„Dracul”
Dacre
Stoker
J.D.
Barker
Wszystko
ma swój początek, ale czy koniec? Czasem jedno i drugie staje się mitem i ginie
w domysłach i barwnej legendzie, bywa, że w mrocznej o krwawym odcieniu. Jednak
prawda często jest o wiele bardziej intrygująca, od tego, co narodziło się z okruchów,
a jej odsłonięcie rzuca nowe światło na przeszłość, teraźniejszość i
przyszłość.
Jaka
jest prawda? Tego musi dowiedzieć się Bram, ciocia Ellen dawno temu zniknęła z
życia rodziny Stokerów, lecz nie została zapomniana. Jednocześnie pozostająca w
cieniu, ale i ktoś ważny, powinna zostać zapomniana, ale pojawia się wtedy gdy wydaje
się jedynie owianym mgłą tajemnic wspomnieniem. Kim była lub raczej jest?
Bram zawdzięcza jej tak dużo, lecz czy
nie powinien obawiać się jej? Ciągnie się za nią historia, która podważa tak
wiele, lecz gdyby nie miała miejsca czy w ogóle Bram dotarłby do tego punktu, w
którym jest teraz? To, co ma do opowiedzenia może wydawać się fascynującą
opowieścią, w jakim tabu, kłamstwa, krew i przede wszystkim ludzko-nieludzkie
pragnienia nawzajem są jej źródłem. Co jest prawdą, a co urojeniem? To drugie
wydaje się prawdziwsze, ale to pierwsze jest mroczną rzeczywistością z jaką nie
tylko Stokerowie muszą się zmierzyć. Noc czasem wcale nie jest wybawieniem,
wprost przeciwnie, w godzinach kiedy panuje trzeba walczyć o to by poranek w
ogóle mógł zaświtać. Nawet sekunda słabości oznacza jedno – klęskę, po której nie
będzie już drugiej szansy, za to odwieczna tułaczka. Demony budzą się do życia
nie wtedy kiedy rozum śpi, ale gdy serce tego pragnie …
Zmierzenie
się z prawdziwą legendą literatury, która była, jest i będzie wyznacznikiem dla
pokoleń czytelników oraz autorów jest ogromnym wyzwaniem. Kto nie zna Draculi?
Prawdziwa ikona nie tylko literacka, ale i filmowa, postać, która stała się
ikoną szeroko pojmowanej kultury. Potomek Brama Stokera podjął się tego zadania
wraz z współautorem – J.D. Barkerem i trzeba przyznać, że już na samym wyznaczyli
kierunek powieści, którym bez zbaczania podążali aż do samego zakończenia. Twórcze
czerpanie z najlepszych przykładów gatunku grozy zaowocowało powieścią, mającą
dużą szansę przejść do kanonu, nie jako kontynuacja, bo tym na pewno nie jest,
lecz jako całkowicie odrębna historia. Intrygująco i mrocznie jest od samego początku,
a koniec jest idealną ostatnią kropką, zamykającą niesamowitą powieść, w jakiej
nie ma niczego przypadkowo. Każda scena to dokładnie przemyślany majstersztyk, jednocześnie
będący ciągiem dalszym, ale i źródłem dla następnych. Lektura „Dracula” była
dla mnie powrotem do korzeni czytelniczych, jedną z tych od których
rozpoczynałam swoją znajomość z literaturą grozy i jaka wciąż jest w mojej
pamięci. Dacre Stoker i J.D. Barker mieli doskonały pierwowzór, lecz ich pomysł,
chociaż wyrósł na nim, czerpie nie tylko z niego. Gotycki klimat jest wyczuwalny
na każdej stronie, po postu zdaje się jednym ze spoiw całości, w jakiej
tajemnice, szaro-czarne tło i bohaterowie splatają się w historię w jakiej to,
co oczywiste wcale takim nie jest, a cała reszta ma swoją drugą twarz i wiele
warstw. Jedne i drugie odsłaniają niesamowitą opowieść, sięgającą równocześnie
swoimi korzeniami głęboko w mroczne legendy, ale i podstawowe ludzkie pragnienia,
które, jeśli da się dojść do głosu, mogą być powodem przekroczenia cienkiej
granicy pomiędzy dobrem i złem. Zresztą oba noszą maski i wcale nie są takie
jakim się wydają w pierwszej chwili. Wykorzystanie rzeczywistych osób w „Draculu”
jest zabiegiem, nadającym całości realności pełnej znaków zapytania,
niewiadomych i przede wszystkim pokazującym czym jest groza i zło.
Za możliwość przeczytania
dziękuję: