Strony

niedziela, 3 lutego 2019

Sześć dni do śmierci


„Sześć dni w grudniu”
Jordi Sierra i Fabra

Kiedy ktoś prosi o pomoc można obrócić głowę w drugą stronę, zamknąć drzwi, być głuchym na jego słowa. W końcu przecież są inni, zresztą to nie nasza sprawa, a angażując się w problemy innych jedynie ściąga się na siebie kłopoty. Niektórzy jednak nie potrafią być obojętni, chociaż wiedzą, że narażają się na niebezpieczeństwo i mogą zapłacić wysoką cenę za  swój altruizm.

Pozostać w cieniu, nie rzucać się w oczy i po prostu żyć spokojnie u boku kobiety, która codziennie daje nadzieję na odrobinę szczęścia. To, co innym wydaje się nudne dla Miquela Mascarella jest szczęściem, o jakim kilka lat wcześniej nawet nie marzył. Ale policyjny instynkt w połączeniu z lojalnością stanowią zagrożenie dla osiągniętego status quo, już kilkukrotnie udawało się byłemu inspektorowi wyjść cało z nie lada opresji. Spotkanie Lenina nie wróży niczego dobrego, drobny złodziejaszek prosi o pomoc, kiedyś Mascarell ścigał go, ale wojna domowa wiele rzeczy zmieniła, dawni przeciwnicy teraz mają za sobą podobne wspomnienia, naznaczające ich na resztę dni. Drobna kradzież okazuje się wstępem do sprawy, w jakiej niedawno zakończona wojna oraz wspólny wróg stanowią kluczowe elementy, lecz nie jedyne. Dlaczego niewielki łup sprowadził niebezpieczeństwo na głowę złodzieja? Mascarell zaczyna łączyć pozornie niezwiązane z sobą detale i sobie znanymi kanałami sprawdza swoje przypuszczenia. Zdaje sobie sprawę, że pomoc Leninowi oznacza dla niego i Patro ryzyko oraz igranie ze śmiercią. Zaprzysięgły zwolennik Franco i jednocześnie komisarz policji jasno dał mu do zrozumienia, że kolejne spotkanie będzie ostatnie dla byłego inspektora. Jednak  Miquel, wbrew głośno wyrażanej negatywnej opinii o tym w co się wmieszał, przemierza barcelońskie ulice jak za przedwojennych czasów, lecz wie doskonale, iż chociaż czasy są inne to wciąż stoi po właściwej stronie, nawet jeśli wątpi w to. Kradzież uruchomiła lawinę śmierci, ale czy to może powstrzymać starego wygę? Na pewno nie w chwili kiedy ma już w swoim ręku wszystkie nitki i zdaje sobie sprawę, iż musi postawić wszystko na jedną kartę … Amador nie żartował i spełni swoją groźbę, nie pozostaje więc nic innego jak rzucenie rękawicy wrogowi.

Barcelona i jej tajemnice, powojenny okres, kiedy Hiszpanie wciąż jeszcze nie otrząsnęli się po stracie bliskich, lecz dla wielu generał Franco nie jest faszystowskim dyktatorem, lecz kimś kto przyniósł wolność. Główni bohaterowie Jordiego Sierry i Fabry są ofiarami reżimu, starają się żyć tak by nie wyróżniać się, lecz przeszłość wraca do nich co i rusz, kolejne dochodzenia to nie jedynie sprawy kryminalne, lecz i rozrachunki z tym, co było ich udziałem. „Sześć dni w grudniu” jest kolejną odsłoną śledczych działań  byłego inspektora Miquela Mascarella w niepowtarzalnym klimatem noir w hiszpańskiej wersji. Pisarz pokazał już, że po mistrzowsku łączy fakty historyczne z przeszłością jednostek oraz kryminalnymi sprawami i nie inaczej jest tym razem. Z każdą książką poznajemy bliżej głównego bohatera oraz czasy, w których próbuje odbudować zniszczone życie. Mogłoby się wydawać, że schemat policyjnego weterana zbyt często już był wykorzystywany, ale w tym przypadku nie ma nic z kopii, wręcz przeciwnie. Jordi Sierra i Fabra za każdym razem wirtuozersko łączy śledztwo z barcelońskimi krajobrazami oraz atmosferą Hiszpanii za czasów Franco. To pierwsze stanowi oś akcji, lecz wyrazistość zyskuje właśnie dzięki doświadczeniom osobistym oraz zawodowym głównej postaci, zmęczonej przeszłością, lecz próbującą chociaż jeszcze wyrwać od losu trochę normalności. Suspens nie jest dodatkiem, ale stapia się z pobocznymi wątkami tworząc opowieść intrygującą oraz refleksyjną jednocześnie.






            
                    Za możliwość przeczytania książki 
    
       dziękuję 
 
  wyd. Albatros