Strony

piątek, 8 lipca 2022

Motelowe sekrety

Nowość

„Motel Sun Down”

Simone St. James

 

Niektóre miejsca są inne niż wszystkie jakie znaliśmy do tej pory. Wcale nie mają kuszącego uroku by w nich pozostać, wprost przeciwnie, ale jakimś sposobem przywiązują do siebie człowieka. Nie są pułapką, ale punktem gdzie dokonuje się życiowy zwrot, wcale nie niespodziewany, ale zaskakujący chwilą gdy wydarza się i przede wszystkim okolicznościami. Potem nic nie jest już takie jak było, z jednej tajemnicy rodzą się kolejne i tylko czekają by dać o sobie znać.

 

Trzydzieści pięć lat temu Viv Delaney zniknęła, w jednym dniu pracowała jak zawsze na nocnej zmianie w recepcji, potem już nikt jej nie widział. Akcja poszukiwawcza nie przyniosła rezultatów. Carly chce poznać prawdę o zaginięciu ciotki, jest w podobnym wieku jak ona i nie da jej spokoju ta zagadka. Miasteczko Fell nie leży na odludziu, lecz po tylu latach nikt już nie pamięta sprawy młodej recepcjonistki, ale ktoś jest zdeterminowany by odkryć co wówczas zdarzyło się. Motel Sun Down wciąż istnieje i działa, Carly zatrudnia się w nim jak niegdyś ciotka. Czy powtórzy się historia z przeszłości? Dziewczyna zaczyna podążać śladami krewnej i poznawać ją. Nie wszystko zatarł czas, a jeśli jest się tak zdeterminowanym jak ona przeszłość staje się coraz bardziej wyrazista. Rodzą się kolejne pytania, odpowiedzi powoli nabierają kształtów, niepokojących i tak jak wtedy pokazujących, że prawda i rzeczywistość noszą niejedną maskę. Jakie sekrety skrywają mury motelu Sun Down?

 

Powieść grozy, thriller  czy kryminał? Wcale nie wszystkiego po trochu, ale mistrzowska układanka, w której z każdego z gatunków Simone St. James wykorzystała to, co najlepsze i połączyła w całość. Podczas lektury przeplatają się nieustannie poszczególne wątki rodzajowe, czasami tworząc wspólne sceny, a niekiedy występując solo. Zawsze wydobywana jest istota gatunkowa, wpisująca się w motyw główny, wspierająca go i równocześnie prezentująca inną perspektywę na tę samą historię. „Motel Sund Down” ma w sobie coś z twórczości Stephena Kinga, kojarzy się mi się z „Lśnieniem”, nawiązanie zdaje się być bardzo luźne, lecz ma bardzo podobną siłę przekazu. Nie brakuje w tym tytule klimatu grozy, bardzo umiejętnie budowanego, tak, by czytelnik odczuwał go nieustannie, nawet jeśli nie jest dosłownie przywołany. Oczywiście jest i klasyczna kryminalna zagadka, zapętlająca się coraz bardziej wraz z rozwojem akcji, odsłaniająca kolejne detale, będące równocześnie następnymi znakami zapytania. Jeśli do tego dołożymy tajemnice i niepewność, co jeszcze wydarzy się oraz zacieranie się granice pomiędzy tym, co aż zanadto realne z tym, co znajduje się na pograniczu koszmaru i nocy. Simone St. James niezwykle plastycznie przedstawia fabułę, czytający mają wrażenie, iż stoją tuż obok bohaterów i wraz z nimi są świadkami tego, co ma miejsce na ich oczach. Jeśli do tego dodamy dwa plany czasowe  oraz coraz bardziej zazębiającą się teraźniejszość z przeszłością otrzymujemy powieść, jakiej finału nie przewidzimy, zaskakującego i przede wszystkim niesamowicie intrygującego.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: