Strony

środa, 28 czerwca 2023

Niespodziewana zmiana planów

Premiera:

„W objęciach magii. 

Miłość od elfiego spojrzenia”

Kerrelyn Sparks

 

Siostry niezwiązane więzami krwi, najprawdziwsze przyjaciółki oraz przede wszystkim młode kobiety, które chcąc czy nie chcąc, muszą stawić czoła światu. On ma dla nich wyzwania od jakich zależy więcej niż większość przypuszcza, a one nie zamierzają stać z boku i jedynie przyglądać się. Wiedzą, że jeśli tylko zechcą mogą zmienić to, co do tej pory wydawało się oczywiste i nie pozwolą by inni decydowali za nie.

 

Wydawało się, że nic nie powinno zagrozić Sorsze  podczas tej wyprawy, chociaż niebezpieczeństwo czyhało bardzo blisko. Wrogom nie ufa się, ale czasem nie ma innego wyjścia i trzeba się z nimi spotkać. Kiedy zna się zagrożenie ma się prawie wszystkie atuty w rękach, lecz tym razem to prawie okazało się mieć przewagę. Wystarczył moment by Sorcha została jeńcem, na obcej ziemi jest zdana wyłącznie na siebie. Jakby tego było mało ktoś ponownie krzyżuje jej plany, tym razem jednak pojawia się coś czego w ogóle nie spodziewała się. Jak teraz potoczą się jej losy? Nigdy nie pozwala by to inni decydowali za nią, ale też nie znajdowała się w trudnej sytuacji. Zaufać obcej osobie nie jest łatwo, a do tego dochodzą całkiem nowe emocje, intrygujące i zaskakujące oraz mogące wiele zmienić. Pytanie tylko czy nie dzieje się to zbyt szybko, jeśli Sorcha podejmie złą decyzję konsekwencje poniesie nie jedynie ona …

 

Opowieść fantasy, tajemnice oraz niespodziewane sploty okoliczności, tym już na wstępie wita książka „W objęciach magii. Miłość od elfiego spojrzenia”. Kerrelyn Sparks jest autorką, która przykłada wagę do detali, za pomocą jakich tworzy całkiem nowy świat z elementów znanych i całkowicie autorskich. Dzięki temu drugi plan sam w sobie stanowi interesujące tło dla postaci oraz źródła dla niektórych wątków. Jednak najważniejsi są bohaterowie, a raczej bohaterki, nieszablonowe, obdarzone charyzmą, dumne i przede wszystkim wychodzące naprzeciw przeznaczeniu z podniesioną głową. One nie są jedynie ozdobą i obserwatorkami, znajdują się w samym centrum wydarzeń i nadają im kierunek. Pisarkę charakteryzuje lekki styl pisania, sprawiający, że opowiadaną historię czyta się płynnie i z zaciekawieniem, a kolejne zwroty akcji intrygują. „W objęciach magii. Miłość od elfiego spojrzenia” jak sam tytuł wskazuje  ma również wątek romansowy, jaki płynnie splata się z pozostałymi, tworząc opowieść, w której nie brakuje emocji, przygód, szybkiej akcji i spokojniejszych momentów przed kolejnymi niespodziankami w fabule. Lektura książki Kerrelyn Sparks pozwala oderwać się od codzienności i otworzyć drzwi do świata gdzie odnajdziemy sympatycznych bohaterów, walkę dobra ze złem, a to wszystko okraszone pełnymi humoru dialogami.

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję



 

niedziela, 25 czerwca 2023

Prawdziwe mity

Przedpremierowo:

„Tropiciel skarbów”

Adam Węgłowski

 

Mit czy prawda? A może dwa w jednym? W końcu to pierwsze jest natchnieniem dla poszukiwania tej drugiej. Rozpalają ciekawość, tak samo jak coś, co często towarzyszy legendom – skarby. Te ostatnie nierzadko nie są aż tak mityczne jak mogłoby się zdawać i niektórzy, przy odpowiedniej dozie samozaparcia oraz szczęścia, odkrywają go.

 

Wierzyć czy nie wierzyć w to, co widzimy na ekranie? No, cóż świat kryje niejedną tajemnicę i jak się okazuje potrafił zadziwić, potrafi to wciąż i z pewnością jeszcze nas zaskoczy niejednokrotnie. To, co wydaje się jedynie „bajaniem” wcale nie musi nim być, a hollywoodzkie produkcje wcale nie mają monopolu na spektakularne odkrycia, ale nie do końca są owocem wyobraźni scenarzystów i fachowców od efektów specjalnych. Seria filmów o Indianie Jonesie już od kilku dziesięcioleci przyciąga do kin miliony widzów. Nieustraszony archeolog i uznany wykładowca odnajduje zaginione precjoza dzięki swojej wiedzy, tupetowi, awanturniczej żyłce. Jednak wbrew pozorom mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości. Pierwowzorem byli naukowcy oraz odkrywcy, jacy przez wieki docierali do zapomnianych przez wszystkich punktów na mapie i pokazywali, że to, co w nich się kryje wcale nie jest bajką. Wyścig po mityczne skarby wcale nie zakończył się, on wciąż trwa, a naśladowców filmowej postaci wcale nie jest mało. Jak by nie było tego, o czym mówi historia i różnorodne jest jeszcze bardzo dużo, nie wszystko musi być prawdą, lecz wcale nie tak rzadko okazuje się, iż uważana za nierealną, ma bardzo rzeczywiste korzenie.

 

Kinematografia rządzi się swoimi prawami, używa efektów specjalnych, na nowo pisanych dziejów, wyolbrzymienia i niedopowiedzenia, zwłaszcza jeśli chodzi o filmy z gatunku przygodowo-awanturniczych. Ale czy wszystko w nich jest fikcją? W przypadku cyklu o Indianie Jonesie twórcy zmieszali historyczne elementy z całkowicie wymyślonymi, lecz co jest czym? Adam Węgłowski z detektywistycznym zacięciem w „Tropicielu skarbów” odsłania nie tyle kulisy ile fundamenty tej filmowej opowieści, jakim daleko do iluzji, a  o wiele bliżej do faktów. Fantastyczne przygody w pogoni za legendarnymi zabytkami mają pokrycie w autentycznych wydarzeniach i artefaktach. Niemożliwe? Oczywiście, że nie autor szczegółowo wyjaśnia gdzie leży zalążek wątku i jak wygląda rzeczywiście. Prawda wcale nie jest aż tak odległa, bywa jeszcze bardziej zaskakująca. Natomiast ci, którzy wyciągnęli ją na światło dzienne wcale nie ustępują filmowemu bohaterowie, bywają nawet jeszcze bardziej niezwykli. Cała plejada osób, jakie śmiało mogłyby odegrać pierwszoplanowe role, lecz są także doskonałym wzorem dla fikcyjnych postaci. Adam Węgłowski konfrontuje scenariusze napisane przez życie z filmowymi, te drugie są bardziej znane, lecz traktowane z przymrużeniem oka, te pierwsze wydają się zbyt nierealne, chociaż są jak najbardziej prawdziwe. Jednak dzięki zestawieniu obu pokazują jak prawda napędza fikcję, a ta daje impuls kolejnym pokoleniom do poszukiwań tego, co wcale nie musi być mitem.

 

 

PREMIERA:
28 CZERWCA
 
Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję



 

piątek, 23 czerwca 2023

Zabawnie i całkiem poważnie

Nowość:

„Miało być zabawnie 

(A wyszło jak zawsze)”

Dorota Szelągowska

 

Zapisywać swoje słowa wcale nie jest tak łatwo lub raczej nie każdemu to się udaje. Przelewanie myśli na przysłowiowy papier pozwala utrwalić jakiś moment, wydarzenie, utrwalić to, co być może nie zostałoby w pamięci lub zapamiętalibyśmy w innej wersji. Czytając po jakimś czasie może to być już niekatulane, nasze zdanie też mogło ulec zmianie albo wprost przeciwnie jest aktualne tak samo jak jakiś czas temu. Jednak najważniejszym jest to, iż mamy możliwość powrotu do danego punktu, a niekiedy podzielić się z swoimi przemyśleniami z innymi.

 

Pani z telewizji albo inaczej mówiąc osobowość telewizyjna. Znana, rozpoznawalna, zwyczajnie niezwyczajna, trochę swojska, ale jeśli zajrzymy na różnorodne portale lub pojawiające się nagłówki prasowe, wnosząca powiew sławy. Dorota Szelągowska, projektantka, córka, matka i autorka książki „Miało być zabawnie (A wyszło jak zawsze)”. Z pewnością pierwsza część tytułu zgadza się, a co do drugiej? No właśnie, komu nie włącza się wewnętrzny krytykant? „Wyszło” ciekawie, z humorem, wieloma celnymi obserwacjami, o codzienności, jakiej w pędzie jakoś rzadko przyglądamy się, o tym co boli, uwiera, ale i wspiera oraz daje impuls do działania. Do przeczytania od razu, lecz także we fragmentach i powrotu do konkretnych felietonów, gdyż one są kolejnymi rozdziałami. Czytamy o wszystkim, ale nie o niczym, wprost przeciwnie każdy tekst ma w sobie w to „coś”, przy jednych uśmiechamy się, przy drugich śmiejemy się głośno, ale przy innych nachodzą nas refleksje, kolejne porównujemy do własnych doświadczeń.

 

Przeczytana za jednym razem, lecz nie jednorazowa, miejscami mówiąca o osobistych sprawach, a w innych dotykająca tego, czego jesteśmy również świadkami lub uczestnikami. Świetna do czytania od razu całości, ale we fragmentach równie dobra. Zapisana  drobnymi sprawami i tymi większymi, wbrew pozorom tak samo ważnymi, chociaż nie zawsze podobnie ocenianymi i docenianymi. „Miało być zabawnie (A wyszło jak zawsze)” to monolog, czasem dialog, zawsze szczery, dotykający często i gęsto tego, co niewygodne, lecz przemilczane albo spychane gdzieś do odległej szuflady, która i tak otwiera się w końcu i najczęściej w momencie gdy nie jesteśmy na to gotowi. Nie za długie teksty, stanowiące równocześnie odrębne całości oraz tworzące jeden zbiór, połączony oczywiście osobą autorki oraz jej perspektywą, mogąca się wydawać subiektywną, lecz czy taką faktycznie jest? To już zależy od fragmentu oraz naszego, czytelniczego i osobistego, punktu widzenia.  Na tym nie koniec, bo jest jeszcze czego niespodziewany się w finale, rozłożonym na raty, podsumowującym oraz dostarczającym czytelnikom nowych tematów do przemyśleń.

 

 Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję

 

 

wtorek, 20 czerwca 2023

Przyjaciółki

Nowość:

„Przyjaźń All Inclusive”

Karolina Wilczyńska

 

Prawdziwa przyjaźń daleka jest od lukrowanej i przesłodzonej wersji. Trwa czasem w uśpieniu, czasem odsłania prawdę, przed jaką ucieka się, ale zawsze można na nią liczyć. Zwłaszcza w trudniejszych momentach wyciąga pomocną dłoń i nie zadaje zbyt wiele pytań. Wspiera kiedy jest taka potrzeba, ale także popycha w właściwym kierunku gdy nie wiemy, która ze ścieżek wybrać.

 

Tydzień spędzone na poznawaniu Malty i to z przyjaciółkami? Takiej propozycji trudno się oprzeć, a zaproszenie Barbary nadeszło w odpowiednim czasie, nic więc dziwnego, że Michalina i Dorota przyjmują je. Nie widziały się od dawna, każda z nich poszła swoją ścieżką, lecz mają w pamięci to, co je łączyło. Teraz nie są już tymi samymi osobami, a może wcale tak nie jest? Wspólne wakacje zapowiada się przyjemnie i są odskocznią od codzienności, ale czy da się od niej uciec? Od czego są przyjaciółki? Kiedyś na dobre i złe, a teraz? No właśnie w pięknych okolicznościach maltańskich krajobrazów przypomina się przeszłość, ale jest też miejsce na teraźniejszość oraz pojawia się przyszłość. Od pewnych spraw nie da się uciec, jednak są one, mające różne doświadczenia, lecz i wspólne wspomnienia oraz obecny czas, gdy znów są razem. To wcale nie tak mało jak wydawałoby się, chociaż czy wystarczająco?

 

Spotkanie po latach, trzy przyjaciółki oraz urokliwa Malta. Mało? Ależ skądże, wystarczy w zupełności na wciągającą książkę, której nie będzie chciało się odłożyć. Karolina Wilczyńska pokazała jak wygląda przyjaźń, nie wyidealizowana, łatwa i przyjemna, lecz ta z gatunku sprawdzonych na dobre i złe. Lektura kobieca, lecz nie tylko o kobietach i z pewnością nie wyłącznie dla nich. Z trafnymi obserwacjami, bez złotych rad, za to z celnymi uwagami, życiowa i z pewnością pozostająca w pamięci. „Przyjaźń All Inclusive” ma to „coś”, sprawiające, że kibicujemy bohaterkom oraz równocześnie chcemy jak najszybciej poznać finał ich perypetii, ale i jak najdłużej cieszyć się spotkaniem z nimi. Malownicze krajobrazy, trzy całkowicie różne kobiety oraz więź, która pomimo różnych życiowych ścieżek i upływu czasu okazuje się wciąż silna jak wcześniej. Pisarka nie skupia się tylko na prostych kwestiach, nie rozwiązuje problemów swoich postaci ot tak, ze strony na stronę, przeplata lepsze i gorsze chwile, pokazuje marzenia, tajemnice, to, co boli oraz uświadamianie sobie tego, czego się pragnie od życie, a nie co jest oczekiwane przez innych.

 

Za możliwość przeczytania 
książki 
dziękuję