"Ten, kto zabije smoka"
Leif GW Persson
Smoki zabijali rycerze, ci wiadomo czym się odznaczają: pięknem wewnętrznym i zewnętrznym, nieskazitelnym charakterem, odwagą, no i lśniącą zbroją. Zapłata za taką robotę byłą godziwa - księżniczka i królestwo lub pół.
Obecnie baśniowych gadów brak, a dżentelmeni w żelaznych garniturach to gatunek znany raczej z bajek. Backstrom zresztą za takiego się nie uważa, ma za to inne przymioty duszy, umysłu i ciała, o których inni mogą marzyć. Jako śledczy pokonywał prawdziwe smoki, a nie jakieś wymyślone stwory! Evert jest jedyny w swoim rodzaju, cała reszta nie dorasta mu do pięt, ale cóż zrobić współpracowników człowiek sobie nie wybiera i trzeba znosić ich niekompetencję, głupotę i przekonanie, że są na właściwym miejscu - a z pewnością tak nie jest. Szczególnie wszystkie te cechy wychodzą przy nowej sprawie, wydawałoby się tak banalnej, że aż szkoda czasu dla mistrza detektywów. Stary pijaczyna został zamordowany, pewnie przez swojego koleżkę od kieliszka. Faktem jest, iż zbrodnia była brutalna, a zadanie jej wyjaśnienia przydzielono Backstromowi. Inni widzą w niej efekt alkoholu i spowodowanej nim agresji, lecz on dostrzega coś więcej. Wbrew opiniom kolegów i zwierzchników szuka śladów tam gdzie ono uważają za stratę czasu. Jego teoria śledcza sięga wątków, wydających się mocno naciąganych i w szczegółach i w ogóle. Nawiasem mówiąc, gdyby to zależało od niektórych pracujących przy tym morderstwie policjantów, zostało by one szybko zakończone, w końcu po co na siłę szukać czegoś jak rozwiązanie jest jasne. No, ale Evert, jak zawsze, drąży sprawę, węszy, snuje domysły i skupia się nie na tym na czym powinien. Tyle jest ważniejszych spraw, a ten jak błędny rycerz wciąż trzyma się zabójstwa tego pijaczyny, chociaż trzeba przyznać, oczywiście nie głośno, że co pewne elementy świadczą o całkiem innej wersji wydarzeń niż pierwsza hipoteza. Gdyby Backstrom zwracał uwagę na zdanie innych pewnie jego zadowolenie z siebie pękłoby jak bańka mydlana, lecz kto by brał ich zdanie do siebie?
Leif GW Persson
Smoki zabijali rycerze, ci wiadomo czym się odznaczają: pięknem wewnętrznym i zewnętrznym, nieskazitelnym charakterem, odwagą, no i lśniącą zbroją. Zapłata za taką robotę byłą godziwa - księżniczka i królestwo lub pół.
Obecnie baśniowych gadów brak, a dżentelmeni w żelaznych garniturach to gatunek znany raczej z bajek. Backstrom zresztą za takiego się nie uważa, ma za to inne przymioty duszy, umysłu i ciała, o których inni mogą marzyć. Jako śledczy pokonywał prawdziwe smoki, a nie jakieś wymyślone stwory! Evert jest jedyny w swoim rodzaju, cała reszta nie dorasta mu do pięt, ale cóż zrobić współpracowników człowiek sobie nie wybiera i trzeba znosić ich niekompetencję, głupotę i przekonanie, że są na właściwym miejscu - a z pewnością tak nie jest. Szczególnie wszystkie te cechy wychodzą przy nowej sprawie, wydawałoby się tak banalnej, że aż szkoda czasu dla mistrza detektywów. Stary pijaczyna został zamordowany, pewnie przez swojego koleżkę od kieliszka. Faktem jest, iż zbrodnia była brutalna, a zadanie jej wyjaśnienia przydzielono Backstromowi. Inni widzą w niej efekt alkoholu i spowodowanej nim agresji, lecz on dostrzega coś więcej. Wbrew opiniom kolegów i zwierzchników szuka śladów tam gdzie ono uważają za stratę czasu. Jego teoria śledcza sięga wątków, wydających się mocno naciąganych i w szczegółach i w ogóle. Nawiasem mówiąc, gdyby to zależało od niektórych pracujących przy tym morderstwie policjantów, zostało by one szybko zakończone, w końcu po co na siłę szukać czegoś jak rozwiązanie jest jasne. No, ale Evert, jak zawsze, drąży sprawę, węszy, snuje domysły i skupia się nie na tym na czym powinien. Tyle jest ważniejszych spraw, a ten jak błędny rycerz wciąż trzyma się zabójstwa tego pijaczyny, chociaż trzeba przyznać, oczywiście nie głośno, że co pewne elementy świadczą o całkiem innej wersji wydarzeń niż pierwsza hipoteza. Gdyby Backstrom zwracał uwagę na zdanie innych pewnie jego zadowolenie z siebie pękłoby jak bańka mydlana, lecz kto by brał ich zdanie do siebie?
Reszta recenzji do przeczytanie tutaj
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję portalowi dlaLejdis.pl