Przedpremierowo:
„Wiatr od morza. Sztil”
Magdalena Witkiewicz
Kiedyś było inaczej, lecz czy lepiej?
Każdy moment przeszłości ma swoją prawdę, po latach wydającą się inną, bywa, iż
barwniejszą od teraźniejszości. Jednak to, co ma miejsce obecnie po części jest
wynikiem tego, co było kiedyś, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Gdzieś tam był wstęp do dzisiaj…
Zakładamy, że z tajemnicami da się
żyć, wiemy o ich istnienie, lecz staramy się je odsuwać od siebie. Tak jest lepiej,
chociaż czy na pewno? Anna i jej mąż przeszli nad nimi do porządku dziennego, czas
płynie, a oni budują swoje życie wokół nich i może wbrew nim. Zresztą tyle
zmian doświadczyli wokół siebie. Wpierw nowy rozdział, całkowicie odmienny od
jej planów, wciąż świeża rana po tym co dopiero miało miejsce. Małżeństwo,
jakiego podstawy były dalekie od solidnych i przede wszystkim prostych.
Zmieniająca się rzeczywistość połowy lat osiemdziesiątych nie ułatwiała
niczego, zwłaszcza, że opozycyjna działalność jest jeszcze jedną cegiełką do
muru zbudowanego z sekretów. Jak w tym wszystkim odnaleźć się? Anna ma nowe
marzenia, jej mąż także, nadzieja splata się z dojrzewaniem, kolejne wybory
rysują się na horyzoncie. Pozostaje też pamięć o tym, co wydarzyło się, wpierw
niedawno, a z każdą kolejną rocznicą cierń wspomnień przypomina o tych, których
już nie ma. Co kryje się za spokojną egzystencją, w jakiej znalazło się miejsce
na wzajemne zaufanie, miłość i wspólną przyszłość? Może dawne sekrety wcale nie
odeszły w zapomnienie i nie są bezpieczne? Nigdy nie ma dobrego czasu na
stawienie im czoła, lecz niekiedy niespodziewany sojusznik wspiera w najgorszym
momencie…
Jedne książki trafiają nam pod skórę
po przeczytaniu, ale są również takie, które od razu, w trakcie lektury, nawet
więcej, bo już po kilku, kilkunastu stronach, wchodzą pod nią i z każdą kolejną
kartką wsączają się mocniej im głębiej. Obie części „Wiatru od morza” należą do
tej drugiej kategorii, pozostając na długo i skłaniając do refleksji. „Sztil”
nie pozostawia obojętnym, chociaż wydawałoby się, że jest już spokojniej,
emocje nie są już sinusoidą, lecz tak naprawdę to jedynie pozory, bo one wciąż
buzują. Wcale nie tak okiełznane jakby się wydawałoby i dają o sobie znać.
Kiedy? Wówczas, gdy wydaje się, że dużo po nich nie pozostało, bohaterowie
znają je przecież doskonale, nawet do nich przyzwyczaili się. Jednak to iluzja,
która prędzej czy później znika. Magdalena Witkiewicz wirtuozersko pokazuje jak
przeszłość wpływa na teraźniejszość, a sekrety skrywane w niej przypominają o
sobie podkopując fundamenty, na jakich opierały się postacie i nie zauważając
rys na nich, czy da się je naprawić. „Wiatr od morza. Sztil” nie jest typową
sagą rodzinną, nie stanowi także nostalgicznego powrotu do tego, co było. To
opowieść o ludziach, jacy kiedyś podjęli decyzje pod wpływem chwili, uczuć,
splotu okoliczności, które w innej sytuacji w ogóle nie byłyby brane pod uwagę.
Jednak wybory dokonały się, a teraz po latach, kiedy wydawałoby się, że czas
burz przeminął, cisza odsłania to, co starano się ukryć. Dawne marzenia i te,
które je zastąpiły, dojrzałość i w końcu konieczność stawienia czoła temu, co
jedynie zdawało się zamkniętym rozdziałem składa się na drugi tom. Magdalena
Witkiewicz nie boi się poruszać tematów trudnych i obnażać je, ukazując emocje
z nimi wiążące się oraz ich wpływ na bohaterów, ten, o jakim nie mówi się
także. Milczenie zamiast krzyku bywa o wiele głośniejsze, zwłaszcza, gdy
nadchodzi moment kiedy zaczynają słuchać samych siebie i słyszą niewygodną
prawdę, a ujawnienie tajemnic oczyszcza ranę, jaka jedynie pozornie była
zabliźniona. Pisarka dzieli się z czytelnikami siłą sekretów. One rzadko kiedy nie
ranią, lecz niektórzy świadomie biorą za nie odpowiedzialność i nie dzielą się
nimi, bo boją, że nie udźwigną prawdy.
Za możliwość przeczytania książki