poniedziałek, 19 października 2020

Tajemnica szyfru

 


„Zbawiciel”

Leszek Herman

 

Tajemnice mają to do siebie, że wie o nich ścisłe grono osób zainteresowanych, ale niekiedy jeszcze ktoś  dokłada wszelkich starań by zostały wymazane z pamięci ludzkiej i z miejsc, gdzie pozostawiły jakikolwiek ślad. Jednak zawsze przetrwa jakiś ślad, okruch w wspomnieniach, coś co kiedyś da znać o sobie, lecz nie tak łatwo po nim trafić do sedna sekretu.

Niektóre sprawy rozpoczynają się dość niekonwencjonalne, a potem nic nie tracą na swej nieszablonowości. Takie tematy mogą być  dla dziennikarza nie lada gratką, trzeba być tylko je wyłowić z zalewu informacji, Paulina już nieraz dała się poznać, że jej artykuły bazują na intrygujących wątkach. Jednak tym razem wydaje się, że będzie stała jedynie z boku gdy samozwańczy zbawca rozpoczyna swoją krucjatę w Szczecinie. Ale czy długo wystarczy jej pozycja obserwatora, zwłaszcza jeśli od samego początku zaangażowała się w to zdarzenie? Dziennikarskie śledztwo przynosi pewne efekty, lecz jak się okazuje w tym przypadku liczy się czas, bo ktoś nie zamierza go tracić. E-mail z groźbami stawia na nogi wszystkich, jego dość enigmatyczna treść oraz zaszyfrowana część nie sprawiają wrażenia błahych. Pierwszy atak, nie był groźny, ale już drugi uświadamia wszystkim, że odliczanie nie było zabawą. Gdzie uderzy po raz kolejny? Co ma z tym wspólnego rozbiórka zrujnowanych jeszcze podczas wojny kompleks spichlerzy? Dziennikarka ze skrawków wiadomości, przypuszczeń i możliwych rozwiązań stara się odkryć prawdę, ale ktoś się postarał by odpowiedzi na pytania nie były łatwe do odkrycia, może jakiegoś szczegółu nie dostrzega? Zegar zagłady został uruchomiony,  czy uda się go zatrzymać? Stawka jest wysoka i jakakolwiek pomyłka oznacza coś więcej niż nie napisanie ciekawego artykułu, terrorysta już pokazał na co go stać. Nie wziął pod uwagę jednego – ludzi, którzy łatwo się nie poddają i nie dają za wygraną do samego końca.

Uwielbiam książki z tajemnicami w tle, z sensacyjnym motywem i wartką akcją, wszystkie te elementy już dają o sobie znać na samym początku najnowszej książki Leszka Hermana. Im bardziej zagłębiamy się w opisywaną historię tym mocniej każdy z nich zaznacza swoją obecność, jednocześnie pokazując swoją wielowarstwowość, pod jedną kryje się druga, a pod nią kolejna, zazębiająca się z poprzednią i następującą po niej. Jednakże trzeba uważa gdyż doskonale zwodzą i każdy detal jest w nich ważny. Zresztą „Zbawiciel” ma w sobie to „coś” co sprawia, że upływający czas nie ma znaczenia, natomiast liczy się to, co czytamy. Autor genialnie łączy kryminalną stronę z realnymi miejscami i wydarzeniami tak by powstała emocjonująca opowieść z niejedną zagadką do rozwiązania. Na to nakłada kliszę z teraźniejszości doprawiając tym samym całość dodatkowymi smaczkami. Rozpoczynając lekturę nie da się przypuszczać co nas czeka w kolejnych rozdziałach, szybko czytelnik orientuje się, że ma przed złożoną intrygę, w jakiej oczywistość trzeba od razu skreślić, natomiast w to miejsce wstawić wiele znaków zapytania. Dwa plany czasowe snują opowieść w jakiej trzeba odnaleźć punkt wspólny, czytający na równie z bohaterami prowadzą dochodzenie, chociaż ci pierwsi dostają lekkie fory pod żadnym pozorem nie ułatwia to zadania. Więcej nawet, trzeba uważać by skupić się na własnych przypuszczeniach zamiast na pozostawionych śladach. Sensacyjna strona wprowadza spektakularne sceny, które są kolejnym plusem na długiej liście i sprawiają, że fabuła zyskuje kolorytu. Sama lokacja akcji czyli Szczecin jako tło odsłania przed czytelnikami mniej lub bardziej znane fragmenty z zupełnie nowej perspektywy. Pozostają jeszcze bohaterowie, niepokorni i nieustępliwi oraz przede wszystkim z zaskakującymi pomysłami i będący rasowymi detektywami, jacy i może przypadkiem trafiają na sprawę lub raczej ona nich, ale są także w samym jej centrum i do samego finału.

 

 





Książkę przeczytałam dzięki 
uprzejmości
Wydawnictwu MUZA