"Czarne światło"
Marta Guzowska
Czasem człowiek ma prawdziwego pecha, po prostu wisi nad nim fatum i nie chce zniknąć. Oczywiście inni mają swoje zdanie w tym temacie, całkowicie odmienne od tego co myśli najbardziej zainteresowany. Niestety czasem niefortunnych zdarzeń powtarza się jak w przysłowiowym dniu świstaka, a los jakoś nie chce ulżyć nieszczęśnikowi.
Miało być spokojnie, bo przecież taka atmosfera aż za bardzo powszednia jest w małych miasteczkach, wykopaliska powinny przebiegać rutynowo i bez jakichkolwiek zakłóceń, również dlatego, że w takich miejscach niespodzianek żadnych nie ma co spodziewać się. Profesor Mario Ybl przekonuje się na własnym przykładzie jak ta teoria nie przystaje do praktyki. Najpierw ginie jeden odkopany szkielet, później drugi, przy czwartym takim zdarzeniu wiadomo, iż o przypadku nie ma mowy. Zresztą to jedynie szczyt góry lodowej kłopotów z jakimi naukowcy mają do czynienia codziennie. Nikt zbytnio nie jest zadowolony z ich prac, co więcej spotykają się z ostracyzmem miejscowej społeczności, jeszcze podsycanej przez plotki i zabobony. Sam Mario także dolewa oliwy do ognia swoim zachowaniem, chociaż jest tylko lub po prostu sobą. Jego poczucie humoru odstaje od tego oczekiwanego po szacownym badaczu, wyróżnianie się z tłumu nie jest dobrze widziane, ekscentryzm bywa z rzadka doceniany. Co jeszcze może wydarzyć się w takiej mieścinie? Ybl nawet w najgorszych koszmarach nie miał takiej panoramy zaskakujących sytuacji o takim samym początku i bardzo bolesnej końcówce. Rzeczywistość zaczyna przypominać fantasmagoryczny obraz, dostrzegalny tylko dla nielicznych. Jak długo jeszcze profesor będzie jedynie mimowolnym obserwatorem? Zaginięcie zdeformowanych szczątków sprzed kilku stuleci to jedno, lecz cała reszta to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Bardziej złożona niż komukolwiek by się wydawało, a Mario Ybl nie pozostawi niczego swojemu biegowi, zwłaszcza gdy wszyscy wokoło uważają, iż nic takiego nadzwyczajnego nie dzieje się. Czyżby to tylko urojenia i nadmierna podejrzliwość? Coś się dzieje i nie jest to nic dobrego, ale czy ktoś weźmie na poważnie słowa światowej sławy antropologa, który zdążył niejednego do siebie zniechęcić? Jedyną jego bronią jest wiedza i kości, z których czyta tak jak inni słowa z książek. Niewykluczone, że tym razem profesor będzie musiał zmierzyć się z porażką, lecz na pewno zrobi co w jego mocy by wydobyć prawdę na światło dzienne, obojętnie jaki koszt będzie musiał ponieść. Po raz kolejny fatum nie pozwoli mu na spokojną egzystencję.
Bohater kryminału to najczęściej postać niejednoznaczna, wielcy detektywi często mieli wiele irytujących cech, co w końcowym efekcie tylko dodawało całej historii intrygującego smaku. Mario Ybl wpisuje się w ten kanon doskonale, nikogo nie pozostawi obojętnym co do swojej osoby, zapada w pamięć. "Czarne światło" to nie jedynie sensacja, to książka w jakiej czytelnik odnajdzie suspens, elementy thrilleru oraz obrazu małomiasteczkowego dusznego klimatu, u podstaw jakiego są plotki, mity i po prostu ludzka natura. Zagadka kryminalna przeplata się z życiem prywatnym głównej postaci, jedno z drugim nierozerwalnie jest złączone, tak, iż trudno dostrzec co było początkiem, a przedwczesne wyrokowanie o zakończeniu skazane jest na fiasko. "Czarne światło" jest po części także studium ludzkiej natury, odsłanianej przez nieustępliwe dążenie do poznania rzeczywistego obrazu, ukrytego pod maską zwyczajności. Taka atmosfera bliska jest skandynawskiemu kryminałowi, mroczny nastrój odczuwalny jest cały czas, zamiast dalekiej północy polskie miasteczko, jednocześnie bliskie i dalekie.
Marta Guzowska
Czasem człowiek ma prawdziwego pecha, po prostu wisi nad nim fatum i nie chce zniknąć. Oczywiście inni mają swoje zdanie w tym temacie, całkowicie odmienne od tego co myśli najbardziej zainteresowany. Niestety czasem niefortunnych zdarzeń powtarza się jak w przysłowiowym dniu świstaka, a los jakoś nie chce ulżyć nieszczęśnikowi.
Miało być spokojnie, bo przecież taka atmosfera aż za bardzo powszednia jest w małych miasteczkach, wykopaliska powinny przebiegać rutynowo i bez jakichkolwiek zakłóceń, również dlatego, że w takich miejscach niespodzianek żadnych nie ma co spodziewać się. Profesor Mario Ybl przekonuje się na własnym przykładzie jak ta teoria nie przystaje do praktyki. Najpierw ginie jeden odkopany szkielet, później drugi, przy czwartym takim zdarzeniu wiadomo, iż o przypadku nie ma mowy. Zresztą to jedynie szczyt góry lodowej kłopotów z jakimi naukowcy mają do czynienia codziennie. Nikt zbytnio nie jest zadowolony z ich prac, co więcej spotykają się z ostracyzmem miejscowej społeczności, jeszcze podsycanej przez plotki i zabobony. Sam Mario także dolewa oliwy do ognia swoim zachowaniem, chociaż jest tylko lub po prostu sobą. Jego poczucie humoru odstaje od tego oczekiwanego po szacownym badaczu, wyróżnianie się z tłumu nie jest dobrze widziane, ekscentryzm bywa z rzadka doceniany. Co jeszcze może wydarzyć się w takiej mieścinie? Ybl nawet w najgorszych koszmarach nie miał takiej panoramy zaskakujących sytuacji o takim samym początku i bardzo bolesnej końcówce. Rzeczywistość zaczyna przypominać fantasmagoryczny obraz, dostrzegalny tylko dla nielicznych. Jak długo jeszcze profesor będzie jedynie mimowolnym obserwatorem? Zaginięcie zdeformowanych szczątków sprzed kilku stuleci to jedno, lecz cała reszta to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Bardziej złożona niż komukolwiek by się wydawało, a Mario Ybl nie pozostawi niczego swojemu biegowi, zwłaszcza gdy wszyscy wokoło uważają, iż nic takiego nadzwyczajnego nie dzieje się. Czyżby to tylko urojenia i nadmierna podejrzliwość? Coś się dzieje i nie jest to nic dobrego, ale czy ktoś weźmie na poważnie słowa światowej sławy antropologa, który zdążył niejednego do siebie zniechęcić? Jedyną jego bronią jest wiedza i kości, z których czyta tak jak inni słowa z książek. Niewykluczone, że tym razem profesor będzie musiał zmierzyć się z porażką, lecz na pewno zrobi co w jego mocy by wydobyć prawdę na światło dzienne, obojętnie jaki koszt będzie musiał ponieść. Po raz kolejny fatum nie pozwoli mu na spokojną egzystencję.
Bohater kryminału to najczęściej postać niejednoznaczna, wielcy detektywi często mieli wiele irytujących cech, co w końcowym efekcie tylko dodawało całej historii intrygującego smaku. Mario Ybl wpisuje się w ten kanon doskonale, nikogo nie pozostawi obojętnym co do swojej osoby, zapada w pamięć. "Czarne światło" to nie jedynie sensacja, to książka w jakiej czytelnik odnajdzie suspens, elementy thrilleru oraz obrazu małomiasteczkowego dusznego klimatu, u podstaw jakiego są plotki, mity i po prostu ludzka natura. Zagadka kryminalna przeplata się z życiem prywatnym głównej postaci, jedno z drugim nierozerwalnie jest złączone, tak, iż trudno dostrzec co było początkiem, a przedwczesne wyrokowanie o zakończeniu skazane jest na fiasko. "Czarne światło" jest po części także studium ludzkiej natury, odsłanianej przez nieustępliwe dążenie do poznania rzeczywistego obrazu, ukrytego pod maską zwyczajności. Taka atmosfera bliska jest skandynawskiemu kryminałowi, mroczny nastrój odczuwalny jest cały czas, zamiast dalekiej północy polskie miasteczko, jednocześnie bliskie i dalekie.
Za możliwość przeczytania
książki dziękuję:
Chyba skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka robi wrażenie, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo zainteresowała mnie ta książka, na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/