, niż my obecnie. Docierali równie daleko jak my obecnie, chociaż skromniejszymi środkami lokomocji. No i potrzebowali wskazówek, co warto zobaczyć. A gdyby tak udać się właśnie śladami ówczesnego wędrowca? Czy w dobie, gdy mamy prawie na wyciągnięcie ręki najodleglejsze rejony świata taka podróż ma sens i co może nam dać? A gdyby tak spojrzeć nie naszymi oczami, lecz z perspektywy średniowiecznego podróżnika? Jakie mogły być jego motywy? Religijne? Poznawcze? Zawodowe? Z ciekawości? Tak, tak, tak i tak, ale także dużo mniej chwalebne czyli wyprawy wojenne. Te ostatnie wcale nie wykluczały poznawania dalekich krain, często zupełnie nieznanych i otoczonych legendami. Wrażenia z wypraw często utrwalano na piśmie, by były świadectwami tego, co widziano, doświadczano oraz poradnikiem dla innych. A gdzie docierali? Jerozolima, Konstantynopol, Kair, Indie, Chiny, Karakorum, a z bliższych destynacji Rzym i Santiago de Compostela. Nawet obecnie, dla niejednego z nas, miejsca te są warte zobaczenia.

 

Podróżowanie  to nie wynalazek ostatnich dekad, człowiek zwiedza świta od zawsze, lecz jakoś tak nie doceniamy dawnych peregrynacji. No chyba, że chodzi o wyprawy Kolumba, Magellana, Marco Polo, to co innego. Jednakże i o wiele mniej znani odbywali niesamowite wojaże i Anthony Bale oddał im hołd oraz uchwycił ducha średniowiecznej przygody. Barwna opowieść wiedzie nas przez lądy, morza i oddaje perspektywę średniowiecznego globtrotera, lecz również przekazuje tło historyczne i ciekawostki. Naprawdę trzeba oddać autorowi, że włożył ogromną pracę w opisanie podróży średniowiecznych turystów, nie są oni anonimowi, poznajemy ich z imienia i nazwiska bądź przydomka. Wyruszają ich śladami mamy przed oczami to, co oni widzieli, ale także poznajemy kulisy ich wypraw, od samych przygotowań aż po wrażenia po ich odbyciu. Czasami równocześnie poznajemy relacje dwóch osób, co daje niepowtarzalną szansę by zobaczyć jak różnie te same widoki odbierali różni wędrowcy. Na tym nie koniec, bo jak wiadomo dobry przewodnik to także użyteczne porady, przydatne przed i w trakcie wojaży, dużo mówiące o charakterze wędrówki i niekiedy wciąż warto brać je pod uwagę. „Przewodnik średniowiecznego obieżyświata” czyta się tak jakby oglądało się doskonale przygotowany dokument podróżniczy. Anthony Bale oddał słowami niezwykłe obrazy oraz wrażenia jakie wywołały u tytułowych średniowiecznych obieżyświatów, jacy pokonywali setki, tysiące kilometrów by poznać inną kulturę, w sprawach zawodowych lub religii.





Za możliwość przeczytania książki
 dziękuję 
wyd. Rebis

wtorek, 5 listopada 2024

Miłość od pierwszej trumny

Nowość:

„Twoja aż po grób”

Ivy Fairbanks

 

Czasem nazwa może być myląca. Jednak podobno złe dobrego początki lub jakoś tak podobnie. Grunt, by się nie zrażać i dostrzegać pozytywne strony niespodziewanych splotów okoliczności. Te ostatnie bywają naprawdę zaskakujące i prowadzą do niemniej intrygującego ciągu dalszego.

 

Irlandia jest nowym rozdziałem w życiu Lark Thompson oraz ogromną szansą zawodową. Jeśli do tego dodać przytulny domek, to przeprowadzka z Teksasu wydaje się być znakomitym pomysłem. Tyle, że tuż obok nowego miejsca zamieszkania jest zakład pogrzebowy. No cóż bywa i tak, na plus tego sąsiedztwa trzeba zaliczyć właściciela tego przybytku. Callum Flannelly jest przeciwieństwem nowej mieszkanki Galway. Spokojny, cichy i z pewnością raczej nie od razu rzuca się w oczy. Czy przeciwieństwa przyciągają się? Autorka kreskówek i przedsiębiorca pogrzebowy? Dosyć egzotyczne połączenie, lecz przyjaźń, dlaczego by nie? Taka z korzyściami bywa ciekawym rozwiązaniem? No cóż sprawa wcale nie jest taka prosta, w grę wchodzą uczucia, jakie można próbować ignorować na początku, ale również dość niecodzienny zapis w testamencie. Na co więc zdecydują się sąsiedzi? Obok siebie trudno im przejść obojętnie, a w swoim towarzystwie bawią się dobrze. Pozostaje jedynie lub aż kwestia przeszłości, spadkowych zawiłości oraz odwagi, by podążyć za głosem serca nawet, jeśli drodze usłyszy się trochę makabrycznych żartów.

 

Znacie takie książki, które są lekkie, lecz nie błahe? Z kategorii tych, które jednocześnie od samego początku wywołują szeroki uśmiech na twarzy, przy jakich czas biegnie szybko i zanim obejrzycie się poznajecie całą historię, chociaż wcale nie należy do krótkich? „Twoja aż po grób” właśnie jest taką lekturą i na jej poznanie lepiej zarezerwować sobie czas, gdyż trudno jest ją odłożyć. Irlandia. Amerykanka rodem z Teksasu. Właściciel domu pogrzebowego. Humor w ilościach hurtowych. Sąsiedztwo może i mroczne, ale jakie ciekawie. Skrót, wcale nie aż telegraficzny mamy, zresztą, po co się streszczać, jeśli Ivy Fairbanks nie tylko miała dobry pomysł, ale i potrafiła go zrealizować na więcej niż 100%. Komedia romantyczna? Tak i to taka, w jakiej nie brak obydwu motywów, zazębiających się w odpowiednich momentach, bez niepotrzebnego przyśpieszenia. Autorka daje czas czytelnikom na poznanie bohaterów tych głównych, a oprócz tego i tych z drugiego planu, obdarzając ich cechami charakteru, które sprawiają, że szybko zaczynamy odczuwać wrażenie, iż to nasi dobrzy znajomi. Ivy Fairbanks porusza także poważniejsze kwestie, wplatając je w fabułę tak, by były kolejnymi cegiełkami jej fundamentów. „Twoja aż po grób” to książka zapewniająca jednocześnie doskonałą rozrywkę, lecz i skłaniają do refleksji.


            
                    Za możliwość przeczytania książki 
    
                dziękuję 
 

              wyd. Albatros

sobota, 2 listopada 2024

Okrutna prawda

Nowość:

„Królestwo Kłamstw. 

Dwór okrutny i piękny”

Stacia Stark

 

To, co odebrane jest zwracane. Po latach i pod okrutnym warunkiem. Nie każdy go spełni. Niektórzy wiedzą o tym z wyprzedzeniem, ich los zdaje się być przesądzony. Nie da się przecież oszukać przeznaczenia. A jeśli… można skierować je na całkiem nieoczekiwane tory?

 

Nadzieja naprawdę potrafi być dobrą motywacją, bo czego można się jeszcze chwytać, jeśli nie ma się już niczego właśnie poza nią? Prisca jedynie pragnie przeżyć, jednak wie, że nie ma na to szans. Nikt, poza najbliższymi, nie wie, że jest zdeprawowaną, chociaż tak naprawdę to nie od niej zależało, iż zachowała niezwykłą moc, którą innym odebrano. Każdy, kto ją zachował jest palony na stosie, więc jeśli nie chce podzielić losu innych nieszczęśników pozostaje jej jedynie wiara, że uda się jej uniknąć najgorszego. Czy to możliwe? Może w tym pomóc dziewczynie zawiera niespodziewany układ. Nie zdaje sobie sprawy z tego, co on z sobą niesie, a zwłaszcza z kim go zawarła. Drugą stroną paktu jest mężczyzna, o jakim śni od lat, ale spotyka go po raz pierwszy dopiero w najgorszej chwili swego życia. Jak to możliwe? Prisca nie zdawała sobie sprawy ile tajemnic kryje się wokół niej i  jak one wpłynęły oraz wciąż wpływają na nią. Jeśli pragnie przetrwać musi złożyć kolejną obietnicę, tym dotkliwszą, że zna już cenę, jaką zapłaci. Wcześniej myślała, że świat jest okrutny, teraz poznała dlaczego takim stał się, chociaż jeszcze nie wszystkie sekrety zostały ujawnione.

 

Za co lubimy historie fantasy? Z pewnością za to, iż przenoszą do całkiem innego otoczenia od tego, w jakim funkcjonujemy, na co dzień. Do tego od razu dodajmy bohaterów, bo bez nich trudno wyobrazić sobie wciągająca historię, oczywiście ich charaktery powinny być takie, by przyciągały uwagę. No i same koleje ich losów, w jakich elementem zasadniczym są przygody. Jeśli dorzucimy jeszcze intrygujący drugi plan oraz piętrzące się tajemnice to otrzymamy wielce obiecujący zestaw. „Dwór okrutny i piękny”, będący pierwszym tomem cyklu Królestwo Kłamstw posiada wszystkie te składniki. Nie obywa się także bez magii i dawki niejednoznaczności, co do pobudek postaci i to od samego początku aż do przysłowiowego końca. Pozostaje jeszcze motyw, ten wydaje się znany bardzo szybko, lecz okazuje się, że ma drugie, sekretne, dno. Spod pióra Stacii Stark wyszła opowieść wielowątkowa, zagadkowa i z niejedną intrygą, gdzie jednocześnie toczy się walka o przeżycie kolejnego dnia, o to by uratować to, co najważniejsze dla bohaterów oraz opanowanie niezwykłej mocy. Jednak to nie wszystko, wiele wydarza się w międzyczasie, zmuszając do nieoczekiwanych sojuszy, trudnych obietnic i życiowych wyborów. „Dwór okrutny i piękny” to barwne widowiskowe, odmalowane niezwykle plastycznie słowami, z zaskakującymi zwrotami akcji oraz pierwszo i drugo planowymi aktorami, jacy tak naprawdę mają dużo w zanadrzu. Zakończenie okazuje się bardzo interesującym zaczątkiem tego, co jeszcze będzie miało miejsce i z pewnością splot wydarzeń zaskoczy czytelników. Magia, kontrastowe uczucia, zagadkowa przeszłość, ogromna władza, to bardzo telegraficzny skrót baśniowa historia, której nie brakuje dramatyzmu i bezwzględnej walki.



Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: