poniedziałek, 7 września 2020

Kobiety, wino ...


„W butach Valerii”

Elisabet Benavent

Czasem życie przypomina kolejkę górską, z tą różnicą, że wjazd na górę jest szybki, pozostanie na niej krótkie, natomiast już zjazd w dół trwa i trwa. Co zrobić w takiej sytuacji? Może rozmowa z tymi, którzy znają nas doskonale chociaż na chwilę przyhamuje czarne myśli i pozwoli na moment zobaczyć świat w jaśniejszych barwach, gdzie widać już kolejny szczyt?

Napisanie bestselleru to jedno, ale czym innym jest powtórzenie sukcesu, zwłaszcza kiedy zaczyna się wątpić w siebie, talent, a na dodatek jeszcze pożycie małżeńskie sypie się i to na pewno nie gorącymi iskrami, ale raczej jak stara pierzyna, z którą już raczej nic nie da się zrobić. Na Valerię ostatnio spada zbyt wiele niepowodzeń i jakoś trudno dostrzec światełko w egzystencjonalnym tunelu. Jednak od czego są przyjaciółki, widzące wszystko w jaśniejszych barwach, zwłaszcza jeśli dzieje się to podczas wspólnego wieczornego wyjścia? Może nagle optymizm nie jest jakoś mocno odczuwalny, a wątpliwości nie do końca zostają rozwiane, lecz takie pocieszenie daje efekty, niekiedy w osobie przystojnego nowego znajomego, będącego pokusą jakiej trudno się oprzeć. Ale nie można być skupionym tylko na siebie, zwłaszcza, że dziewczyny też zmagają się z problemami, starymi jak świat oraz całkiem nowymi. Jak w tym wszystkim nie zwariować i po prostu wybrać to, co najlepsze, kiedy każda decyzja wydaje się niewłaściwą? Gdzieś w tym labiryncie pragnień, przeszłości i przyszłości jest dawna Valeria, która nie bała się po prostu być sobą, na dobre i na złe …

Dostać więcej niż oczekiwało się podczas lektury jest zawsze miłym dodatkiem, a jeśli i bez tego książka jest świetnym czytelniczym wyborem to pozostaje tylko zapamiętać gdzie ją odkłada się lub komu pożycza. Nadchodzą jesienne dni i jestem pewna, że do „W butach Valerii” powrócę nieraz podczas nich, a na kolejne pory roku sprawdzi się równie dobrze. Dobra zabawa podczas czytania nie wyklucza tego, że pod wierzchnią warstwą lekkości są kolejne, już poważniejsze i poruszające trudniejsze tematy. Cztery kobiety, przyjaciółki, każda na innym etapie życia, wydawałoby się, że mają różne problemy i poruszają się w całkiem innych światach, ale od czego przyjaźń? Elisabet Benavent wzięła na tapetę każdy z tych wątków, a łączy je nie tylko tytułowa postać, lecz i długoletnia znajomość. Tak, to jest bardzo kobieca powieść, bo jaka też może być jeśli głównymi postaciami są właśnie kobiety, jednak to właśnie jest jej atutem. Żeński punkt widzenia nie jest przecież taki sam, a bohaterki pokazują to na każdym kroku, co autorka umiejętnie wykorzystuje. Współczesne związki kobieco-damkie, praca, przyjaźń, oczekiwania wobec siebie i bliskich, to wszystko składa się na „W butach Valerii”, lecz tak naprawdę to dopiero początek opowieści o ludziach stojących na skraju czegoś nowego, dorastających do tego kim chcą być w przyszłości, do swoich marzeń, poznających siebie, chociaż mogłoby się wydawać, że ten etap już za nimi. Elisabet Benavent nie bała się pokazać rozterek uczuciowych, popełnianych błędów, ale też egzystencji na własnych zasadach, a to wszystko z tłem w postaci nigdy nie zasypiającego Madrytu, przytulnych knajpek i głośnych klubów oraz kobiecych rozmów. To własne te ostatnie są wsparciem, mówią prawdę prosto w oczy, ale także czasem zatajając w dobrej wierze i są wierne przyjacielskim więzom. Czytanie „W butach Valerii” jest jak spotkanie z więcej niż dobrymi znajomymi, z jednej strony świetnie się z nimi bawimy, nawet jeśli minutę wcześniej humor nie dopisywał, a z drugiej możemy liczyć, że bycie sobą jest jak najbardziej w porządku, chociaż daleko nam do idealnej wersji siebie samych, wystarczy, iż jesteśmy po prostu sobą.



Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: