Nowość:
„Lista Lucyfera”
Krzysztof Bochus
Nie ma zbrodni bez
motywu. To, czy on zostanie dostrzeżony zależy od sprawcy i śledczych. To równocześnie
pierwszy krok do porażki tego pierwszego i sukcesu tych drugich. Jednak nie
wystarczy go zauważyć, trzeba jeszcze go prawidłowo zinterpretować. A potem
wcale nie jest z górki, gdyż przeciwnik zrobi wszystko by zmylić trop i nie
zostać złapanym. Wyścig dopiero nabiera prędkości…
Kiedy odzywa się do
ciebie morderca, a ty jesteś dziennikarzem, to może oznaczać, iż właśnie
dostałeś szansę na temat na pierwszą stronę. To ta wersja prosta i dla mas, natomiast
ta druga oznacza podjęcie gry z kimś, kto już pozbawił życia i ma zamiar zrobić
to po raz kolejny. Czy prowadzący dochodzenie będą zadowoleni, że ktoś wchodzi
w paradę, nawet, jeśli twierdzi, że ma informacje mogące pomóc w śledczych
działaniach? Redaktor Adam Berg właśnie znalazł się w takiej sytuacji. Seryjny
morderca właśnie jego wybrał sobie na heralda swoich zbrodniczych czynów, wciągając
go do wyścigu, gdzie stawką jest zabójstwo kolejnego człowieka. Kim jest ten,
kto wykorzystuje sztukę w brutalnych morderstwach? Co stoi za jego wyborami?
Jaki jest motyw jego działania. Tak dużo pytań, a odpowiedzi mogą nie mieć
pokrycia w rzeczywistości. Adam Berg podejmuje wyzwanie i wraz policjantami tropi
Lucyfera, jednak to za mało, bo krwawa zagadka okazuje się nie jedyną do
rozwiązania. Ktoś dołącza się do tej mrocznej gry, czym on kieruje się i
dlaczego to robi?
Seria zbrodni.
Śledztwo. Dziennikarz. Czy już macie gotowy scenariusz na tę lekturę? Pewnie,
co najmniej niejedno przypuszczenie, i tu zaczyna się prawdziwa czytelnicza
uczta, jakiej nie spodziewacie się. „Lista Lucyfera” jest czymś więcej niż „tylko”
kryminałem, chociaż już wątki z tej kategorii wystarczyłyby na naprawdę doskonałą
historię. Jednak to nie wszystko, a część większej całości, w której nie
brakuje elementów zaskoczenia w obszernej liczbie mnogiej. Jeśli podczas
lektury poczujecie, iż wiecie, co wydarzy się za chwilę w tej książce bardzo
szybko okaże się, iż Krzysztof Bochus sprawi czytelnikom niejedną intrygującą
niespodziankę i co najmniej zasieje wątpliwości co do tego, czego jeszcze przed
momentem było pewnością. Oczywistość? Ta nam nie grozi, gdyż kolejny zwrot
akcji w całkiem nowym kierunku sprawia, że akcja zaczyna się nie tylko zagęszczać,
lecz i skręca w stronę, jakiej nie spodziewaliśmy się. Przeszłość okazuje się
rzucać bardzo długi cień i to zupełnie inny niż moglibyśmy podejrzewać. „Lista
Lucyfera” to policyjne i dziennikarskie śledztwo, skomplikowane, z niejedną
ślepą uliczką, wzajemnie przenikające się, do tego w tle pogoń za chwytliwym
tematem na pierwszą stronę oraz bohaterowie, potrafiący przyciągnąć uwagę i ją
utrzymać przez całą książkę. Oni są równie intrygujący jak i wątki, w jakich uczestniczą,
a ścieżka, jaką podążają daleka jest od tej spodziewanej. Postacie i fabuła
uzupełniają się i dorównują sobie w zagadkowości oraz tajemnicach, tkwiących w
nich. Jednocześnie jest prosty podział na dobrych i złych, a z drugiej, ma on
ostre krawędzie, świadczące, iż ci pierwsi z pewnością nie nadstawią drugiego
policzka i będą dążyć poznania prawdy za wszelką cenę.
Takie czytelnicze uczty to ja uwielbiam!
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć po jakąś książkę tego autora
OdpowiedzUsuń