Strony

poniedziałek, 28 maja 2018

Boskość to nie żart


„Freja”
Matthew Lawrence

Bogowie byli, są i będą. Raz jedni święcili triumfy, raz drudzy są na świeczniku, ale bez nich świat nie byłby sobą. Zawsze rozpalali wyobraźnie śmiertelników, mniej lub bardziej skutecznie, wdając się w wojny, romanse oraz intrygi. Jednak czy w dobie wszechobecnego internetu, technologii i ogólnego sceptycyzmu religijnego mogą liczyć na takie same rzesze wiernych wyznawców? W ogóle do czego mogliby być przydatni?

Bycie bogiem wcale nie jest takie wspaniałe jak mogłoby się wydawać. Oczywiście hołdy składane przez wiernych są miłe, ich wiara daje siłę, ale niestety boska natura nie jest idealna i bywa przyczyną różnorodnych problemów. Nawet tysiące lat doświadczenia w sprawowaniu władzy nad rzędami dusz nie ustrzegł przed popełnianiem błędów. Freja wie o tym doskonale i dlatego wybrała jakiś czas temu nową ścieżkę dla siebie. Dwudziesty wiek skąpił wyznawców, a i kilka wcześniejszych stuleci również dla bogini nie było zbytnio łaskawych, teraźniejszość więc nie rysowałaby się zbytnio różowo gdyby nie odejście w cień i egzystencja w miejscu gdzie resztki wiary pozwalają na spokojne życie. Jako Sara Venardi umiejętnie wykorzystuje okruchy kultu i nie wadzi nikomu. Niestety nic nie trwa wiecznie, oprócz boskiego istnienia oczywiście, Freja zostaje zauważona przez pewną korporację i od tego momentu wydarzenia zaczynają zdążać w kierunku niepożądanym. Wybór jest prosty albo przyłączy się albo … zostanie unicestwiona. Czy bogini miłości, wojny i śmierci zgodzi się na takie ultimatum? Może lata gorącej wiary w siebie ma za sobą i siły już nie te, lecz dyktowanie warunków skandynawskiej blond piękności raczej nie jest najlepszym pomysłem. Gniew kobiecy to jedno, lecz wściekłość Freji to już o wiele więcej niż poważna sprawa, zwłaszcza, kiedy chodzi o jej dalszą egzystencję. Trochę czasu minęło od chwili gdy planowała kampanię wojenną, ale pewnych rzeczy nigdy się nie zapomina, a w sytuacji posiadania u boku wiernego przyjaciela to nawet korporacja nie jest straszna. Ktoś chyba źle odrobił lekcję o mitologii i to nie jedynie tej skandynawskiej …  

Temat mitycznych postaci w naszej rzeczywistości ostatnio pojawia się dosyć często i motyw ten wykorzystał Matthew Laurence w swojej książce. Sięgnął do północnych legend i w roli pierwszoplanowej obsadził Freję, w szerszej świadomości mniej popularną niż jej pobratymcy, co także zostało włączone do opowieści. Autor nadał fabule lekki oraz humorystyczny ton, a postacie wyposażył w wyraziste cechy i przede wszystkim charaktery, łączące w sobie znane elementy z pewnymi zaskakującymi. Tempo akcji jest szybkie i trzeba przyznać, że są momenty bardzo spektakularne, z jednej strony mamy zwykłą rzeczywistość, z drugiej zaś bogów pokazanych nie do końca tak jak się do tego przyzwyczailiśmy. Komediowe ujęcie współczesnych losów istot znanych z mitologii nie ujmuje im nic z emploi, raczej stanowi interesującą wariację. Matthew Laurence nie bał się łączenia boskich panteonów z różnych stron świata co wzbogaciło główny motyw i nadało intrygującego klimatu. Zabawa legendami dała wyśmienitą lekturę, skrzącą się od humoru.




Za możliwość przeczytania książki


dziękuję wydawnictwu:

Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar