Strony

sobota, 7 stycznia 2012

Sprawiedliwość ma wiele imion ...

"Łowcy głów"
Robert Ziółkowski


Tytułowi łowcy głów to policjanci z poznańskiego Pespołu poszukiwań Celowych, a książka jest zbiorem trzech fabularyzowanych "relacji", które mogły mieć miejsce lub są wzorowane na sprawy, z jakimi miał autor styczność podczas pracy w policji. Nie są to suche sprawozdania z akt sądowych czy też raportów funkcjonariuszy, śmiało można powiedzieć o nich, że to opowiadania, porażające swoją realnością, a gdy weźmie się pod uwagę doświadczenie ich twórcy, tym większe robią wrażenie. Połączenie literatury faktu z sensacją daje ciekawy efekt, warty poświęcenia czasu na lekturę, bo jest co czytać.
Trzy historie połączone osobami bohaterów, policjantów, których zadaniem jest schwytanie przestępców. Nie odbywa się to jak w znanych, amerykańskich serialach, gdzie prawie całe dochodzenie ma miejsce w laboratoriach kryminalistycznych, bądź pod dyktat jednego genialnego detektywa. Zamiast tego jest praca zespołowa grupy indywidualistów, gdzie najważniejszym celem jest ujęcie sprawców bądź podejrzanych. Czasem jest to łatwiejsze, czasem trudniejsze, z jednej strony odsunięcie od siebie obrazów z godzin pracy, z drugiej strony są takie sytuacje, po których długo przed oczyma długo ma się ofiarę.

Wystarczy jedno niedopatrzenie i cały system, mający na celu obronę skrzywdzonych przed katem, przestaje działać. Wydawałoby się, że niewpisanie kogoś na listę poszukiwanych nie ma dużego znaczenia, ale właśnie kilka słów, imię i nazwisko, mogłoby pozwolić na ujęcie człowieka, który głośno odgrażał się rodzinie. Jednak gdy dojdzie już do najgorszego, zaczyna się wyścig z czasem, a ten wbrew wszystkim zasadom płynie niezwykle szybko. Nawet najmniej ważna informacja może okazać się kluczowa, a kiedy już dochodzi do momentu gdy staje się twarzą w twarz ze ściganym, nie ma efektownego aresztowania, rodem z ekranu telewizyjnego czy stron książki, jest za to niebezpieczna akcja, nie kończąca się zawsze tak jak zakładano na początku. Sekunda, jedna, dwie, trzy, mrugnięcie oka i rozstrzyga się rozgrywka, w której stawką było ludzie życie, a przed oczyma ma się tylko tę jedną chwilę ... Sukces, klęska, czasem mają ten sam gorzki smak porażki, nawet gdy tak naprawdę nie jest nią.

Nadzieja umiera ostatnia, szczególnie gdy dochodzi do zaginięcia dziecka. Zrozpaczeni rodzice, poszukiwania zakrojone na szeroką skalę, policja, straż pożarna, sąsiedzi, czasem do takich działań zostają oddelegowane zespoły na co dzień zajmujące się sprawami innego gatunku. Komuś wydaje się, że widział zaginionego, podaje nawet przybliżony rysopis osoby mu towarzyszącej, wtedy sprawa nabiera jeszcze poważniejszego wydźwięku. Emocje długo mogą pozostać w ukryciu, lata doświadczeń, szkoleń i podobnych wydarzeń pozwalają je okiełznać, ale czasem, to nie wystarcza. Jest się najpierw policjantem, potem człowiekiem czy może odwrotnie? A może po prostu rodzicem niewiele starszego chłopca, który na szczęście jest bezpieczny w domu, ale inne dziecko miało go znacznie mniej ...

Chciwość zawsze jest złym doradcą, bycie wzorem dla kogoś nie powinno się traktować z lekceważeniem, a za wypowiadane słowa trzeba brać odpowiedzialność. Jeden głupi pomysł zmienia życie kilku osób i to nieodwracalnie.Czasem do rozwiązania dochodzenia dochodzi po latach, a wyniku nie spodziewa się nikt, bo wytypowany sprawca nie jest nim, ten który odpowiadał za współudział okazuje się niewinny, a prawdziwy morderca jest niespodzianką dla wszystkich. Jednak w tej historii nie ma hollywodzkiego happy endu, a sprawiedliwość wydaje się mieć całkiem inną definicję, bo nim ona zatriumfowała zbyt wiele złego miało miejsce, a ci, których miała dotyczyć są już całkowicie innymi ludźmi, niż w przeszłości.

"Łowcy głów" to nie opowieść jedynie o przestępcach, to również historia o policjantach ich ścigających. Portret jednych i drugich nie jest ukazany tylko od strony związków sensacyjnych, które ich połączyły, ale i od osobistej, czyli rodzinnej oraz emocjonalnej. Na pierwszym planie jest praca Zespołu Poszukiwań Celowych, którą czytelnicy poznają poprzez pryzmat spraw, które prowadzą, lecz również mają okazję "zajrzeć" od podszewki jak przebiega śledztwo. Książka nie jest dokumentem, jednak opiera się na tym czego uczestnikiem był autor i nie odbiega od rzeczywistości, jakiej nie raz był świadkiem. Jedynie trzy historie albo aż trzy historie, każdą można by rozwinąć w obszerniejszą opowieść, lecz czasem wystarczy mniejsza forma by przekazać to co najważniejsze.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wyd. Zysk i S-ka