Premiera:
„Miłosna zagrywka”
Poppy J. Anderson
Człowiek nie spodziewa się, że nagle jego uporządkowany świat zacznie chwiać się w posadach. Wystarczy jedna wiadomość. Kilka słów i nic już nie jest takie jak było jeszcze przed momentem. Nic więc dziwnego, że instynkt podpowiada by walczyć o status quo, jakie jeszcze przed momentem było oczywistością. Tyle, że druga strona wcale nie musi być bierną, a od tego już krok do dobrej zabawy!
Na wojnie i w miłości podobno wszystkie chwyty dozwolone. Ta pierwsza rozpoczyna się w momencie gdy zawodnicy Tytanów dowiadują się, że ich nowy szef to … szefowa! Jak to możliwe, że twierdzą męskości ma rządzić kobieta i to jeszcze hipiska? W futbolu amerykańskim kobiety są raczej cheerleaderkami, ale nie właścicielkami drużyn. No cóż tak było dopóki Teddy nie odziedziczyła jednej z nich. Na kogo mogą liczyć zawodnicy jak nie na swojego kapitana? No właśnie Brian zawsze jest doskonałym przywódcą i na pewno użyje każdej broni, jaką ma w swoim zasięgu by pokazać kto tu rządzi. Tyle, że nowa właścicielka może i wygląda mało groźnie, ale nigdy nie powinno się lekceważyć przeciwnika. O tym jedno z nich zapomina, a drugie wykorzystuje. Jak do tej pory on słynie ze swoich zdobyczy nie tylko na boisku, lecz i na polu uwodzenia. Ona ma za sobą przeszłość, o jakiej nie dają jej zapomnieć, chociaż od czasów nastoletnich zmieniła się diametralnie. Wojenka w NewYork Titans zapowiada się emocjonująco i z pewnością każde z nich nie podda się walkowerem. Teddy walczy o szacunek i akceptację. Brianowi do tej nie oparła się żadna przedstawicielka płci pięknej. Jednak zawsze musi być ten pierwszy raz, czyż nie? Tych dwoje różni się od siebie w każdej kwestii, może oprócz jednej … fundamentalnej i od jakiej zależy naprawdę wiele …