Strony

poniedziałek, 27 września 2021

„Panie Czarowne”

Jakub Ćwiek

 

Czasem czyny są ważniejsze słowa, a niekiedy połączenie jednych z drugimi daje najlepsze efekty. Zwłaszcza jeśli wokół obu nie robi się zbytniego szumu i działa się po cichu, z dala od tłumu i taniego poklasku. Im ludzie mniej wiedzą tym zazwyczaj lepiej, w pewnych sprawach to wręcz skazane, bo to czego nie rozumieją budzi strach i niepotrzebny chaos. Nieświadomość bywa błogosławieństwem i pozwala robić swoje, a ten kto zamierza im w tym przeszkodzić nie będzie gorzko żałował, bo do tego trzeba być żywym … a może i nie?

 

Pewne sprawy najlepiej załatwiać w sprawdzonym gronie, na którym zawsze można polegać. Betka, Lilka i Królewna wiedzą o tym najlepiej, ich profesja nie raz obrywała od tych, uważających, iż powinni stać na straży wszelakich cnót, cudzych i ścigać wszystko co nie mieściło się w ramach ich rozumu lub raczej ograniczeń. Dzięki działaniu na własnych zasadach są skuteczne i nie muszą odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Jakby nie było czary to nie sprawa dla każdego, chociaż wielu gdy trwoga zapuka do drzwi szukają u Pań Czarownych pomocy. Tak było, jest i będzie, one już o to zadbają, mają doświadczenie sięgające wielu wieków wstecz, niektóre z nich zapłaciły wysoką cenę czy i teraz tak będzie? Bunia niejedno już widziała i przeżyła, ma plan, ale nie tak łatwo wprowadzić go w życie. W Głuchołazach ostatnio zbyt dużo dzieje się, a zapowiada się, że to dopiero wstęp, bo niektórych kole w oczy ta dość harmonijna koegzystencja wiedźmo-ludzka. Spokój od lat gościł w tych stronach, a ten kto zamierza go zburzyć chyba nie wie z kim zadziera, ale dowie się o tym w odpowiedniej chwili, nie takie rzeczy działy tutaj, może pamięć ludzka ulotna jest, lecz ktoś od dawna dba by go nikt nie zakłócił!

 

„Panie Czarowne” rzuciły na mnie urok wpierw tytułem, potem opisem, no i w końcu swoją opowieścią. Niesamowitą, pełną magii i życiowej mądrości, w której nie brakuje humoru, ale i swoistego pragmatyzmu, a to wszystko spowite prawie niedostrzegalny, lecz dobrze odczuwalnym nimbem mitów i legend. Lektura w sam raz gdy dzień coraz krótszy bądź dłuższy, a my potrzebujemy zagłębić się w historię, w jakiej wszystko wydarzyć się może i z każdą stroną przekonujemy się, że będzie się działo nawet dużo więcej niż się spodziewamy. Jakub Ćwiek twórczo czerpie z lokalnych klechd i przypowieści oraz pokazuje, że rodzime dzieje kryją w sobie równie wiele tajemnic i intrygujących zdarzeń co te z odleglejszych stron świata. Swojski klimat niczego nie ujmuje „Paniom Czarownym”, wprost przeciwnie dodaje to całości jeszcze jednego smaku, a tych jest niemało. Świat realny i magiczny mają lekko zatarte granice, a pomiędzy nimi toczy się fabuła, gdzie główną rolę odgrywają tytułowe bohaterki. Można je nazywać różnie, lecz i tak każde z tych określeń jest niewystarczające, gdyż mają niejeden sekret, czy się z nimi kryją? Nie rozgłaszają ich wszem i wobec, bo co przecież już by nimi nie były, jednak w odpowiednim momencie pokazują co mają w zanadrzu. W fabule mamy kilka wątków, każdy z nich ma swój czas, połączone są osobami bohaterek, różnych jak tylko da się wyobrazić, mających własne zdanie, niekoniecznie zgodne z poglądami pozostałych, ale zawsze stojących za sobą murem. Siła kobiecości jest tym, co widoczne jest w detalach, to one wzbogacają całość, niuanse podkręcają powieść, niekiedy stają się znakami zapytania bądź wykrzyknikiem. Jakub Ćwiek oddał w ręce czytelników książkę, która rzuca na nich czar od pierwszego do ostatniego zdania, a zakończenie wcale go nie kończy, wprost przeciwnie, bo dlaczego by nie rozpocząć od początku?