Strony

środa, 30 października 2024

Koniec i początek

Nowość:

„Pocałuj mnie Artemido”

Agnieszka 

Lingas – Łoniewska

 

 

Zemsta podobno najlepiej smakuje na zimno, ale też i jest ucztą bogów, bywa również słodka. Jednak za każdym razem przypomina o tym, co nas zraniło i wciąż boli. Gniew nie jest najlepszym doradcą, zwłaszcza gdy nie pozwala zamknąć drzwi do przeszłości i otworzyć kolejne, do przyszłości. Jeśli nie zauważy się tego w porę to dużo można stracić…

 

Nawet najlepszy plan może przynieść nieoczekiwane skutki. Artemida od lat przygotowywała doskonałą wersję, w jakiej nie było miejsca na przypadek lub odstępstwo. Kobieta wszystko dokładnie przemyślała i w szczegółach dopracowała zemstę na kimś, kto odebrał jej to, co najcenniejsze dla niej. Nie potrafi zapomnieć o przeszłości oraz wydarzeniach, jakie naznaczyły ją. Cios za cios, bez jakiejkolwiek litości, bo czy ten człowiek współczuł jej i żałował swoich czynów? Nie! Dlatego i ona nie zamierza zboczyć z drogi. Uderzy w najsłabszy punkt i w końcu rachunki wyrównają się. Czy jednak wzięła pod uwagę, co poczuje, gdy spotka się twarzą w twarz z Arturem, mającym być środkiem do celu, spisanym na straty? Doskonały plan brał pod uwagę jedynie smutną satysfakcję, że sprawiedliwości stało się zadość, tyle, że rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Do głosu dochodzą nieoczekiwane emocje, do tej pory skryte za bolesnymi doświadczeniami i żalem za tym, co zostało utracone bezpowrotnie. Jak może zakończyć się znajomość Artemidy, pragnącej wyłącznie zemsty i chłopaka, budzącego to, czego miało nie być? Nie tak łatwo jest odciąć się od nieoczekiwanych uczuć i tego, co z sobą przyniosły.

 

Strata. Ból. Zemsta. Historia oparta na takich fundamentach i spod pióra pisarki, doskonale potrafiącej oddać emocje oznacza jedno – podczas jej lektury nuda zagości. Do tego należy dodać nieustannie nakręcaną spiralę uczuć, sprzecznych, nieoczekiwanych, kontrastowych i przede wszystkim wciągających do świata, gdzie czerń i biel zastąpiona jest mocnymi barwami. W „Pocałuj mnie Artemido” nie ma miejsca na oczywistość, szybko zostajemy wyprowadzeni z błędu, jakim jest założenie, iż przewidzimy jak potoczą się losy postaci. Prosty schemat jedynie jest takim przez chwilę, na tyle by zmylić, a zaraz potem pokazuje złożoność pobudek bohaterów oraz pogmatwane ścieżki, jakimi podążali i co wpłynęło na to, kim są obecnie. Agnieszka Lingas-Łoniewska prowadzi ich na samym skraju granicy, jej przekroczenie otwiera równocześnie nowe możliwości, lecz oznacza również brak powrotu do tego, co było. Oczywiście jest jeszcze zemsta, której źródłem są dramatyczne wydarzenia sprzed lat, niepozwalające o sobie zapomnieć, a może ktoś do nich wraca, gdyż jest to powód by ból nie zwyciężył i jednocześnie daje cel w życiu? „Pocałuj mnie Artemido” jest historią dwojga ludzi oraz ich bliskich, połączonych niewidzialnymi więzami, dużo bardziej dramatyczniejszymi niż można by przypuszczać i jednocześnie stanowiącymi tragiczną tajemnicę.