„Gra Matteo”
J.T. Geissinger
Podobno nieszczęście nie lubi samotności, dlatego zbyt często można je spotkać w parach, czasem spotykają człowieka w jeszcze większych grupach. Wielu traktuje takie słowa z przymrużeniem oka, ale tym którym przyszło im się spotkać wcale nie do śmiechu. Czasem jednak z tego, co złe powstaje całkiem coś odwrotnego, a płacz zamienia się w śmiech.
Zostać porzuconą przez ołtarzem i to w rzeczywistości, a nie w koszmarnym śnie jest katastrofą. Kimber jeszcze nie zdążyła oswoić się z tą informacją gdy kolejna tragiczna wiadomość rani ją jeszcze mocniej. Śmierć ojca jest dla niej szokiem, kolejne wydarzenia również nie napawają optymizmem. Strata szkiców projektów i to jeszcze na korzyść kogoś takiego jak Matteo Moretti dopełnia czarę goryczy. Jednak to wszystko nie załamuje dziewczyny wprost przeciwnie, jej życie w Stanach Zjednoczonych legło w gruzach, natomiast te we Florencji może nie zapowiada się lepiej, lecz właśnie w tym miejscu zamierza spełnić swoje marzenia. Na drodze stoi właściwie tylko jeden człowiek, który tak łatwo nie ustąpi, zwłaszcza, że z Kimber łączą go jak się okazuje dość skomplikowane więzy. Czy tych dwoje ma szansę porozumieć się? Ona nie chce obietnic, nie ufa mężczyznom i czuje się zdradzona, on nie rzuca słów na wiatr i wie, że spotkał kogoś niezwykłego. Co wyniknie z ich prywatnych i zawodowych relacji? Wielki sukces czy klęska na każdym polu?
Piękne florenckie rezydencje, arystokratyczne towarzystwo i wielka moda oraz uczuciowe perturbacje dwojga ludzi. Oczywiście nie brakuje też humoru, zwrotów akcji i przede wszystkim bohaterów, pierwszo i drugoplanowych, stojących u progu życiowych zmian. „Gra Matteo” jest trzecią częścią cyklu Slow Burn, chociaż każda z nich jest osobną historią to łączy je niecodzienny splot okoliczności, jakie prowadzą do początku znajomości postaci oraz miłość, jaka wystawia ich uczucia na próbę. J.T. Geissinger lekko prowadzi fabułę, wplatając tak jak w poprzednich tomach, trudniejsze tematy w lżejsze i odwrotnie. Włoski temperament daje o sobie znać od pierwszych do ostatnich scen, dodając w odpowiednich momentach pikanterii. Pisarka w rolach drugoplanowych obsadza barwne osobowości, jakie w trakcie lektury jeszcze zyskują na swoim kolorycie. Do tego oczywiście dialogi w jakich często pojawia się żartobliwy ton, czasem o odcieniu dość ciętym, lecz zawsze z przyjacielską nutą troski. Przyjaźń również odgrywa swoją rolę, wcale nie dodatku lub ozdobnika, ale jednego z wątków nadających tempa całości. Gdzieś pomiędzy dwoma skrajnymi uczuciami toczy się rozgrywka, w jakiej stawką są marzenia, przyszłość i złamane dopiero co serce.