"Jedyne wyjście"
Helen Fitzgerald
Dojrzałość nie jest słowem występującym w życiowym słowniku Catherine, dobra zabawa i zakupy, w różnej odmianie, za to jak najbardziej mają w nim stałe miejsce. Niestety czasem należy zrobić wyjątek, tym razem jest to pójście na rozmowę kwalifikacyjną do miejsca wskazanego przez matkę. Zajęcie w domu opieki na pewno nie widnieje na liście priorytetów dziewczyny, jednak trzeba się dostosować, przynajmniej na chwilę, do wymogów rzeczywistości i stworzyć pozory by mieć święty spokój i nadal żyć jak do tej pory. Rose jest dla niej nikim więcej niż obowiązkiem, po prostu pensjonariuszką, którą ma się opiekować w godzinach pracy i przysparzającą problemów na dodatek. Starość i choroba nie są elementami, goszczącymi zbyt często w życiu Catherine, zresztą w tym temacie ma wyrobione zdanie, niepoprawne politycznie, lecz nie bierze tego do siebie. Grunt, że jakoś daje sobie radę, chociaż łatwo nie jest, no i jeszcze ta Rose ze swoimi rysunkami i opowieściami o pokoju z numerem siedem. Co w tym pomieszczeniu może być aż tak straszne, że staruszka ostrzega ją przed nim? W końcu "Zielona Przystań" to tylko dom opieki i to mający bardzo dobrą renomę, więc za jego drzwiami nie ma miejsca na jakiekolwiek mroczne sekrety, ale jakby tak przyjrzeć się bliżej personelowi to ... Nie, to jedynie wyobraźnia kobiety z demencją i nic więcej. Rose po prostu ma urojenia, których nie ma co brać na poważnie, każdy w ośrodku wie o tym, a zresztą Catherine ma co innego teraz na głowie. Życie i bez takich opowieści jest trudne, zwłaszcza ostatnio coraz mniej przypomina te sprzed kilku tygodni, gdy liczyła się przede wszystkim zabawa i nowe posty na facebooku. Ale Rose jest uparta i wciąż nie daje spokoju dziewczynie, pokój numer siedem utkwił w jej pamięci pomimo demencji, a gdyby tak sprawdzić co w nim jest? Nie z ciekawości, lecz dla świętego spokoju?
Komu wierzyć kiedy ma się jedynie poszlaki i mało przekonujące tropy? Przecież to niemożliwe by coś takiego mogło rozgrywać się prawie na oczach wszystkich i nie zostało odkryte. "Zielona przystań" to nie żadne mroczne siedlisko zła, a renomowany dom opieki, w którym gwarantuje się spokojną i godną śmierć, chyba, że to iluzja. Pokój numer siedem istnieje i Catherine pozna prawdę o nim, o wiele mroczniejszą niż przypuszczała. Czy Rose miała rację i co z jedynym wyjściem w takiej sytuacji?
Życie można traktować na różne sposoby, niektórzy podchodzą do niego niesłychanie poważnie, inni próbują dobrze się w nim bawić. Jedni drugich rzadko kiedy próbują zrozumieć, ich drogi nie krzyżują się zbyt często, ale czasem tak różne od siebie osoby egzystują tuż obok siebie. Matka i córka, tak całkowicie różne jak tylko można sobie wyobrazić, łączące je więzy wydają się jedynie wynikać poczucia obowiązku i przyzwyczajenia, pomiędzy nimi przepaść z wątłym mostem emocji, który w każdej chwili może ulec zerwaniu. Imprezowiczka i ambitna feministka, konflikt pokoleń i poglądów życiowych, taki wstęp rzadko kiedy występuje w sensacyjnej opowieści, bo gdzie jest intryga kryminalna? Helen Fitzgerald nie po raz pierwszy zeszła z utartych ścieżek i pokazała, że zbrodniczy motyw doskonale splata się z codziennością tak dobrze wszystkim znaną. "Jedyne wyjście" to historia w jakiej rzeczywistość walczy z urojeniami, te drugie już ze swej definicji nie są traktowane poważnie, a ta pierwsza wyklucza z zasady by osoba z demencją mogła mieć rację, zwłaszcza w takim temacie jak prawda, obnażająca ludzkie okrucieństwo. Dom opieki, zwłaszcza z kategorii tych renomowanych to miejsce, które powinno dawać bezpieczeństwo, spokój i przede wszystkim nie odbierać godności. Ta fasada jak z reklamowej broszury ma drugą stronę, przerażającą i pokazującą do czego zdolni są ludzie gdy czują się bezkarni. Jednak Helen Fitzgerald nie lubi prostych rozwiązanych oraz podziałów i pokazuje to na przykładzie stworzonych przez siebie bohaterów - biel i czerń przenikają się w nich nieustannie, czasem to co jeszcze przed momentem wydawało się jednym staje się drugim i odwrotnie. "Jedyne wyjście" to również niezwykle trafnie scharakteryzowanie współczesnych więzi rodzinnych oraz mistrzowsko oddany portret społeczeństwa w jakim wszystko jest na sprzedaż, oczywiście za odpowiednią cenę, a pomiędzy tym ktoś kto desperacko woła o pomoc, jednocześnie kurczowo trzymający się resztek świadomości.
Helen Fitzgerald
Dojrzałość nie jest słowem występującym w życiowym słowniku Catherine, dobra zabawa i zakupy, w różnej odmianie, za to jak najbardziej mają w nim stałe miejsce. Niestety czasem należy zrobić wyjątek, tym razem jest to pójście na rozmowę kwalifikacyjną do miejsca wskazanego przez matkę. Zajęcie w domu opieki na pewno nie widnieje na liście priorytetów dziewczyny, jednak trzeba się dostosować, przynajmniej na chwilę, do wymogów rzeczywistości i stworzyć pozory by mieć święty spokój i nadal żyć jak do tej pory. Rose jest dla niej nikim więcej niż obowiązkiem, po prostu pensjonariuszką, którą ma się opiekować w godzinach pracy i przysparzającą problemów na dodatek. Starość i choroba nie są elementami, goszczącymi zbyt często w życiu Catherine, zresztą w tym temacie ma wyrobione zdanie, niepoprawne politycznie, lecz nie bierze tego do siebie. Grunt, że jakoś daje sobie radę, chociaż łatwo nie jest, no i jeszcze ta Rose ze swoimi rysunkami i opowieściami o pokoju z numerem siedem. Co w tym pomieszczeniu może być aż tak straszne, że staruszka ostrzega ją przed nim? W końcu "Zielona Przystań" to tylko dom opieki i to mający bardzo dobrą renomę, więc za jego drzwiami nie ma miejsca na jakiekolwiek mroczne sekrety, ale jakby tak przyjrzeć się bliżej personelowi to ... Nie, to jedynie wyobraźnia kobiety z demencją i nic więcej. Rose po prostu ma urojenia, których nie ma co brać na poważnie, każdy w ośrodku wie o tym, a zresztą Catherine ma co innego teraz na głowie. Życie i bez takich opowieści jest trudne, zwłaszcza ostatnio coraz mniej przypomina te sprzed kilku tygodni, gdy liczyła się przede wszystkim zabawa i nowe posty na facebooku. Ale Rose jest uparta i wciąż nie daje spokoju dziewczynie, pokój numer siedem utkwił w jej pamięci pomimo demencji, a gdyby tak sprawdzić co w nim jest? Nie z ciekawości, lecz dla świętego spokoju?
Komu wierzyć kiedy ma się jedynie poszlaki i mało przekonujące tropy? Przecież to niemożliwe by coś takiego mogło rozgrywać się prawie na oczach wszystkich i nie zostało odkryte. "Zielona przystań" to nie żadne mroczne siedlisko zła, a renomowany dom opieki, w którym gwarantuje się spokojną i godną śmierć, chyba, że to iluzja. Pokój numer siedem istnieje i Catherine pozna prawdę o nim, o wiele mroczniejszą niż przypuszczała. Czy Rose miała rację i co z jedynym wyjściem w takiej sytuacji?
Życie można traktować na różne sposoby, niektórzy podchodzą do niego niesłychanie poważnie, inni próbują dobrze się w nim bawić. Jedni drugich rzadko kiedy próbują zrozumieć, ich drogi nie krzyżują się zbyt często, ale czasem tak różne od siebie osoby egzystują tuż obok siebie. Matka i córka, tak całkowicie różne jak tylko można sobie wyobrazić, łączące je więzy wydają się jedynie wynikać poczucia obowiązku i przyzwyczajenia, pomiędzy nimi przepaść z wątłym mostem emocji, który w każdej chwili może ulec zerwaniu. Imprezowiczka i ambitna feministka, konflikt pokoleń i poglądów życiowych, taki wstęp rzadko kiedy występuje w sensacyjnej opowieści, bo gdzie jest intryga kryminalna? Helen Fitzgerald nie po raz pierwszy zeszła z utartych ścieżek i pokazała, że zbrodniczy motyw doskonale splata się z codziennością tak dobrze wszystkim znaną. "Jedyne wyjście" to historia w jakiej rzeczywistość walczy z urojeniami, te drugie już ze swej definicji nie są traktowane poważnie, a ta pierwsza wyklucza z zasady by osoba z demencją mogła mieć rację, zwłaszcza w takim temacie jak prawda, obnażająca ludzkie okrucieństwo. Dom opieki, zwłaszcza z kategorii tych renomowanych to miejsce, które powinno dawać bezpieczeństwo, spokój i przede wszystkim nie odbierać godności. Ta fasada jak z reklamowej broszury ma drugą stronę, przerażającą i pokazującą do czego zdolni są ludzie gdy czują się bezkarni. Jednak Helen Fitzgerald nie lubi prostych rozwiązanych oraz podziałów i pokazuje to na przykładzie stworzonych przez siebie bohaterów - biel i czerń przenikają się w nich nieustannie, czasem to co jeszcze przed momentem wydawało się jednym staje się drugim i odwrotnie. "Jedyne wyjście" to również niezwykle trafnie scharakteryzowanie współczesnych więzi rodzinnych oraz mistrzowsko oddany portret społeczeństwa w jakim wszystko jest na sprzedaż, oczywiście za odpowiednią cenę, a pomiędzy tym ktoś kto desperacko woła o pomoc, jednocześnie kurczowo trzymający się resztek świadomości.
Brzmi ciekawie. Będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca fabuła, zwrócę uwagę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńMam ją w wersji elektronicznej i pewnie w listopadzie się za nią zabiorę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, więc na pewno ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Tematyka interesująca, więc książka jak najbardziej dla mnie.
OdpowiedzUsuń