Strony

wtorek, 26 października 2021

Bożek, Zmyłka i cała reszta

 Przedpremierowo:

„Małe Licho i babskie sprawki”

Marta Kisiel

 

Pewne sprawy mogą pozostać niezauważone, zwłaszcza gdy tyle dzieje się wokół. Spokój jest tym, co może i jest oczekiwane, ale jakoś czasem omija pragnących go, zostawiając miejsce dla chaosu, nowości oraz nieoczekiwanych odwiedzin. Co więc zrobić kiedy w końcu dostrzeże się coś niepokojącego? Najlepiej zająć się tym i to niezwłocznie!

 

Wszystko co dobre ma swój koniec, wakacje również, ale jak się okazuje na Bożydarowi Jekiełłce nuda nie grozi. Zadbają już o to przyjaciele i to, co dopiero przed nimi. W domu zresztą też wesoło, bo jak ma nie być jeśli ma nowych lokatorów, małych wzrostem, lecz dość szybko dających o sobie znać. Wiadomo, że spokój pewnie i byłby jakimś rozwiązaniem, ale trudno o niego gdy własny, w całej swej poetyckiej glutowatości, daje o sobie znać, a na dodatek poznaje się Zmyłkę, która bardzo szybko dołącza do paczki. Chaos murowany w takich okolicznościach, a tu jeszcze trzeba przyjrzeć się komuś, kto staje się coraz bardziej podejrzany. Jak więc być zrelaksowanym i przyswajać wiedzę, zwłaszcza taką, do jakiej nie ma się żadnego talentu? No i coś niepokojącego zaczyna się dziać, można by skorzystać z pomocy, ale Bożek świetnie da sobie radę, ma przecież do pomocy oddanych kolegów, no i nową koleżankę. Czy to wystarczy na to, co czai się w miejscu, jakiego nikt nie bierze pod uwagę jako siedliska czegoś strasznego?

 

Sięgając po „Małe Licho i babskie sprawki” miałam za sobą już spotkanie z jego autorką, ale w zupełnie innym gatunku – komedii kryminalnej. Pióro Marty Kisiel okazuje się równie dobre w wydaniu dla młodszych czytelników, chociaż jak dla mnie książka ta przypadnie do gustu wszystkim, niezależnie od wieku jeśli tylko lubią śmiech, nietuzinkowe postacie oraz historie, gdzie wszystko, dosłownie, zdarzyć się może. Od samego początku jedno jest pewne, że słowo nuda na pewno nie zagości podczas lektury, ale za to dobra zabawa na pewno, bo kto ją najlepiej zapewni jak nie paczka przyjaciół, tak różnych jak nawet nie da się tego wyobrazić? W niej tkwi siła oraz samym motywie, w jakim nie brak spraw nie z tej ziemi, ale przedstawionych tak, że nie dziwią, ale prawie natychmiast, jak nie od razu, bierzemy je za coś najbardziej oczywistego. Spojrzenie na świat oczami bohaterów, obojętnie czy młodszych czy starszych, w tej opowieści pokazuje, że otwartość na innych nie jest wadą, a zaletą, natomiast inność nie jest czymś niezwykłym i nie trzeba od razu jej negatywnie oceniać. Jeśli obawiacie się moralizatorstwa to w „Małym Lichu i babskich sprawkach” nie ma go w ogóle, za to są postacie, które pokazują sobą czym są przyjaźń, rodzina, w żaden sposób idealne, lecz takie zwyczajnie-niezwyczajne. Jednak na pierwszym planie są perypetie, w których nie brakuje humoru,  niecodziennych nawiązań literacko-muzycznych, barwnych, nie jedynie z powodu kolorów, osobowości. Marta Kisiel odważnie połączyła kilka gatunków w całość, zapraszającą nas by odwiedzić dom, gdzie dla każdego znajdzie się miejsce, czasem poezja spływa ze ścian, zawsze coś dobrego do jedzenia pojawi się w odpowiednim momencie, a prywatność bywa dość umowna.

 

 Premiera:

27 października

 

Za możliwość

przeczytania książki

dziękuję: