Strony

piątek, 18 sierpnia 2023

Mistrzowska rozgrywka

Premiera:

„Miłosna zagrywka”

Poppy J. Anderson

 

Człowiek nie spodziewa się, że nagle jego uporządkowany świat zacznie chwiać się w posadach. Wystarczy jedna wiadomość. Kilka słów i nic już nie jest takie jak było jeszcze przed momentem. Nic więc dziwnego, że instynkt podpowiada by walczyć o status quo, jakie jeszcze przed momentem było oczywistością. Tyle, że druga strona wcale nie musi być bierną, a od tego już krok do dobrej zabawy!

 

Na wojnie i w miłości podobno wszystkie chwyty dozwolone. Ta pierwsza rozpoczyna się w momencie gdy zawodnicy Tytanów dowiadują się, że ich nowy szef to … szefowa! Jak to możliwe, że twierdzą męskości ma rządzić kobieta i to jeszcze hipiska? W futbolu amerykańskim kobiety są raczej cheerleaderkami, ale nie właścicielkami drużyn. No cóż tak było dopóki Teddy nie odziedziczyła jednej z nich. Na kogo mogą liczyć zawodnicy jak nie na swojego kapitana? No właśnie Brian zawsze jest doskonałym przywódcą i na pewno użyje każdej broni, jaką ma w swoim zasięgu by pokazać kto tu rządzi. Tyle, że nowa właścicielka może i wygląda mało groźnie, ale nigdy nie powinno się lekceważyć przeciwnika. O tym jedno z nich zapomina, a drugie wykorzystuje. Jak do tej pory on słynie ze swoich zdobyczy nie tylko na boisku, lecz i na polu uwodzenia. Ona ma za sobą przeszłość, o jakiej nie dają jej zapomnieć, chociaż od czasów nastoletnich zmieniła się diametralnie. Wojenka w NewYork Titans zapowiada się emocjonująco i z pewnością każde z nich nie podda się walkowerem. Teddy walczy o szacunek i akceptację. Brianowi do tej nie oparła się żadna przedstawicielka płci pięknej. Jednak zawsze musi być ten pierwszy raz, czyż nie? Tych dwoje różni się od siebie w każdej kwestii, może oprócz jednej … fundamentalnej i od jakiej zależy naprawdę wiele …

 

Jakie to dobre, a nawet lepsze. Lekkie, czasem ciut cierpkie, lecz wywołujące szeroki uśmiech i Dlaczego? No cóż, lektura przy jakiej czytelnik dobrze się bawi, czuje sympatię do bohaterów oraz kibicuje im trudno określić inaczej. „Miłosna zagrywka” ma wszystko to, co sprawia, że odrywamy się od codzienności i przenosimy wprost do czytanej książki. Autorka stworzyła postacie z krwi i kości, idealnie nieidealne, z wadami i zaletami, popełniającymi błędy oraz mające za sobą doświadczenia, które zostawiły w nich ślad, lecz równocześnie umiejący pójść dalej. Poppy J. Anderson postawiła na lekką opowieść, w jakiej nie brakuje śmiechu, pełnych humoru dialogów i przede wszystkim dobrze skonstruowanej opowieści, w jakiej jest miejsce również na poważniejsze tony. Taka mieszanka jest doskonałą rozrywką, nie jednorazową, ale z kategorii tych, do jakich wracamy kiedy chcemy odskoczni od rzeczywistości, uśmiechu się podczas czytania, dobrze spędzonego czasu w dobrym towarzystwie książkowych bohaterów. „Miłosna zagrywka” jest tytułem wcale nie tak przewidywalnym jak mogłoby się wydawać, wprost przeciwnie jest w niej miejsce na zaskoczenie, zabawę ze schematami, połączenie komizmu i starej zasady, iż w miłości oraz wojnie wiele chwytów dozwolonych jest i niewątpliwie wszystko to usatysfakcjonuje czytających.
 

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję:

 

3 komentarze:

  1. Sam sięgam od czasu do czasu po takie książki. Pozdrawiam po zabieganym poranku i z przerwy blogerskiej - ale jak wiesz, czasem czytam i komentuję, chociaż od września bardziej aktywny zamierzam być na Bookstagramie :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. I mocno zachęciłaś mnie do tej lektury. Zapisuję sobie jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Legimi mam cały czas praktycznie pod ręką, więc może kiedyś się skuszę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń