Strony

sobota, 30 września 2023

Co dzieje się pod 13?

Nowość:

„Piękny i martwy”

Anna Langner

 

Kiedy nie ma się tego, co człowiek lubi to czasem trzeba przymknąć oko, lub nawet dwa, i brać co jest. Może i jest inne rozwiązanie, lecz jakoś nie jest ani lepsze, ani tym bardziej nie majaczy się na horyzoncie. Co, więc pozostaje? Najlepiej wziąć głęboki oddech i pocieszyć się, że mogło być gorzej! A jeśli powiedzieliśmy to w złej chwili?

 

Podobno pierwsze wrażenie jest najważniejsze i sporo można z niego wywnioskować. No cóż, Jagoda widząc budynek, w którym wynajęła pokój oraz jego otoczenie, bliższe i dalsze, powinna uciekać gdzie pieprz rośnie, a przynajmniej z ulicy Wietrznej. Jednak raczej wie, że nie ma co wybrzydzać, a sama nie będzie mieszkać. Tajemniczy Martin Krevky ma być jej współlokatorem czyli nie powinno być źle. Jej przyjaciółka ma własną teorię, ale Róża ma dość niecodzienny  styl i gust, a nowy znajomy jest więcej niż interesujący i specyficzny jednocześnie. Co z tego wyniknie? Z pewnością nic przewidywalnego i o tym przekonuje się cała trójka. Niejedno wisi w powietrzu, lecz czy da się przewidzieć jaki będzie finał? Dom przy Wietrznej trzynaście kryje niejedną tajemnice, tak samo jak i jego lokatorzy. Czy Jagoda jest gotowa na ich odsłonięcie?  Nie spodziewała tego, co usłyszała, lecz na tym nie koniec … Być może to początek, pytanie tylko czy szansa rozwinie się w coś więcej?

 

Dom, czy nawiedzony i straszny? Będzie okazja przekonać się przy lekturze. Tak samo jak i poznać Jagodę, Martina i resztę osób oraz ich niecodzienne perypetie. Kiedy nadchodzi jesień, bądź późne lato, ale każda inna pora jest równie dobra, by sięgnąć po książki spod znaku szeroko pojętej grozy. Anna Langner po raz kolejny postawiła na ten gatunek i wybrała z szerokiej palety jego motywów kilka. Fabuła oparta na barwnej składance, w jakiej znalazła się jesienna szaruga, ciekawa bohaterka z barwną przyjaciółką, stare domiszcze, z rodzaju tych, kojarzących się bardziej z horrorami niż zadbanymi cudeńkami oraz bohater, intrygujący od samego początku, lecz jak bardzo nawet nie przypuszczamy. Z takimi składnikami powieść może potoczyć się w różnorodnych kierunkach. W przypadku „Pięknego i martwego” tytuł krztynę zdradza i wprost kusi czytelników, już na wstępie, do rozpoczęcia snucia przypuszczeń. Będą trafiały w punkt czy okażą się przysłowiową ślepą uliczką? Tego dowiadujemy się w odpowiednim momencie wcale nie za szybko, gdyż pisarka wie jak stopniować ciekawość i nie jedynie ją. O czym przekonują się postacie oraz czytelnicy oczywiście. Jesienna aura, bohaterowie z tajemnicami, niestandardowe historia, czy uczuciowa to się okaże oraz niepokojący klimat w wykonaniu Anny Langner tworzą bestsellerową historię.

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję


 

czwartek, 28 września 2023

Nowy początek

Przedpremierowo:

 

„Njord”

Joanna Gajewczyk

Czasem ucieczka od tego, co znane i przede wszystkim tych, którzy zranili dotkliwie, staje się nowym rozdziałem w życiu. Takim gdzie są naprawdę bliscy nam ludzie oraz codzienność, pozwalająca cieszyć się kontaktem z nimi. Jednak nawet tam, gdzie wreszcie odnaleziono spokój, prędzej czy później pojawia się rysa i nie zawsze zostaje dostrzeżona w porę. Niekiedy zagrożenie przychodzi znienacka i pokazuje swoją siłę w najmniej spodziewanym momencie.

 

Zoja zbudowała swój dom na dalekich Lofotach, gdzie natura poraża surowym i niepowtarzalnym pięknem. Nie zrobiła tego tylko dla siebie, lecz przede wszystkim miała na uwadze syna. Uzdolniony chłopiec ma miejsce gdzie może być sobą, a otoczenie jest dla niego źródłem natchnienia. Kobieta odnalazła spokój i cieszy się rodzinnym szczęściem, dzieląc je z dzieckiem i swoją babcią. Wynajmuje wakacyjne domki tym, którzy chcą poczuć magię miejsca jak z baśni. Sama przekona się jak legendy i zwykła rzeczywistość łączą się. Goście, jacy zawitają do niej okażą się kimś więcej niż jedynie kolejnymi turystami, nie pozostającymi długo w pamięci. Pewien Norweg przypomni Zoji, iż życie ma do zaoferowania coś więcej niż oczekiwała. Ona dostrzeże w nim to, z czym się zmaga i towarzyszy mu jak widmo. Ktoś jeszcze zawita do niej, a wraz nim kłopoty, jakich nikt nie spodziewał się. Już raz zawalczyła o siebie i syna, zwyciężyła czy i tym raz uda się jej?

 

Niesamowita. Jedno słowo, a kryje się w nim wiele innych, które oddają wrażenia po lekturze najnowszej książki Joanna Gajewczyk. Opis z okładki oddaje co nieco z fabuły, lecz rzeczywistość przekracza oczekiwania. Oczarowanie pojawia się bardzo szybko i nie mija z kolejnymi rozdziałami, lecz jeszcze się potęguje. „Njord” ma w sobie, nie tak łatwy do przełożenia na słowa, realizm magiczny. Czasem jedynie ledwo wspomniany, lecz  jego nuty są wyczuwalne prawie nieustannie i rzucają urok na czytających. Intrygujące tło Lofotów, monumentalnie oświetlonych zorzą polarną, dodatkowo jeszcze go wzmacnia i odgrywających dużą rolę w tej historii, gdzie mity i zwykła codzienność współistnieją, nie wykluczając się, ale wzajemnie uzupełniając. Pisarka snuje swoją opowieść, pozwala wejść czytelnikom do świata swoich bohaterów, rozgościć się w nim i poznawać ich. Istotne są przeczucia i intuicja oraz po mistrzowsku oddana niepokojąca atmosfera, równoważona ciepłem rodzinnych więzów, umocnionych przeżyciami z przeszłości oraz teraźniejszością. Klimat tajemnic oraz połączenie północnej, chłodnej, mentalności z duchowością są mieszanką magnetycznie wciągającą. Podobnie zresztą jak połączenie tego, co realne z tym, co nadprzyrodzone. Ciągłe przenikanie się jednego z drugim, harmonijna więź natury i człowieka, niesamowite opisy krajobrazów Skandynawii, magia natury to wszystko składa się na „Njord”, książkę, na jakiej powinno być ostrzeżenie, że jej nie odłożycie, dopóki nie poznamy jej do końca.

 

 

Premiera:

04.10.2023 

wtorek, 26 września 2023

Nigdy nie mów nigdy

Przedpremierowo:

„Uwięzieni w grze. Niewidzialna inwazja”

Dustin Brady

Nigdy nie mów nigdy. Dlaczego? Tak już bywa, że kiedy zarzekamy się jakoś tak się dzieje często, iż po raz wtóry podobna sytuacja przytrafia się nam. Co więc zrobić w takiej chwili? Można dać się ponieść temu, co ma miejsce lub zacząć działać na swoich warunkach. Wynik poznamy na samym końcu, bo dopóki rozgrywka trwa wszystko jest możliwe.

 

To nie miało prawa przydarzyć się po raz kolejny. Tak jak sobie Jesse obiecał gry komputerowe jedynie kurzą się gdzieś na półce. Chłopak wraz przyjacielem nie zamierza jeszcze raz przeżyć tego, co było jego udziałem. Komputerowy świat wygląda zupełnie inaczej gdy nie jest się graczem, lecz postacią w wirtualnej rzeczywistości. Po raz kolejny zostać pionkiem? Nie i jeszcze raz nie. No cóż nie zawsze to zależy od nas! Jesse znowu jest w grze i to nie z własnej woli! Ale może nie będzie tak źle? No cóż zapowiada się jeszcze gorzej, czego ma się spodziewać? Dosłownie wszystkiego, jedynym jak na razie pozytywnym punktem jest możliwość pomocy przyjacielowi, jaki zaginął czeluściach cyfrowego świata. Pozostaje „tylko” zmierzyć się z potworami i spółką, a ta spółka okazuje się aż nadto zdeterminowana by przeszkodzić każdemu, kto chce się wydostać do realności. Ostatnio udało się, jak będzie tym razem?

 

Napisać książkę skierowaną do młodszych czytelników, która jest również wartościowa dla starszych wcale nie jest tak łatwo. Po pierwsze motyw, jednocześnie musi być atrakcyjny dla obu grup odbiorców. Po drugie sama historia powinna być ciekawa niezależnie od wieku. No i oczywiście sama akcja podlega także wcześniejszym warunkom. Dustin Brady spełnił te wymagania nawet z nawiązką i to po raz drugi już, skorzystał z przepisu, jaki sprawdził się w pierwszej części i to z sukcesem. Zgodnie z tytułem bohaterowie znowu zostają uwięzieni w grze, ale nie ma w żadnym razie powielania schematu i wątków. Nowa porcja przygód prowadzi czytających po meandrach cyfrowego świata, w którym nie brak zagrożeń lub inaczej mówiąc czyhają one na każdym kroku i są dosłowne, w żadnym razie użyte metaforycznie. Dustin Brady postawił na fabułę, w której kolejne wydarzenia następują po sobie bardzo szybko i nie zwalniają one tempa do samego końca oraz na coś jeszcze: zatarcie granicy pomiędzy wirtualnością i realnością, gdyż toczy się ona równocześnie w jednym i drugim. Postacie w dwóch wymiarach toczą rozgrywkę, w jakiej liczy się spryt, odwaga i przyjaźń, ta ostatnia jest źródłem całego zamieszania i jest integralną częścią historii. „Uwięzieni w grze. Niewidzialna inwazja” to druga odsłona, odkrywająca z perspektywy kilkunastolatka, świat komputerowej rozrywki, mającej niejedną ciemną stronę.

           

 Premiera:

27 września

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

niedziela, 24 września 2023

Z kłopotami jej do twarzy

Nowość:

„Herbówna”

Izabela Grabda

 

Kiedy wszystko idzie nie tak jak zakładano potrzeba odważnej decyzji o zakończeniu jednego, życiowego, rozdziału i otwarciu kolejnego. Czy nowego? To już zależy od wielu czynników, w tym tych w ogóle nie do przewidzenia. W końcu plany są po to, by je dostosować do potrzeb, a częściej do rzeczywistości pełnej niespodzianek, niekiedy z gatunku mało racjonalnych i w ogóle dość niezwykłych!

 

O starym domu rodzinnym wcale nie krążyły legendy, ale to, iż był opuszczony Zośka wiedziała od lat. Jakoś do tej pory nie czuła potrzeby zainteresowania się jego tematem, lecz proza życia lub inaczej mówiąc konieczność zamknięcia ukochanej kawiarnio-czytelni. No cóż tak bywa, ale gadanie matki z kategorii „a nie mówiłam” oraz wcale nie tak dobre rady z jej strony to już nie na nerwy dziewczyny. Dlaczego więc nie zobaczyć co słychać w domu, odległym ciut od Krakowa i tym samym autorytarnej rodzicielki? Pomysł dobry, tyle, że okazuje się, że pewne niuanse są więcej niż zastanawiające. Budynek kryje jak się okazuje rodzinną tajemnicę lub raczej więcej niż jedną, a to dopiero początek. Nie da się tego, czego jest świadkiem wytłumaczyć racjonalnie, chociaż stara się to robić na każdym kroku. Po za tym kłopoty lubią Zośkę, najnowszy ma przystojną twarz i jest właścicielem cukierni, w której znalazła pracę. Jednak nie przypuszcza w jakim kierunku potoczy się, jedynie da się powiedzieć, iż „zabawa” dopiero zaczyna się. Budynek i familia z wieloma sekretami, facet, zwiastujący problemy i echa przeszłości, wbrew pozorom nie metaforyczne, a dość namacalne, jaki będzie finał nowego początku Zośki?

 

Cudze chwalimy, swego nie znamy i tracimy tym sposobem niejedną ciekawą lekturę. Jeżeli lubicie rodzinne tajemnice, cięte riposty, humor, charakterną bohaterkę oraz bohatera o niezaprzeczalnym uroku osobistym, a także opuszczone domy i rozpoczynanie nowego rozdziału życiowego to „Herbówna” będzie doskonałą książką dla Was. Każdy z tych elementów naprawdę zajmuje solidne miejsce w fabule, w żadnym razie nie jest tylko jakimś chwilowym jej napełniaczem i wprost idealnie łączy się z pozostałymi. Izabela Grabda oddała w ręce czytelników  historię, na której poznanie od razu najlepiej zarezerwować czas, bo oderwać się od niej będzie niezwykle trudno, zresztą kiedy już rozpocznie się czytanie taka myśl raczej nie zagości w głowie. Razem z postaciami zaczniemy mierzyć się z niejednym wyzwaniem, a nie wszystkie da się logicznie wytłumaczyć, a to, co się da okaże się nie mniej intrygujące. Familijne sekrety mogą mieć niejedno oblicze, tak samo jak i stare domy, kryjące dużo zagadek, jakie wcale lepiej nie pozostawiać w spokoju. Pozostają jeszcze sami bohaterowie, powiedzieć, że z nimi nuda nie grozi, to tak naprawdę nic nie powiedzieć. Drobna postura i zamiłowanie do cukiernictwa niech was nie zwiedzie, tak samo jak przystojna twarz i flirciarska natura miłego szefa. Tym razem zupełnie nic nie jest takie jak się mogłoby wydawać, a osoby, odgrywające główne role w tej opowieści nie raz zaskoczą. Izabela Grabda doskonale wie jak połączyć wątki w intrygującą całość, w jakiej do samego końca czekają na czytelników niespodzianki.

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję
Autorce
 

 

piątek, 22 września 2023

Nie tylko planer

 
„Lepszy rok 2024 z Katarzyną Miller”

Katarzyna Miller

 

Niedawno był początek roku, później nastała wiosna i w końcu oczekiwane lato, a teraz już jesień otwiera drzwi i zima też da znać o sobie. Warto więc pomyśleć o czymś, co pozwoli nam w zaplanować kolejne trzysta sześćdziesiąt sześć dni. Wybór terminarzy jest szeroki, każdy znajdzie coś dla siebie, ale z szerokiej oferty czasem jedne, bardziej niż inne, są nie tylko użyteczniejsze, lecz także dają nam coś więcej niż jedynie możliwość notatek i organizacji dnia codziennego.

 

Powiedzmy sobie szczerze okładki są ważne, ale jakoś zwracam na nie małą uwagę, chociaż muszę przyznać, że zapadają mi w pamięć. Może to z racji tego, iż najwcześniejsze korzystanie z biblioteki kojarzy mi się z brązowym papierem doskonale chroniącym i jednocześnie kryjącym zewnętrzną część książki, dopiero ciut później nadeszła era foli przeźroczystej. Jednak lepszym wytłumaczeniem jest po prostu zwracanie przeze mnie uwagi na to, co kryje się za obwolutą  treść czyli słowa. W tym konkretnym przypadku nie da się pominąć okładki planera „Lepszy rok 2024 z Katarzyną Miller”, po prostu przyciąga ona wzrok, nie pozwala zbyt szybko od niej oderwać się i równocześnie lśni optymizmem. Trudno nie zauważyć bardzo starannego wydania, dopracowanego w szczegółach i potwierdzającego zapowiedź z oprawy. Ale najważniejsze kryje się za nią czyli sam terminarz, gdzie czeka nas pełnia barw grafik nawiązujących do natury. Tak dużo piszę o wizualnej stronie, jak rzadko kiedy, ponieważ kalendarz ma nam towarzyszyć przez cały rok, a ten wprost kusi by mieć go nieustannie przy sobie. Oczywiście plastyczna część nie jest najważniejsza, lecz doskonale współgra z tym wszystkim, co przygotowała Katarzyna Miller. Każdy tekst jest dopracowany w detalach i porusza istotne kwestie. Przekazywane treści nie są w żadnym razie dodatkiem, jak dla mnie stanowią istotę terminarza. Raz przeczytane zostają w pamięci i z pewnością wracać się do nich będzie wielokrotnie. Autorka motywuje nas, wprowadza zdrowy optymizm, w żadnym razie nie poucza, ale przypomina co jest ważne w życiu i jak spojrzeć na siebie z innego punktu widzenia. „Lepszy rok 2024 z Katarzyną Miller” jest narzędziem by nadchodzące dwanaście miesięcy mogły być radosne, szczęśliwe, pozwalające nam cieszyć się życiem i patrzeć na kolejne dni z uśmiechem.

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję: