Strony

piątek, 1 lipca 2011

Polska fantazja

"Afgański Zeus"

Nie ocenia się książek po okładkach i zgadzam się z tym w 100%, dodałabym jeszcze, że po skrótowym opisie z tylnej obwoluty także nie, ale to już moje prywatne zdanie. W końcu oba te elementy mają przyciągnąć uwagę potencjalnego czytelnika, chociaż nie zawsze tak jest. W końcu i tak powinna być ważniejsza treść lektury, no, ale człowiek to w dużej mierze istota opierająca swoje opinie na pierwszym wrażeniu, korekta sądów przychodzi dopiero w kolejnym etapie - gdy już zaczniemy zapoznawać się z pomysłem autora. W przypadku "Afgańskiego Zeusa" to co widnieje na okładce może sugerować historię przygodową z wątkiem sensacyjnym i elementami fantastyki, ale czy na pewno? Rewolwer, sztylet, sztambuch z mapą, ślady krwi, lampa tranzystorowa, a w tle reliefy bądź płaskorzeźby ... dość osobliwy zbiór, lecz przecież to tylko zapowiedź tego co przygotował autor, a więc czas rozpocząć lekturę.

Początek to huk wybijanych szyb i wypadnięcie gościa restauracyjnego wprost na stojącą dorożkę, czyli wstęp z tzw. "przytupem", a następne słowa tylko w tym utwierdzają. Czyli awantura na całego, a jej prowodyrem jest główny bohater - starszy lejtnant Sergiusz Lawendowski, Polak, w służbie cara i to nie jako podwójny szpieg, ale jako jeden z najbardziej oddanych żołnierzy. Zdrajca, sprzedawczyk? W końcu to 1903 czyli czas zaborów, służba w rosyjskim wojsku raczej z dobrej woli rzadko kiedy zachodziła, a w stopniu oficerskim i to z takim oddaniem to już ewenement. Czy mi się wydaje, że autor odbrązawia mityczną postać patriotycznego bojownika czy to fakt? Ta tematyka jest obecna w książce, ale nie jest głównym motywem, słowa o niej są zarzutem i czymś na kształt wyrzutu sumienia. Jednak głównym wątkiem są przygody Sergiusza Lawendowskiego, które pomimo tego, że swój czas akcji mają na początku XX w. nie są staroświeckie, zaskakują umiejscowieniem intrygi i przebiegiem wydarzeń. Świat tajnych służb, szpiegów, wynalazków znacznie wyprzedzających początek dwudziestego stulecia, jednak to jeszcze wszystko. Na dobry początek telegraf bez drutu, autorstwo przypisywane Anglikom bądź ... przybyszom z Marsa i morderczy w swoich skutkach pokaz capoeiry w wykonaniu blond dziewczęcia. Interesujące wprowadzenie czyż nie? A to wszystko w krajobrazie pod sanktpetersburskiego podwórza generalskiej willi. A to dopiero zalążek całej historii, bo dzielny i oddany rosyjskiemu carowi lejtnant wyrusza do Afganistanu by odnaleźć nieznaną technologię wraz piękną miłośniczką sztuk walki. A podróż od początku ma swoich wrogów w postaci bandytów i biurokracji rosyjskiej, ta druga nawet okazuje się bardziej skuteczna w swoich działaniach. No i nagły zryw sumienia, a raczej jego wyrzutów u generalskich podwładnych narodowo-religijnych, tego raczej dowództwo nie przewidziało. Podróż obfituje w mniej lub bardziej krwawe momenty, nie brak jej też elementów satyrycznych, o to dba szeregowy Maliniak, zwany swojsko Casanową. W Kabulu szpiegowska misja podróżnicza wreszcie może się wykazać swoimi talentami by osiągnąć cel - znalezienia telegrafu bez drutu, oczywiście nie jest to łatwe, ale kto jak nie ta doborowa grupa może tego dokonać? Pomocą służy perski naukowiec, który jest przyjacielem polskiego króla Władysława V. Na zarzut że takiego króla Rzeczpospolita Obojga narodów nie posiadała, odpowiadam - ależ oczywiście, iż taki władca istniał, tylko jego osoba była utajniona, a dokładnie ta historia opisana jest w I części - "Bursztynowe Królestwo". Jednak to co odkrywa jest czymś więcej niż spodziewał się carski generał i znajduje się nie w górach - jak podejrzewano, lecz w miejscu uciech ... w końcu trzeba zadbać o odpowiedni kamuflaż, a ten jest, a raczej był, doskonały.

"Afgański Zeus" to historia, w której przeplata się wątek przygodowy z sensacyjnym, jednak nie jest to kolejna powieść z bardzo poważnym głównym bohaterem, bo ta postać raczej kojarzy się z przedrostkiem anty-. Polak, wierny żołnierz carskiego imperium, dla jego bezpieczeństwa i chwały walczący z innymi nacjami, a nawet z własnymi rodakami, nie wierzy w odzyskanie niepodległości, jest przeciwny kolejnym powstaniom. Ale jego postać, zresztą tak jak pozostałe osoby, jest potraktowany z lekkim przymrużeniem oka, autor "dokłada" każdemu narodowi wciągniętymi w akcję książki, bawi się stereotypami, co daje w efekcie świetną lekturę, bez zbytniej powagi i męczeństwa. A okładka książki i jej treść doskonale współgrają ze sobą, najlepiej to sprawdzić czytając.




Książka przekazana przez portal Sztukateria
i wyd. Dolnośląskiemu za co Dziękuję

10 komentarzy:

  1. I kolejna pozycja na prezent:)). Każda interesująca książka ułatwia mi wybór prezentu, ponieważ niedługo mam aż kilka uroczystości:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki to świetny prezent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klimaty nie do końca moje, ale zachęciłaś mnie do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zdradza się istotnych szczegółów fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszę o tym co uważam za interesujące, a czy są to istotne szczegóły to już zależy od interpretacji

    OdpowiedzUsuń
  6. Autorka powinna odrobić lekcję historii. Polacy licznie służyli w wojsku carskim, także w stopniu oficerskim, i nikt im nie miał tego za złe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Służba w wojsku carskim przez wielu była uważana za zdradę ojczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z M.S. Proszę sobie doczytać historię wojny rosyjsko-tureckiej 1878 roku i zobaczyć jaką rolę odegrali w niej polscy generałowie (oblężenie Plewny). W tamtych czasach nie istniał PiS, ani jego paranoiczna koncepcja patriotyzmu. Duże znaczenie miał legalizm, zwłaszcza w przypadku arystokracji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najpierw proponuję przeczytać dobrze recenzję, a nie sugerować się wycinkiem wypowiedzi jednej osoby, która też nie czytałam jej w całości tylko "uczepiła się" jednego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Autor na Facebooku pisze, że ma tę recenzję za nienajgorszą. Była by całkiem dobra, gdyby nie streszczenia fabuły. Bohaterowie ponad pół książki szukają "źródła piorunów", więc nie można tak po prostu napisać w recenzji gdzie ono jest. To zwykłe szkodnictwo.

    OdpowiedzUsuń