„Sweetfreak”
Sophie McKenzie
Przemoc ma wiele twarzy, zbyt dużo form, które krzywdzą, nie zawsze jest widoczna, czasem działa w „białych rękawiczkach”. Bywa, iż swoje źródło w złości, gniewie, co jej w żadnym razie nie usprawiedliwia, ale również zimnej kalkulacji oraz zwykłej głupocie. Ofiara nie zawsze jest widoczna, niekiedy pozory skrywają w swym cieniu sprawcę.
Wydawałoby się, że w internecie jest się anonimowym i co gorsza również bezkarnym. Amelii ktoś grozi w sieci, obraża i osacza dziewczynę, robi to pod pseudonimem Sweetfreak. W szkole szybko roznoszą się informacje, a jej najlepsza przyjaciółka Carey stara się ją wspierać. Jednak nękanie nie ustaje, nastolatka jest przestraszona, podobnie jak i jej rodzice. Dlaczego ktoś wybrał właśnie ją i przede wszystkim czy uda wykryć się sprawcę? Wbrew pozorom w sieci nic nie ginie i autor zostaje odnaleziony, chociaż trzeba przyznać, iż postarał się bardzo by uszło mu to bezkarnie. Dowody jednak jednoznacznie wskazują kto za tym stoi. Problem w tym, iż ta osoba twierdzi, że jest niewinna, ale są konkretne ślady, adres IP i cała reszta, świadcząca o winie. Słowo kilkunastolatki przeciw zgromadzonemu materiałowi dowodowemu. Od Carey odwracają się wszyscy, dosłownie, zostaje sama, czyż to nie słuszna kara za to, co zrobiła? Ale ona wciąż zaprzecza i stara się udowodnić to, w co nie wierzy nikt. W końcu wszystko na nią wskazuje, a skala przemocy nakręca się. Sweetfreak jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, sprawczyni broni się i zamierza udowodnić, że padła ofiarą kogoś, podszywającego się pod nią. Czy faktycznie tak jest? Komu mogłoby zależeć by skłócić przyjaciółki i przeciwstawić je sobie?
O cyberprzemocy słyszy się niejednokrotnie, lecz zazwyczaj jest to jedynie kolejny temat przeczytany w sieci. Najczęściej nie dotykający nas osobiście, a gdyby okazało się, że ktoś nam bliski ma z nią problem? Wiemy przecież jak zareagować, co zrobić, czego w żadnym wypadku … Na pewno? Sophie McKenzie pokazała ten mechanizm nie z jednej perspektywy, mamy więc jednoznaczną winną i pokrzywdzoną, wszystko powinno być jasne, zwłaszcza kiedy bierze się pod uwagę jednoznaczne potwierdzenie niecnych czynów. W tej układance niewiadome szybko zostają zastąpione konkretnymi faktami, ale to nie koniec tej historii, wprost przeciwnie, to dopiero początek. Zapomnieliśmy o jednym, nawet nie o domniemaniu niewinności, ale by po prostu nie oceniać, lecz wysłuchać i zastanowić się nad tym, co się do nas mówi. Łatwo jest skreślić kogoś, trudniej stać przy nim w gorszych momentach i czasem po prostu uwierzyć w jego słowa. „Sweetfreak” pomimo, iż ma nastoletnich bohaterów głównych porusza bardzo istotne kwestie, a przemoc potraktowana jest szeroko, co nie oznacza w żadnym przypadku powierzchownie. Pisarka pokazała ją z różnych punktów widzenia, nie ograniczyła się do jednej strony, w żadnym wypadku nie moralizuje, lecz przedstawia efekty pośpiesznych ocen. Ale najważniejsze ukryte jest pomiędzy wierszami – prawda, wykrzyczana, wypłakana, której źródło jest ukryte pod warstwą gniewu, strachu, powierzchowności i braku zaufania.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję: