Strony

poniedziałek, 30 września 2019

Nadzieja


 Przedpremierowo

„Hope Again”
Mona Kasten

Każdy ma swoje tajemnice, mniejsze i większe, wbrew zapewnianiu samego siebie mają one wpływ na teraźniejszość, chociaż wydaje się, że należą do przeszłości. Pozostawiane są w ukryciu nie bez powodu, lecz prędzej czy później trzeba będzie stawić im czoła i zaufać komuś. Rzadko kiedy jest to łatwe, zbyt często lęk i wstyd utrudniają odsłonięcia tego, co wciąż kaleczy serce i umysł.

Jeszcze tylko kilka semestrów i Everly urzeczywistni swoje marzenie. Jednak wcześniej musi zmierzyć się z faktem, że Nolan Gates nie jest jej obojętny, największy problem w tym by on nic nie zauważyło oraz fakt, iż jej nauczycielem. Nie ona pierwsza jest w takiej sytuacji i na pewno nie ostatnia, ale to małe pocieszenie, zwłaszcza gdy ceni się wspólne zajęcia oraz porozumienie jakie między nimi jest. Gates zdaje się traktować Everly jak pozostałych studentów, lecz kontakt tych dwoje jest intensywniejszy niż z innymi studiującymi. Zdaje się, że łączy ich dużo, a podobna wrażliwość tylko jeszcze mocniej zacieśnia więzi między nimi. Jednak wciąż ona jest studentką, on nauczycielem, czy ta wymówka będzie wystarczająca na dłuższą metę? Pewnych spraw nie da się zbyt długo ukrywać, ale co potem kiedy przekroczą granicę? Każde z nich ma swoje tajemnice, które mają większy na nich wpływ niż oboje gotowi są to przyznać. Tam gdzie są niedomówienia i lęk przed zaufaniem,  otwierają się dawne rany, a ból sprawia, iż krok do wspólnej przyszłości zmienia się w powrót do tego, od czego chciało się uciec.

Kolejne odwiedziny w Woodshill okazały się nadzwyczaj udane, a nowi znajomi równie interesujący jak i reszta paczki. Mona Kasten nie kieruje swoich książek tylko do młodszych czytelników, wątki, będące kanwą powieści splatają z sobą młodszych i starszych bohaterów oraz przeszłość i teraźniejszość. W „Hope Again” poruszane są trudne tematy, pisarka nie ucieka od problemów oraz pokazywania swoich postaci w trudnych momentach. Słabości, rany i blizny są częścią składową historii, ale dużą rolę odgrywają w niej także humor, przyjacielskie więzy, natomiast emocje grają jedną z pierwszoplanowych ról. To one nadają rytm opowieści w jakiej wskazano ile znaczą wspomnienia i jak niełatwo zaufać drugiej osobie kiedy na drodze do szczerości stoją sekrety. Mona Kasten doskonale oddaje wątpliwości bohaterów, ukazuje z czym się zmagają, lecz nie skupia się tylko na tej stronie, to jedna z warstw książki, gdzie widać jak ciężko czasem jest przeciwstawić się drugiemu człowiekowi, zawalczyć o siebie i bliskich oraz stawić czoła temu, co przez lata raniło i wzbudzało strach. Do poznania siebie, swoich marzeń oraz wyboru życiowej drogi nie ma gotowej mapy i to również uwidocznione jest w „Hope Again”, postacie przekroczyły już próg do dorosłości, lecz drzwi do przyszłości jest wiele, chociaż wydawało się, że wybór jest bardzo ograniczony. Autorka nie boi się uczuć, czasem mocno skrajnych, rozchwiania emocjonalnego, udziałem jej bohaterów jest radość, rozpacz, gniew, namiętność oraz przede wszystkim walka o to by być z bliską osobą, chociaż wymaga to szczerości wobec siebie i innych.


Premiera: 
2 października 




Za możliwość przeczytania książki 


dziękuję wydawnictwu:
 
 
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar


niedziela, 29 września 2019

Premiera niebawem


Premiera już niedługo, 
a na zaostrzenie apetytu ...



Prolog


Pamiętam dzień, w którym moja mama powiedziała, że w jej brzuchu śpi moja przyszła siostrzyczka. Wtedy nie wiedziałem, jak ugryźć to stwierdzenie. Dziecko w brzuchu? Co ona, zjadła to dziecko? Ale jako trzylatek nie miałem większego pojęcia o niczym, co się wokół mnie działo. Ważne, że raz w roku przychodził Mikołaj, że tata co sobotę zabierał mnie na boisko pokopać piłkę, a mama zrobiła na obiad pomidorową. Bez marchewek. Wieczór, kiedy położyła moje ręce na swoim brzuchu, był dziwny. Powiedziała, że niedługo wyjdzie z niego moja młodsza siostrzyczka, a ja będę starszym bratem, który będzie musiał się nią opiekować, bronić jej i dbać, żeby nic złego jej się nie stało.
Wtedy nie wiedziałem, jak bardzo ta wiadomość zmieni moje życie. I jak bardzo je spieprzy…
Powiedziała mi, że mogę jej pomóc wybrać imię dla siostrzyczki. Sama chodziła z nosem w notesie, zapisując zasłyszane imiona albo takie, które znalazła w jakiejś książce. Też chciałem wziąć w tym udział, ale gdy proponowałem jej imiona superbohaterów z kreskówek, tylko się śmiała perliście, mówiąc, że to nie pasuje do dziewczynki. Nie wiedziałem, co znaczy dziewczyńskie imię. W przedszkolu rzadko kiedy zadawałem się z dziewczynami, bo były nieznośne, szczególnie gdy bawiły się w dom i rządziły całą salą. Byłem cholernie zawiedziony, że nie potrafiłem pomóc mamie. Może faktycznie do mojej siostrzyczki nie pasowało imię jakiegoś robota albo gadającego psa. I wtedy przypomniałem sobie o książkach. Naszym cowieczornym rytuałem było czytanie bajek, kiedy leżałem już w łóżku. Jakiś czas temu zaczęliśmy czytać Opowieści z Narnii, a tam jedną z głównych bohaterek była Łucja. Prawdomówna. Dobra. Łaskawa. Odważna. Zawsze radosna. Chciałem, żeby moja siostrzyczka też taka była.
Mama z wrażenia przysiadła na łóżku, nie wchodząc pod kołdrę, co zazwyczaj robiła, tuląc mnie mocno do siebie podczas lektury.
– To bardzo piękne imię – powiedziała zdumiona, a jej wzrok pomknął w stronę okładki. – Królowa Łucja Mężna? – zachichotała pod nosem, a ja jej zawtórowałem.
Nie wiedziałem, czy spodobała jej się moja propozycja, bo otworzyła książkę i zaczęła czytać, odrzucając na bok czerwoną zakładkę.
Niemniej pół roku później na świat przyszła Łucja Słowikowska.

Coś wam powiem. W prawdziwej miłości nie ma nic romantycznego. Ona rani. Ona sprawia ból. Niszczy…
Kochając, wyrzekłem się dawnego siebie. Teraz w niczym nie przypominam tamtego chłopaka z dawnych lat. Nie mam rodziców. Nie mam siostry… Jestem sam. Wszystko przez to, że się zakochałem. W Łucji.
Mojej siostrze.
Mojej wielkiej miłości.
Miłości zakazanej.



sobota, 28 września 2019

Życie


„Uwięziony krzyk”
Anna Naskręt

Spojrzeć tam gdzie się chce, usiąść, pójść ot tak sobie przed siebie, uczesać się, odgarnąć włosy wpadające do oczu, uśmiechnąć i po prostu porozmawiać. Zwykłe codzienne czynności, wykonywane automatycznie, setki, tysiące, powtarzane raz za razem bez głębszego zastanowienia się. Ot zwyczajne sprawy, wydające się bez znaczenia, ale właśnie z nich składa się sprawność, pozwalająca być samodzielnym człowiekiem, który po prostu żyje tak jak chce. A co jeśli zostanie się uwięzionym w własnym ciele, bez możliwości zrobienia tego wszystkiego co uważa się za oczywiste?

Kilka godzin lub minut albo sekund, zmieniających ogromnie dużo i odbierających tak wiele, pozostawiających po sobie ogromne spustoszenie. Anna poznała tę stronę życia od podszewki, a nawet od pojedynczych splotów egzystencjalnej materii i jednostkowych szwów spajających ją w kolejne dni, tygodnie i lata. Młoda kobieta, mająca wiele planów i mnóstwo czasu by je zrealizować, matka i żona, córka i siostra, ciekawa świata i pełna wiary w przyszłość. Nagle przychodzi moment, że wszystko to staje pod znakiem zapytania, a niedługo później okazuje się, iż przed Anną całkiem nowy rozdział życia. Nie ma w nim nic prostego i znanego, każda chwila jest nowa, jedynie co dobrze funkcjonuje to umysł, poza nim nic. Nie można usiąść, wstać, obrócić głowy, zjeść, powiedzieć czego się chce i co się myśli, ale słyszy się co mówią inni i z każdą chwilą coraz bardziej narasta chęć wykrzyczenia swojej świadomej obecności tak niedostrzeganej przez otoczenie. Izolacja, bezsilność, brak możliwości bycia sobą, ile znaczy zwykła codzienność, w jakiej nie jest się uzależnionym od otoczenia dociera do człowieka brutalnie i przede wszystkim bardzo boleśnie. W takich czasach weryfikuje się słowo przyjaciel, bliska osoba i to do czego jest się zdolnym by dzień po dniu budować swoje życie, wbrew wielu ludziom i temu, co spustoszyło organizm.

Udar mózgu. Dwa słowa, o jakich wydaje się nam, że wiemy wszystko, ale o tym, co właściwie znaczą przekonują się jedynie ci, którzy go doświadczyli lub raczej żyją z jego skutkami. Czy można sobie wyobrazić całkowity brak kontroli nad swoim ciałem? Przed lekturą książki Anny Naskręt powiedziałam bym, że raczej tak, lecz już po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów mogłam powiedzieć nie, dlaczego? Ponieważ w każdej minucie, sekundzie mogę zrobić wszystko lub prawie wszystko na co mam ochotę, nie wspominając nawet o tych zupełnie podstawowych ruchach jak poruszanie głową, rękoma czy też nogami bez jakiejkolwiek trudności. Każda następna strona uświadamiała mi co, to znaczy być dosłownie zamkniętym w własnym ciele i ile trzeba włożyć wysiłku w minimalne poruszenie na przykład palcem. Nie obca jest mi choroba, moja czy też bliskich, ograniczenia z nią związane i przezwyciężanie ich, lecz nie na taką skalę. Opisanie krok po kroku swojego stanu i sytuacji przedstawia obraz brutalnie prawdziwy, a szczerość w każdym zdaniu uwypukla to, co uważa się za oczywiste i dane na zawsze. Autorka pokazuje również reakcję najbliższych osób oraz jak zmienia się otoczenie gdy zachodzą tak dramatyczne zmiany. Naprawdę trudno przekazać słowami wrażenia jakie odczuwa się w czasie czytania i kiedy już ostatnie zdanie zostanie przeczytane. Nie da się bez emocji i refleksji, pozostających w czytelniku, podejść do „Uwięzionego krzyku”, w jakim ujęte są lata życia Anny Naskręt wraz z jej bardzo osobistymi uczuciami. Kobiety, która walczyła, walczy i będzie walczyła, aż tyle, nie tak po prostu pisze o tym, co jest ogromnie trudne do wyobrażenia.

piątek, 27 września 2019

Po prostu Lukrecja


 Przedpremierowo:

„Lukrecja”
Anne Goscinny

Życie bywa nieprzewidywalne i zbyt często zaskakuje wtedy kiedy nie mamy na to ochoty. Jeśli do tego, od czasu do czasu, trzeba się dostosować do tego co powiedzą dorośli to już w ogóle nie ma miejsca na spełnienie marzeń. Jednak niekiedy udaje się coś uzyskać, a i ci, starsi wiekiem mogą być świetnymi kompanami w zabawie.

Dwanaście lat to poważny wiek, nie to, co jedenaście, teraz po prostu tyle jest do odkrycia i do zdobycia. Oczywiście pewne sprawy nadal są niezmienne czyli młodszy brat, bardzo dziecinny jeszcze, mama, nie dostrzegająca, że jej córka jest już poważną nastolatką, no i babcia. Ta ostatnia wciąż ma różne pomysły i pewne rzeczy przedstawia zupełnie inaczej niż cała reszta, ale czasami jej pomysły są więcej niż doskonałe. Zresztą ostatnie miesiące przyniosły trochę zmian, przypominających katastrofy, jedną z nich jest nowa przyjaciółka, prawdziwa diva jak stwierdziła mama, czyli Madonna w własnej żółwiej osobie. Zanim zagościła w domu Lukrecji trzeba było przekonać niektórych, że opieka nad nią nie będzie trudna, no i wybrać ją, co wcale nie było takie łatwe. Zresztą różnorodnych „wypadków” ostatnio było dużo, ale komu się nie przytrafiają? Bywa, że dzięki nim uczymy się czegoś przydatnego czyli na przykład gry w karty, co oczywiście robi wrażenie w szkole. Może nie wszystko jest takie jak by się chciało, ale często świat jest fajny po prostu fajny.

Perypetie Mikołajka autorstwa Rene Goscinnego towarzyszyły mi przez lata, w przygodach jakie przeżywał wraz z przyjaciółmi nieraz uczestniczyłam. Był jednym z moich literackich przyjaciół i chociaż upłynęło sporo czasu pozostał nim. Kiedyś podczas lektury trochę brakowało mi dziewczęcej postaci jemu podobnej, a teraz właśnie nadeszła okazja poznania Lukrecji, bohaterki dorównującej Mikołajkowi umiejętnością znalezienia się w samym centrum wydarzeń, rzecz jasna całkowicie przypadkowo. Anne Goscinny nie skopiowała swojego znanego ojca, stworzyła całkowicie odrębną osobowość, mającą w sobie to „coś”, sprawiające, że niezależnie od wieku chce się ją poznać. „Lukrecja” jest czarująca, pełna humoru, ma w sobie radość z wchodzenia w dopiero rysującą się na horyzoncie dorosłość oraz jeszcze dziecięcą szczerość. Nie jest to tylko książka dla młodszych czytelników, wprost przeciwnie w każdym wieku warto sięgnąć po nią by na chwilę znowu spojrzeć na otoczenie z perspektywy kilkunastu lat, gdy łatwiej było, wbrew pozorom, odnaleźć właściwy punkt widzenia. Anne Goscinny dała czytającym lekturę, w której jedni mogą odnaleźć swoją codzienność, a drudzy magię przeszłości :)




Za możliwość przeczytania ksiażki Dziękuję