„Save
me”
Mona
Kasten
Ludzie
wdziewają maski, czasem uczą się tego w bardzo młodym wieku. Nie zawsze jest to
wyrachowanie, często w ten sposób chronią się przed otoczeniem, a później przed
sobą samym. Łatwiej jest utrzymać pozory niż pokazać słabość, ból, cierpienie,
ale niekiedy komuś udaje się dojrzeć pod wypracowaną pozą kogoś zupełnie innego
niż wskazywały na to pozory lub na moment prezentowana fasada znika. W takim
momencie prawda dochodzi do głosu, lecz czy ktoś ją zapamięta?
To
co jedni uważają za coś oczywistego, drudzy zdobywają od nowa każdego dnia.
Ruby Bell nie znalazła się w szkole Maxton Hall z powodu tradycji rodzinnych i
bogatych rodziców, lecz dzięki stypendium. Dziewczyna stara się nie rzucać w
oczy, robi wszystko by osiągnąć swój upragniony cel czyli studia w Oxfordzie. Do
tej pory udawało się jej być niewidzialną dla większości rówieśników i
jednocześnie dzień za dniem zbliżać się do spełnienia marzenia. Niewiele już
pozostało, ale teraz musi skupić się na ostatnim odcinku drogi prowadzącej do
prestiżowej uczelni. James Beaufort jest całkowitym przeciwieństwem Ruby,
korzysta z życia oraz swej pozycji – dziedzica rodzinnej fortuny. Z kolegami bawi
się doskonale, nawet jeśli dzieje się to kosztem innych, w końcu przecież nikt
nie zwróci mu uwagi. Przypadkowo krzyżują się drogi tych dwojga i od początku
czują, że ta druga osoba jest kimś zupełnie innym niż ludzie im znani. Oboje
zauważają, to, co jest łatwiejsze do dostrzeżenia bądź wciąż jeszcze wierzą
pozorom, lecz kolejne spotkanie, daje okazję do bliższych obserwacji.
Pyszałkowaty Beaufort musi przyznać, że Ruby jest intrygującą dziewczyną,
natomiast ona poznaje go od strony, stawiającej go w całkiem nowym świetle. Ale
za łamanie zasad trzeba zapłacić wysoką cenę, czy niespodziewane chwile
szczęścia i radości są wartego tego? Ruby Bell ma jasno wyznaczony cel, a James
wie co go czeka za niedługo, ktoś uświadamia im
boleśnie gdzie jest ich miejsce …
Kopciuszek
i książę lub niegrzeczny chłopak i całkowicie odmienna od niego dziewczyna,
wzory zapewne znane większości i wykorzystywane nie tylko w literaturze
wielokrotnie. Jednak Mona Kasten wzięła to, co najlepsze w tych schematach i
stworzyła przy ich pomocy powieść, która nie pozwala być obojętnym na to, co
dzieje się z bohaterami. Fabuła oddaje emocjonalne niuanse nie tylko właściwe
dla chwil kiedy wchodzi się w dorosłość, lecz i uniwersalne wątpliwości i
rozterki. Pisarka umiejętnie pokazuje to, co mogłoby się wydawać już mało
aktualne, lecz wciąż obecne – różnice społeczne oraz jak mogą wpływać na
młodych ludzi. Rozdział po rozdziale „Save me” intryguje, wzmaga apetyt na
więcej i przede wszystkim rozbija serca czytelników. Dwutorowo prowadzona narracja
pozwala poznać bohaterów z bliższej perspektywy oraz dostrzec kim są naprawdę,
obserwować jak się zmieniają oraz jakich emocji doświadczają. Pierwszy tom
trylogii zapowiada prawdziwy rollercoaster i to nie jedynie uczuciowy,
zasygnalizowane problemy tylko czekają by dać o sobie znać z całą mocą i można
wysuwać różnorodne przypuszczenia co do tego jak potoczą się losy postaci. Mona
Kasten dała się poznać w wcześniejszym cyklu od najlepszej twórczej strony, tym
razem również historia zmusza do refleksji oraz uwidacznia jak łatwo ocenić
kogoś, a jak trudno dojrzeć jego prawdziwą twarz.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wydawnictwu: